Wybory prezydenckie w Polsce 2025: Nie przegrała Polska liberalna ani nie wygrała Polska konserwatywna

Gdyby rzeczywiście wybory były starciem Polski liberalnej i Polski konserwatywnej, wybór mógłby być merytoryczny. A tak niestety nie było. Bo Polska liberalna nie weszła do drugiej tury, a Polska konserwatywna się siebie zaparła.

Publikacja: 03.06.2025 16:49

Wybory prezydenckie w Polsce 2025: Nie przegrała Polska liberalna ani nie wygrała Polska konserwatywna

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Za każdym razem, gdy Rafał Trzaskowski wyrzucał migrantów z Polski, krytykował tworzenie centrów integracji cudzoziemców, dystansował się od proklimatycznej polityki europejskiej, by przypodobać się wyborcom prawicowym – umierała Polska liberalna. Gdy Karol Nawrocki przytaknął Sławomirowi Mentzenowi, że Ukrainy nie należy przyjmować do NATO, gdy kluczył i kłamał w sprawie swojej przeszłości, gdy przymilał się do wyborców Grzegorza Brauna – umierała Polska konserwatywna, dla której wzmacnianie NATO i trwanie przy wartościach w polityce, ale też w życiu prywatnym, to absolutny fundament.

Wybory prezydenckie: Nawrocki i Trzaskowski utopili Polskę, o jakiej marzyliśmy

W tej kampanii główni kandydaci solidarnie krok po kroku, dzień po dniu topili Polskę, o której marzyliśmy. Która nie musiała być nazwana liberalną czy konserwatywną. Ale miała być Polską, w której liczy się człowiek.

„Nie pragnę wcale byś była wielka / Zbrojna po zęby od morza do morza / I nie chcę także by cię uważano / Za perłę świata i wybrankę Boga / Chcę tylko domu w twoich granicach / Bez lokatorów stukających w ściany / Gdy ktoś chce trochę głośniej zaśpiewać / O sprawach, które wszyscy znamy” – śpiewał we wzruszającej balladzie „Moja litania” w 1981 roku Leszek Wójtowicz.

Dla ludzi, którzy mimo wielu różnic między sobą wspólnie walczyli o naszą wolność, siedzieli dla niej w więzieniach, było jasne, że chodzi o Polskę otwartą, wolną, demokratyczną, tolerancyjną, gościnną, przyjazną. W której jak w domu będziemy się czuli wszyscy, a nie połowa z nas. I z której nikt nie będzie wykluczany, bo ma inne poglądy, inny kolor skóry, inaczej wierzy lub nie wierzy, inaczej kocha.

Tak, świat się zmienia, wiatr wieje w prawo. Ale ostatecznie to od nas zależy, jaki sobie budujemy kraj. I od naszych polityków.

Mimo kilku debat kandydaci nie starli się na programy. Głosy należało zdobyć za wszelką cenę, im bardziej na skróty, tym lepiej.

Te wybory pokazały brak wiary polityków w Polaków. W to, że mamy swój rozum i możemy wybrać pozytywnie, a nie negatywnie. Kandydatom było wszystko jedno, dlaczego na nich zagłosujemy, byle byśmy zagłosowali. Głos negatywny i pozytywny był dla nich takim samym głosem.

Upadek Polski liberalnej

Polska liberalna nie wygrała polskich wyborów prezydenckich, bo utonęła w bagnach przy granicy z Białorusią i zamarzła w nadgranicznych lasach wraz z 40 osobami, kobietami i dziećmi z Afryki i Bliskiego Wschodu, których śmierć od sierpnia 2021 roku do czerwca 2025 roku jest potwierdzona bez wątpliwości. I wraz z 237 osobami, które są uznawane za zaginione. Zginęli, bo ani poprzedni, ani obecny rząd nie spróbowali znaleźć praworządnego sposobu reakcji na sterowaną przez reżim Łukaszenki migrację. Reakcji, która by z jednej strony miała na uwadze nasze bezpieczeństwo, ale z drugiej uwzględniała wrażliwość na najsłabszych i była zgodna z wartościami, które jako członkowie cywilizacji zachodniej wyznajemy i które są ponad podziałami.

Ale Polska liberalna poległa też wraz z zapowiedzią repolonizacji przedsiębiorstw przez premiera Donalda Tuska. Umarła, gdy Rafał Trzaskowski wymierzył policzek dziesiątkom tysięcy Polaków spontanicznie pomagającym uciekinierom z Ukrainy, zgłaszając postulat zabrania 800+ wychowującym dzieci, lecz niepracującym dodatkowo zarobkowo ukraińskim matkom.

Polska liberalna umierała też w czasie programów informacyjnych telewizji publicznej, która siała nienawiść wobec rywala Rafała Trzaskowskiego. Umierała też za każdym razem, gdy do tej kampanii angażowali się ludzie służb specjalnych – co nie jest potwierdzone, ale, z drugiej strony, takie rzeczy się bardzo trudno potwierdza. I oni o tym wiedzą.

Czytaj więcej

Ukraińcy zaniepokojeni. „Czasy proukraińskiego prezydenta w Polsce dobiegają końca"

Polska konserwatywna ośmieszona przez snus

Polska konserwatywna, rozumiana jako Polska stabilna i w założeniu praworządna umarła, gdy Karol Nawrocki, jako prawdopodobny przyszły prezydent, dał się zaszantażować Sławomirowi Mentzenowi i podpisał kwit, który lider Konfederacji mu podsunął. Teraz polityk ugrupowania mogącego liczyć na kilkanaście procent głosów może szachować prezydenta RP.

Polska konserwatywna, dla której ważna jest rodzina, wychowanie dzieci, umierała, gdy przyszły prezydent na oczach milionów telewidzów zażywał snus, czyli saszetkę nikotynową, podsuwając młodym pomysł na nową używkę.

Wybory to nie jest egzamin

Polska, o której marzyliśmy, umierała, gdy obaj kandydaci zastraszali Polaków w skali znacznie wychodzącej poza standardowe podnoszenie wyborcom ciśnienia w kampanii. Przez nich szliśmy na te wybory nie tylko skłóceni – jak idziemy do każdych wyborów – ale tym razem także zdezorientowani i zastraszeni. Poszliśmy z opuszczonymi głowami. Głosowaliśmy negatywnie ze strachu przed drugim kandydatem.

„Zastraszaniem określić można świadome wzbudzanie strachu u innej osoby, przeważnie dla uzyskania partykularnych korzyści. Jest to działanie nastawione na uzyskanie zmian w postępowaniu, dzięki specyficznym skutkom wywoływanym przez strach” – pisał o strachu profesor Józef Pieter w książce „Strach i odwaga”.

Powinno być zupełnie inaczej. Bo wybory to nie jest żaden egzamin – jak powtarzał Donald Tusk. Wybory to święto demokracji.

Wbrew propagandzie kandydatów, te wybory to nie był spór o Polskę odpowiadającą na wyzwania współczesności i bardziej osadzoną w tradycji. W pogłębianiu i utrwalaniu tego nieprawdziwego podziału na Polskę liberalną i konserwatywną uczestniczyli obaj kandydaci, upatrując w tym swoje szanse. Pomóc w tym miała kampania negatywna, po którą obaj sięgnęli.

Dobry policjant Trzaskowski, źli policjanci Tusk i TVP

Już się nie dowiemy, jak wyglądałyby wybory, gdyby premier się w nie nie włączył. Wiemy, czym się skończyły po jego wtrąceniu się.

Ten manewr już raz się udał: gdy premier wrócił z Brukseli i wygrał dla Platformy wybory w 2023 roku. Teraz miało być tak samo. A jak wyszło: Tusk niańczący w drugiej turze Trzaskowskiego, bo ten nie daje sobie rady. Mało korzystny przekaz jak na kandydata, który próbuje zbudować swoją wyrazistość i niezależność. Zwłaszcza w momencie, gdy jego rywal zdobywał punkty na obrazie silnego mężczyzny, który – jak trzeba – to umie się bić.

A należy zauważyć, że Jarosław Kaczyński wytrzymał w blokach startowych i – inaczej niż Tusk – nie ruszył do kampanii szkodzić swojemu kandydatowi.

Czytaj więcej

Jarosław Kaczyński proponuje utworzenie rządu technicznego. „Tusk musi odejść”

W rezultacie przekaz kampanijny Rafała Trzaskowskiego znowu się rozjechał. Gdy kandydat zdawał się prowadzić kampanię w stronę złagodzenia przekazu (wersja dobrego policjanta), odzyskania wiarygodności po swoim skoku na prawo przed pierwszą turą, działająca na jego rzecz propaganda telewizji publicznej i przede wszystkim premier (źli policjanci) brnęli w pogłębianie kampanii negatywnej.

Wyborcy znowu dostali niejednolity przekaz i znowu mogli się zastanawiać: kim naprawdę jest Rafał Trzaskowski? I kiedy jest prawdziwy?

Wybory prezydenckie można różnie przegrać

Można przegrać wybory na różne sposoby. Tak jak Sławomir Mentzen – który do końca kampanii był wierny swoim poglądom do tego stopnia, że przyznał, że nie widzi nic złego w dawaniu dzieciom klapsów. Ale najgorzej je przegrać tak, jak Rafał Trzaskowski – podszywając się pod kogoś innego, wypierając się, zwłaszcza przed pierwszą turą, swojego liberalnego spojrzenia na rzeczywistość.

A klucz do zwycięstwa był prawdopodobnie nieskomplikowany. Wystarczyło być sobą. Nie udawać kogoś innego.

– Oczywiście, spokojnie, dam sobie radę, kochani – w pewnym momencie swojej „prezydenckiej” przemowy w czasie wieczoru wyborczego podirytowany Rafał Trzaskowski odwrócił się do swoich współpracowników, gdy usłyszał od nich podpowiedź, co ma powiedzieć. – Żarty się skończyły, teraz ja będę mówił – dodał.

Aż się ciśnie na usta: czemu tak późno? Gdzie pan był, panie Trzaskowski, w czasie całej kampanii? Czemu nie mówił pan swoim głosem?

Jeśli kluczem do zwycięstwa miał być elektorat prawicowy, to sztabowcy PO dziwnie wymyślili, że bardziej prawicowi Polacy, mając do wyboru autentyk, czyli Nawrockiego, będą głosowali na podróbkę – Trzaskowskiego. A szukając wyborców na prawicy, Rafał Trzaskowski tracił tych bardziej po lewej stronie.

Pytanie do całej PO jest też inne: jeśli wiadomo było, że będzie to wyścig po terenie górskim, z dużymi wertepami, to czy startuje się w tym wyścigu na warszawskim rowerze miejskim? Do takich tras są specjalne, wytrzymałe rowery górskie.

Czytaj więcej

Kazimierz Groblewski: Po debatach przed debatą, czyli drugie życie kandydatów po przejściach

Co zdecydowało o wyniku wyborów? Polacy mieli dość pouczania

Karol Nawrocki też straszył Polaków: swoim przeciwnikiem, panem wiceprzewodniczącym, zastępcą Donalda Tuska, domknięciem systemu władzy, migrantami, osobami LGBT.

Jednak siła telewizji Republika, która za nim stała, jest wciąż nieporównywalna z zasięgami TVP.

Karol Nawrocki kłamał w kampanii i wyszły na jaw fakty z jego życiorysu, które powinny go skreślić w oczach wyborców. Ale strona rządowa zrobiła z tego taki magiel, telewizja publiczna tworzyła w swoich serwisach taki szum propagandowy, że Polacy mieli tego dość. Gdy mamy wrażenie, że wszyscy się na kogoś uwzięli, to instynktownie stajemy po jego stronie.

Postawiono znak równości: pierwsza Polska, reprezentowana przez Rafała Trzaskowskiego, to Polska praworządna, druga, uosabiana przez Karola Nawrockiego – łamiąca prawo. Pierwsza prawdomówna – druga okłamującą wyborców. Pierwsza merytoryczna, przekonująca do swoich racji – druga zastraszająca wyborców.

Nikt nie lubi być pouczany. Polacy już w tylu wyborach dawali Platformie za tę manierę pouczania czerwona kartkę. I nic się nie zmienia.

Prezydencie Trzaskowski – warszawska służba zdrowia czeka

Rafał Trzaskowski również mijał się z prawdą w tej kampanii. Jednym z najbardziej bolesnych kłamstw było to o fantastycznie funkcjonującej warszawskiej służbie zdrowia i zapowiedź, że taką samą wprowadzi w całej Polsce. Warto zaprosić prezydenta Warszawy pod którąś z przychodni przed 7 rano zimą, gdy jest mróz, by postał w długiej kolejce osób czekających na otwarcie gmachu, bo panie w recepcji nie przyjmują telefonicznych rejestracji w dniu wizyty. Mógłby też spróbować zapisać się na operację barku np. w Szpitalu Praskim – wiedziałby, że podany termin operacji już za rok ma traktować jako termin optymistyczny. Powinien też posiedzieć w kolejce ze starszymi ludźmi przed gabinetem któregoś ze specjalistów, który już godzinę spóźnia się na dyżur w przychodni NFZ, bo przedłużyła mu się praktyka prywatna. A przecież takie są korki na mieście...

Czytaj więcej

Donald Tusk: Rafał Trzaskowski jest kandydatem obywatelskim, niezależnym ode mnie

Koniec Trzaskowskiego? To Tusk i Kaczyński powinni odejść

Ruszymy do przodu jako kraj, jeśli dwie strony polskiego sporu zaczną ze sobą w najważniejszych dla Polski sprawach rozmawiać. Nie jest to możliwe do czasu, aż Jarosław Kaczyński i Donald Tusk nie odejdą z polskiej polityki, najlepiej zabierając ze sobą na polityczną emeryturę kilku najradykalniejszych harcowników.

Przegrana Rafała Trzaskowskiego prawdopodobnie kończy jego karierę. I to nie jest dobra wiadomość, bo odejdzie polityk, który mógł zastąpić Donalda Tuska jako szefa partii. I który dawał nadzieję, że pod jego kierownictwem PO odblokuje swoje kontakty z PiS.

Wróciły emocje, ale nie te z 2023 roku, lecz te z 2015 roku

Czym więc były te wybory, jeśli nie starciem dwóch Polsk, liberalnej i konserwatywnej?

Wrócił dawny podział, który zadecydował o przegranej PO w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Na Polskę elit i Polskę, której się nie udało, Polskę, która poucza, i Polskę, która ma tego dość. Polskę, która stawia nas przed egzaminem, i Polskę, która w związku z tym idzie na wagary.

Te wybory pokazały też bowiem, że Koalicja Obywatelska niewiele zrozumiała po doświadczeniu w 2015 roku, gdy na osiem lat oddała Polskę PiS.

Donald Tusk w telewizyjnym wystąpieniu w poniedziałek powyborczy przypominał Jarosława Kaczyńskiego dni po przegranych wyborach w 2023 roku. Zastosował manewr ucieczki do przodu. Ani słowa o próbie zrozumienia, co się stało, i wyciągnięcia wniosków. Wie, że mógłby i powinien być sam rozliczony. Postawił nas przed egzaminem. Ale czy sam go zdał?

Czytaj więcej

Głosowanie nad wnioskiem o wotum zaufania. Tusk wybrał tę datę po rozmowie z Hołownią

Zapowiedział nowe otwarcie i intensywne prace rządu. A gdzie był jego rząd przez ostatnie dwa lata? Gdzie sukcesy , którymi mógłby się pochwalić w kampanii Rafał Trzaskowski. Fakt, że po objęciu władzy przez Koalicję Obywatelską okazało się, że mimo ośmiu lat w opozycji wygrani nie przygotowali się do rządzenia, nie mieli w komputerach gotowych projektów ustaw, nawet sensownego planu, co po kolei robić, był bolesnym dowodem nieszanowania Polaków. A później nie było lepiej.

I dzisiaj możemy zapytać za bardem: „Jaki jeszcze numer mi wytniesz / W którą ślepą skierujesz ulicę / Ile razy palce sobie przytnę / Nim się wreszcie klamki uchwycę”.

Ile razy jeszcze?

Za każdym razem, gdy Rafał Trzaskowski wyrzucał migrantów z Polski, krytykował tworzenie centrów integracji cudzoziemców, dystansował się od proklimatycznej polityki europejskiej, by przypodobać się wyborcom prawicowym – umierała Polska liberalna. Gdy Karol Nawrocki przytaknął Sławomirowi Mentzenowi, że Ukrainy nie należy przyjmować do NATO, gdy kluczył i kłamał w sprawie swojej przeszłości, gdy przymilał się do wyborców Grzegorza Brauna – umierała Polska konserwatywna, dla której wzmacnianie NATO i trwanie przy wartościach w polityce, ale też w życiu prywatnym, to absolutny fundament.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Roch Zygmunt: Donald Tusk nigdy nie miał „patentu na populizm”
Publicystyka
Jarosław Kuisz: Czy sny o liberalnej demokracji ostatecznie się rozwieją?
Publicystyka
Jan Zielonka: Co po wyborach może zrobić rząd Donalda Tuska? Bardzo wiele
Publicystyka
Przemysław Prekiel: Do przyjaciół z Lewicy, którzy stracili to, co najcenniejsze
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Dziesięć powodów, dla których przegrał Trzaskowski. To wina Tuska?