Reklama

Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?

Aż 18 państw UE wystąpiło z apelem o rewizję naliczania kosztów emisji CO2 w mieszkalnictwie i transporcie. Jeszcze dwa lata temu nie budziło to nawet części takiego zainteresowania stolic Unii.

Publikacja: 17.07.2025 15:15

Konrad Szymański: Jaka Unia po szkodzie?

Foto: Adobe Stock

Lekkomyślne manipulowanie przy kosztach transportu i mieszkalnictwa po stronie zwykłych obywateli, razem z innymi elementami Zielonego Ładu demontuje zaufanie do projektu europejskiego w skali dotąd nieznanej.

Polska miała rację nie tylko w sprawie Rosji. Kiedy w 2020 roku ustalano brzegowe warunki dla tego projektu, Polska była jedynym krajem UE, który zdecydowanie się temu rozwiązaniu przeciwstawiał, przedstawiając wyliczenia, które dziś stanowią trzon argumentacji bardzo licznych sygnatariuszy apelu. Chodziło głównie o wysokie koszty dla obywateli i nieprzewidywalność dla gospodarki.

Wobec tych ryzyk Polska uzyskała wtedy gwarancje, że podział obciążeń będzie oparty o kryterium zamożności. To dlatego dziś społeczny fundusz klimatyczny zapewnia Polsce otrzymanie ok. 65 mld zł na transformację mieszkalnictwa i transportu. To ważne osiągnięcie, które jednak nie rozwiązuje wszystkich problemów.

Nadszedł czas rewizji klimatycznej agendy UE

Za sprawą wyników wyborów w Europie i w USA nie jest to jedyny element klimatycznej agendy UE, który podlega dziś daleko idącej rewizji. „Zbyt wiele firm wstrzymuje się z inwestycjami w Europie z powodu nadmiernej regulacji” – stwierdziła w styczniu w Davos Przewodnicząca KE Ursula von der Leyen, obiecując redukcję obciążeń regulacyjnych UE wobec firm o 35 proc.

Reklama
Reklama

Przemysł samochodowy przygotowuje się do zmiany decyzji o zakazie rejestracji nowych samochodów spalinowych po roku 2035. Będzie ku temu okazja w 2026 r., kiedy przewidziany jest przegląd tego prawa. W ostatnich miesiącach poluzowane zostały zasady „starannego inwestowania”, które obarczały firmy kosztownymi obowiązkami raportowania o poszanowaniu praw człowieka nie tylko u siebie, ale także u swoich kontrahentów. Ze stosowania norm odpowiedzialnego biznesu (CSRD) oraz mechanizmów wyrównawczych na granicy (CBAM) zwolnione mają być małe i średnie firmy (80 proc. podmiotów). Właśnie wycofana została dyrektywa regulująca zasady powoływania się na środowisko w marketingu (greenwashing). Razem te reformy mają przynieść 37,5 mld euro oszczędności rocznie dla europejskich firm.

Czytaj więcej

Karol Nawrocki o węglu, Zielonym Ładzie i OZE. Jakie poglądy ma prezydent-elekt?

Tę koniunkturę można będzie wykorzystać tylko przez skuteczne budowanie nowej większości w PE, która będzie w stanie wesprzeć rewizyjne działania KE. Służyć temu może tylko pragmatyczne budowanie koalicji prawicy protestu (EKR, PdE) z chadecją (EPP), która się z tą perspektywą oswaja od 2022 roku. Krzykliwe eskalowanie oczekiwań w tej sprawie kończy się tylko i wyłącznie samowykluczeniem prawicy z gry i utrzymaniem dotychczasowego kierunku przez europejskie centrum. Rdzeniem tego procesu jest postawa partii G. Meloni – Fratelli d'Italia, której jest o tyle łatwiej, że w Rzymie współrządzą dziś partie tworzące EKR, PdE i EPP. Z kolei polska logika konfrontacji między PiS (EKR) a PO (EPP), żarliwie przenoszona na forum PE, utrudnia skuteczną realizację polityki zmierzającej do eliminacji szkodliwych elementów polityki klimatycznej UE. A jest to racja stanu polskiej gospodarki.

Ustrojowy problem Unii Europejskiej

Sprawa rewizji polityki klimatycznej UE pokazuje systemowy problem UE. Warto zadać sobie pytanie, jak to się stało, że racjonalne argumenty, które dziś są tak popularne w stolicach, nie ustrzegły UE przed uporczywym powtarzaniem błędów w polityce klimatycznej? Te błędy są dziś paliwem dla coraz bardziej powszechnych postaw realnie zagrażających projektowi integracji.

Skuteczne forsowanie przez KE rozwiązań takich jak ETS2 i innych części składowych Zielonego Ładu jest jaskrawym przejawem abdykacji państw członkowskich z podmiotowego projektowania przyszłości UE.

Powołanie za sprawą traktatu z Lizbony stałego sekretariatu Rady UE i stałego Przewodniczącego Rady Europejskiej miało zbudować silny polityczny komponent integracji. W taki sposób państwa miały być wzmocnione w procesie politycznym UE. Przez pierwsze lata stosowania nowego traktatu, tak właśnie było, ponieważ państwa były w stanie uzgadniać wspólne postulaty wobec planów Komisji. Drugą stroną zasady weta jest jednak trudność w ustaleniu tego, czego 27 państw realnie chce. Bez tego nie ma wiążących rekomendacji. Milczenie Rady niczego nie blokuje – daje za to KE pełną swobodę przedstawiania projektów prawa, jeśli jest za nimi większość państw. Sytuację zmieniłaby dopiero konieczność uzyskania opinii RE przed rozpoczęciem każdego procesu legislacyjnego przez KE, ale tak daleko idące rozwiązanie mogłoby oznaczać paraliż Unii.

Reklama
Reklama

Foto: PAP

To dlatego nie istniała nigdy ani formalna podstawa, ani polityczna możliwość do mitycznego „zawetowania Zielonego Ładu”. Państwa wetując sobie wzajemnie kolejne elementy stanowiska, mogły jedynie wybrać jeszcze więcej milczenia w tej sprawie i tym samym dać KE jeszcze więcej pola do samowoli. Nie byłoby to zgodne z polskim interesem, który zakładał zawsze potrzebę możliwie najszerszej kompensacji kosztów transformacji. W 2014 był to Fundusz Modernizacji, który dał Polsce ponad 100 mld zł. Dziś jest to dodatkowe 65 mld zł ze Społecznego Funduszu Klimatycznego.

Te rozwiązania mogłyby być znacznie bezpieczniejsze dla Europy, gdyby państwa UE zdecydowały się na pełniejsze wykorzystanie swoich prerogatyw do wyznaczenia warunków brzegowych legislacji. Nie zrobiły tego – po pierwsze – z powodu rosnącej słabości wewnętrznej. Coraz więcej państw, także tych największych jest reprezentowane na szczytach UE przez przywódców, których mandat jest chwiejny. Drugi element to fakt, że w polityce klimatycznej różnice interesów państw, sektorów gospodarki i grup społecznych są bardzo duże. Rozchwiane, często silosowe rządy coraz słabiej ogarniają tę złożoność. Trzeci element to pokusa – stara jak sama UE – chowania się za Brukselę w prezentacji trudnych i kontrowersyjnych decyzji. Z tego wszystkiego bierze się rosnąca praktyczna przewaga KE wobec państw, która owocuje brakiem właściwej oceny politycznej poszczególnych projektów i brakiem realistycznego podejścia.

Nie istniała nigdy ani formalna podstawa, ani polityczna możliwość do mitycznego „zawetowania Zielonego Ładu”

W efekcie mamy coraz częściej do czynienia z technokratycznym dyktatem, często oderwanym od realiów społecznych i ekonomicznych bardzo zróżnicowanych państw UE, które z uwagi na liczne kryzysy przestają być zdolne do wytyczenia projektu europejskiego na przyszłość. Stanowi to egzystencjalne zagrożenie dla samej UE. Wydaje się, że od pewnego czasu rozumieją to państwa. KE się z tym godzi. Najsłabiej rozumie to PE.

Dlaczego w naszym interesie jest poprawa jakości energetycznej?

Rozwój technologii, mobilności, komunikacji powoduje, że nie ma dziś alternatywy dla systemu współzależności państw opartego na prawie i umiędzynarodowienie. Mimo to, organizacje wielostronne i instytucje obsługujące wymianę globalną są dziś pod rosnącą presją i krytyką. Rozwiązaniem – szczególnie dla kraju takiego jak Polska – nie jest bezwolne oczekiwanie na ich upadek. Wymagają one reformy, nie destrukcji. Podstawowym dziś wymiarem takiej zmiany jest przywrócenie poczucia wpływu obywateli na bieg zdarzeń. To siły pro-europejskie powinny podjąć hasło „take back control”. Inaczej – jak w Wielkiej Brytanii – będzie ono paliwem dla sił antyeuropejskich.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Polska nową Hiszpanią? Zmiany klimatyczne i rynkowe pchną do nas masy turystów

Kluczowym instrumentem w przypadku UE jest tu przywrócenie równowagi między państwami, z ich oceną i niezastąpioną kompetencją polityczną, a czynnikiem wspólnotowym, który z uporem zatrzymuje się na obrazie Europy, jako całości. Ten kluczowy błąd statyczny prowadzi do błędów politycznych. Nie pozwala dostrzec, że coś, co jest „europejską średnią”, politycznie bardzo często po prostu nie istnieje. Istnieją natomiast części składowe tej średniej – bardzo różne. Dlatego ocena skutków regulacji w UE powinna zejść na poziom krajów i regionów.

Taka logika będzie preferowała krajowy dobór środków do realizacji wspólnych celów, co radykalnie uzdrawia sytuację. Dobrze pokazuje to sukces programów wymiany pieców i termomodernizacji („Czyste Powietrze”, „Czyste Mieszkanie”) w Polsce. Poprawiono jakość 500 tys. budynków. Ich właściciele zamiast czuć przerażenie z powodu unijnych regulacji, byli zachęceni pomocą dotacyjną, by we własnym dobrze pojętym interesie realizować poniekąd… cele klimatyczne UE.

Poprawa jakości energetycznej naszego budownictwa leży w naszym interesie. Należymy do krajów o wysokiej energochłonności na tle Europy i za to płacimy. Powodem jest bardzo zła charakterystyka energetyczna budownictwa PRL oraz znacznej części budownictwa po 1989 r., kiedy to jednym z wymiarów patologii w mieszkalnictwie, była dominacja kryterium metrażu nad elementami jakościowymi w projektowaniu.

Nie mniej ważnym i pilnym zadaniem jest obniżenie emisyjności transportu, który za sprawą smogu generuje dziś rosnące koszty zdrowotne. Razem z kosztami złomowania, będą one poza kontrolą, jeśli z uwagi na nieskoordynowaną politykę w obszarze motoryzacji Polska na własne życzenie stanie się ulubionym adresem dla milionów starych samochodów z całego Zachodu.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Nowe dane na temat smogu. Tylko dwa państwa w Europie spełniają normy WHO

Strategicznie istotnym aspektem obniżania udziału paliw kopalnych w mieszkalnictwie i transporcie jest też zależność od Rosji i współfinansowanie jej budżetu wojennego. Akurat w Polsce hasło Zielonych – „Isolate Putin – insulate homes” powinno być rozumiane lepiej niż gdzie indziej.

Zamiast tej pozytywnej synergii między unijnymi pieniędzmi, krajowym wspieraniem efektywności energetycznej naszych domów i wychodzeniem z rosyjskiego importu paliw w Europie, za sprawą nieroztropnie projektowanych polityk mamy dziś do czynienia z największym zagrożeniem dla projektu europejskiego w historii.

Fakt planowej dezinformacji na gruncie skomplikowanej materii klimatu i energii, cynizmu niektórych polityków, budujących swoją popularność na przerażaniu ludzi, nie wyjaśnia tu wszystkiego. Aby zbudować odporność systemu politycznego na takie działania, musi on oferować więcej poczucia podmiotowości i kontroli po stronie państw i obywateli. Tego zabrakło przy projektowaniu sporej części polityki klimatycznej UE. Dziś otwiera się proces rewizji. Polska ma w tej sprawie wiele do wygrania.

Autor

Konrad Szymański

Członek Rady Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych

Lekkomyślne manipulowanie przy kosztach transportu i mieszkalnictwa po stronie zwykłych obywateli, razem z innymi elementami Zielonego Ładu demontuje zaufanie do projektu europejskiego w skali dotąd nieznanej.

Polska miała rację nie tylko w sprawie Rosji. Kiedy w 2020 roku ustalano brzegowe warunki dla tego projektu, Polska była jedynym krajem UE, który zdecydowanie się temu rozwiązaniu przeciwstawiał, przedstawiając wyliczenia, które dziś stanowią trzon argumentacji bardzo licznych sygnatariuszy apelu. Chodziło głównie o wysokie koszty dla obywateli i nieprzewidywalność dla gospodarki.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Publicystyka
Marek Kutarba: Czy Polska naprawdę powinna bać się bardziej sojuszniczych Niemiec niż wrogiej jej Rosji?
Publicystyka
Adam Bielan i Michał Kamiński podłożyli ogień pod koalicję. Donald Tusk ma problem
Publicystyka
Marek Migalski: Dekonstrukcja rządu
Publicystyka
Estera Flieger: Donald Tusk uwierzył, że może już tylko przegrać
Materiał Promocyjny
Sprzedaż motocykli mocno się rozpędza
Publicystyka
Dariusz Lasocki: 10 powodów, dla których wstyd mi za te wybory
Reklama
Reklama