Karol Nawrocki kłamał w kampanii i wyszły na jaw fakty z jego życiorysu, które powinny go skreślić w oczach wyborców. Ale strona rządowa zrobiła z tego taki magiel, telewizja publiczna tworzyła w swoich serwisach taki szum propagandowy, że Polacy mieli tego dość. Gdy mamy wrażenie, że wszyscy się na kogoś uwzięli, to instynktownie stajemy po jego stronie.
Postawiono znak równości: pierwsza Polska, reprezentowana przez Rafała Trzaskowskiego, to Polska praworządna, druga, uosabiana przez Karola Nawrockiego – łamiąca prawo. Pierwsza prawdomówna – druga okłamującą wyborców. Pierwsza merytoryczna, przekonująca do swoich racji – druga zastraszająca wyborców.
Nikt nie lubi być pouczany. Polacy już w tylu wyborach dawali Platformie za tę manierę pouczania czerwona kartkę. I nic się nie zmienia.
Prezydencie
Trzaskowski – warszawska
służba zdrowia czeka
Rafał Trzaskowski również mijał się z prawdą w tej kampanii. Jednym z najbardziej bolesnych kłamstw było to o fantastycznie funkcjonującej warszawskiej służbie zdrowia i zapowiedź, że taką samą wprowadzi w całej Polsce. Warto zaprosić prezydenta Warszawy pod którąś z przychodni przed 7 rano zimą, gdy jest mróz, by postał w długiej kolejce osób czekających na otwarcie gmachu, bo panie w recepcji nie przyjmują telefonicznych rejestracji w dniu wizyty. Mógłby też spróbować zapisać się na operację barku np. w Szpitalu Praskim – wiedziałby, że podany termin operacji już za rok ma traktować jako termin optymistyczny. Powinien też posiedzieć w kolejce ze starszymi ludźmi przed gabinetem któregoś ze specjalistów, który już godzinę spóźnia się na dyżur w przychodni NFZ, bo przedłużyła mu się praktyka prywatna. A przecież takie są korki na mieście...
Koniec
Trzaskowskiego? To Tusk i Kaczyński powinni odejść
Ruszymy do przodu jako kraj, jeśli dwie strony polskiego sporu zaczną ze sobą w najważniejszych dla Polski sprawach rozmawiać. Nie jest to możliwe do czasu, aż Jarosław Kaczyński i Donald Tusk nie odejdą z polskiej polityki, najlepiej zabierając ze sobą na polityczną emeryturę kilku najradykalniejszych harcowników.
Przegrana Rafała Trzaskowskiego prawdopodobnie kończy jego karierę. I to nie jest dobra wiadomość, bo odejdzie polityk, który mógł zastąpić Donalda Tuska jako szefa partii. I który dawał nadzieję, że pod jego kierownictwem PO odblokuje swoje kontakty z PiS.
Wróciły
emocje, ale nie te z 2023 roku, lecz te z 2015 roku
Czym więc były te wybory, jeśli nie starciem dwóch Polsk, liberalnej i konserwatywnej?
Wrócił dawny podział, który zadecydował o przegranej PO w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Na Polskę elit i Polskę, której się nie udało, Polskę, która poucza, i Polskę, która ma tego dość. Polskę, która stawia nas przed egzaminem, i Polskę, która w związku z tym idzie na wagary.
Te wybory pokazały też bowiem, że Koalicja Obywatelska niewiele zrozumiała po doświadczeniu w 2015 roku, gdy na osiem lat oddała Polskę PiS.
Donald Tusk w telewizyjnym wystąpieniu w poniedziałek powyborczy przypominał Jarosława Kaczyńskiego dni po przegranych wyborach w 2023 roku. Zastosował manewr ucieczki do przodu. Ani słowa o próbie zrozumienia, co się stało, i wyciągnięcia wniosków. Wie, że mógłby i powinien być sam rozliczony. Postawił nas przed egzaminem. Ale czy sam go zdał?
Zapowiedział nowe otwarcie i intensywne prace rządu. A gdzie był jego rząd przez ostatnie dwa lata? Gdzie sukcesy , którymi mógłby się pochwalić w kampanii Rafał Trzaskowski. Fakt, że po objęciu władzy przez Koalicję Obywatelską okazało się, że mimo ośmiu lat w opozycji wygrani nie przygotowali się do rządzenia, nie mieli w komputerach gotowych projektów ustaw, nawet sensownego planu, co po kolei robić, był bolesnym dowodem nieszanowania Polaków. A później nie było lepiej.
I dzisiaj możemy zapytać za bardem: „Jaki jeszcze numer mi wytniesz / W którą ślepą skierujesz ulicę / Ile razy palce sobie przytnę / Nim się wreszcie klamki uchwycę”.
Ile razy jeszcze?