Kazimierz Groblewski: Po debatach przed debatą, czyli drugie życie kandydatów po przejściach

Najbliższą debatę telewizyjną, a być może całe wybory, wygra kandydat, który zaproponuje nową świeżość, nowe otwarcie. Po prostu lepszą wersję siebie.

Publikacja: 21.05.2025 04:34

Kazimierz Groblewski: Po debatach przed debatą, czyli drugie życie kandydatów po przejściach

Foto: PAP/Piotr Polak/Tytus Żmiejewski


Jeśli Rafał Trzaskowski w najbliższym telewizyjnym starciu będzie się prezentował tak jak w czasie ostatniej debaty w TVP, przegra wybory. Musi dużo zmienić, żeby wszystko wygrać.

Z kolei Karol Nawrocki niby ma łatwiej, bo jest na fali. Ale to może go uśpić. On też potrzebuje nowego pomysłu, bo drugi raz takiej łaski niebios, jakiej niezasłużenie doświadczył w czasie tej pamiętnej debaty 12 maja, może się nie doczekać.

Debata TVP: Trzaskowski nie wyprowadził z równowagi Nawrockiego

12 maja w poniedziałek, po dwóch tygodniach codziennego słusznego łomotu, jaki Karol Nawrocki zbierał za okłamanie wyborców i oszukanie starszego człowieka, miał ostatecznie i widowiskowo utonąć w czasie debaty prezydenckiej wszystkich komitetów w TVP 1.

Ale gdy kandydat Koalicji Obywatelskiej zaczął odpowiadać na pierwsze pytanie, gdy zaskoczeni widzowie zobaczyli jego zmęczoną twarz, z wyrazem podirytowania, gdy zamiast merytorycznej odpowiedzi z widocznym rozdrażnieniem zaczepił Nawrockiego o sprawę kawalerki, od razu było wiadomo, że zadzieje się tu coś innego, czego nikt nie przewidział. I rzeczywiście, Karolowi Nawrockiemu zostało złożyć dłonie w wyuczonym geście à la prezydenckim i spokojnie odbić się od pytania słowami, że jego rywal próbuje go wyprowadzić z równowagi, ale on się nie da, bo szanuje widzów i odpowie na zadane przez dziennikarza pytanie.

Czytaj więcej

Sondaż: Polacy wskazali zwycięzców debaty z 12 maja

Rafał Trzaskowski się nie połapał, że każda afera ma moment przegrzania, który trzeba wyczuć, żeby na aferze nie stracić, zamiast zyskać. Jeszcze dwa, trzy razy szarpał rywala o to samo, coraz bardziej było to rozpaczliwe i bezradne. Było jasne, że przyszedł na debatę tylko z takim pomysłem na siebie, bez pomysłu awaryjnego. Sprawiał wrażenie coraz bardziej pogubionego, mowa jego ciała zdradzała, że już wie, że przegrywa i marzy tylko o tym, by ze studia telewizyjnego wyjść.

A kandydat obywatelski popierany przez PiS rozkwitał z każdym pytaniem. Wszystkiemu zaprzeczył i znalazł okazję do celnych ripost: a to wypomniał Trzaskowskiemu wiek, mówiąc, że w jego wieku warto byłoby już mieć wykrystalizowane poglądy, a nie je ciągle zmieniać. Zagadnął go o wydarzenia związane z eksmisją z jednej z kamienic warszawskich, w końcu zaproponował mu posadę ambasadora, gdy sam zostanie prezydentem. Przy tym pilnował wyuczonego gestu dłoni, wyprostowanej postawy, optymistycznego wyrazu twarzy, co było w dużym kontraście do gasnącego w oczach Rafała Trzaskowskiego.

Nawrocki uciekł spod sznura, a Trzaskowski przegrał na własne życzenie

Byłoby uproszczeniem powiedzenie, że ta debata przesądzi o wyniku polskich wyborów prezydenckich 2025, ale na pewno była przełomowym momentem w kampanii. Kandydaci wypowiedzieli w niej tyle słów, że teraz ważne jest mniej to, co mówią, ale jak mówią, jak się prezentują, ich mowa ciała.

Karol Nawrocki w czasie tej debaty uciekł spod sznura, w dodatku zaprezentował się w prezydenckim lukrze, a Rafał Trzaskowski popadł w ewidentne kłopoty na własne życzenie.  Efekty zobaczyliśmy w wyniku I tury. Trzaskowski dobrnął do niej na pierwszym miejscu, ale nie o takie I miejsce z tak niewielką przewagą chodziło.

Nawrocki: mała karta za krętactwo i błędy

Powodów, dla których Karol Nawrocki nie zasłużył sobie na to, by znaleźć się w miejscu, w jakim jest, czyli tylko 1,8 proc. za Rafałem Trzaskowskim, nie trzeba nikomu przypominać: niewymuszone okłamanie milionów telewidzów w czasie debaty w „SE” oraz wszystko, co się stało potem, czyli kolejne oszukańcze wypowiedzi i wersje. Ale przede wszystkim zawiódł Karol Nawrocki jako człowiek. Okazało się, że wartości, które ma na sztandarach, rozmijają się z wartościami, którymi kieruje się w życiu.

Czytaj więcej

Drugie mieszkanie Karola Nawrockiego. Co wiadomo w sprawie

Karola Nawrockiego mogłaby też spotkać kara za kilka innych rzeczy. Choćby za nieprzygotowanie do roli, którą postanowił zagrać. Każdego z kandydatów można byłoby pewno zagiąć szczegółowymi pytaniami z jakiejś dziedziny, np. o znajomość nazwisk prezydentów sąsiadujących z Polską krajów. Może też nie musiał znać rodzajów sił zbrojnych i orientować się w najważniejszych programach dozbrojenia Marynarki Wojennej, co Szymon Hołownia wykuł na pamięć. Ale skoro Nawrocki promuje się hasłem „Fedrować, wydobywać, rozwijać!”, to nie powinien się dać nabrać na przebiegle zadane pytanie o średnie roczne wydobycie węgla w zamkniętych kopalniach. Podobnie wstydliwym momentem dla kandydata wielokrotnie wspierającym się autorytetem Lecha Kaczyńskiego była nieznajomość słów Lecha Kaczyńskiego, że „Bez wolnej Ukrainy nie ma wolnej Polski”. Przykrycie tego ripostą, że to świadczy o tym, że jestem kandydatem niezależnym – też nie było przekonujące.

Trzaskowski nie powiedział stop nadużywaniu TVP w kampanii

Oczywiście, gdyby było coś na rzeczy z zarzutów Karola Nawrockiego, że służby specjalne i władze miasta Gdańska były zaangażowane na którymkolwiek etapie w rozniecanie tej afery afer, to byłoby to skandaliczne psucie państwa. Wtedy wina Trzaskowskiego za niepowstrzymanie tego byłaby bezsporna. Ale trzeba wyraźnie powiedzieć, że na to nie ma aktualnie dowodów.

Czytaj więcej

Pięć najważniejszych wniosków po I turze, którą wygrali Kaczyński i Tusk

Na pewno natomiast Rafał Trzaskowski mógł zareagować na liczne sygnały o zaangażowaniu mediów publicznych, zwłaszcza TVP na jego rzecz w kampanii. Te zarzuty to nie są wymysły. Wiele swoich głównych serwisów informacyjnych w tej kampanii telewizja publiczna przekształcała w wyciek nienawiści wobec Karola Nawrockiego. Rafał Trzaskowski nie miał w związku z tym pytań do TVP o równe prawa kandydatów, sprawiedliwy dostęp do czasu antenowego w telewizji publicznej, rzetelność informacji, misję telewizji publicznej. Kandydat hojnie przyjmował prezenty od telewizji, takie jak ostatni, czyli transmisja na żywo z jego wiecu w Tarnobrzegu w wieczorze wyborczym.

Za co Rafałowi Trzaskowskiemu powinno być głupio

Rafał Trzaskowski w tych wyborach często gra rolę tego złego. Bardzo dużo w jego kampanii zostało przekombinowane. Jego wygląd, wizerunek, który przez lata budował, zupełnie rozszedł się z jego postawą w debatach. To, co mówił, było inne niż to, czego się spodziewaliśmy. Uwierzył, że wyborcy siedzą w szufladach i wystarczy powrzucać do każdej z nich dla każdego coś miłego, by zabrali swoje graty i przeszli do jego szuflady. A to tak nie działa.

Wyborcy wszystko wybaczą, ale nie to, gdy ktoś udaje kogoś innego, niż jest. Za odbieranie ukraińskim kobietom 800+, które wychowują dzieci, więc nie pracują zawodowo, będzie się kiedyś Rafał Trzaskowski wstydził. Za mówienie o migracji językiem prawicy, bez ujawnienia żadnej wrażliwości choćby na los kobiet i dzieci przepychanych siłą przez polskie służby na drugą stronę granicy – będzie się kiedyś wstydził. Podobnie za wytykanie PiS-owi, że tworzył centra integracji dla migrantów.

Kim pan jest, panie Nawrocki? Kim pan jest, panie Trzaskowski?

Z wymyślonej przez jego doradców nowej wersji Trzaskowskiego, czyli macho, który nie cofa nogi, wyszedł rozdrażniony „nie wiadomo kto”. Wiemy, dlaczego wyborcy pytają: Kim pan jest, panie Nawrocki? Ale po dotychczasowej kampanii Trzaskowskiego, zwłaszcza po debatach, wyborcy też pytają: Kim pan jest, panie Trzaskowski?

Czytaj więcej

Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali

Patent nieodstawiania nogi przetestował Donald Tusk w wyborach parlamentarnych i tam się on sprawdził. Trzaskowski miał być takim Tuskiem, tylko że w wyborach prezydenckich. Ale Tusk jest jeden. Do Trzaskowskiego to zachłyśnięcie radykalizmem zwyczajnie nie pasuje.

Czy w ciągu tych dwóch tygodni Rafał Trzaskowski coś zmieni? Niestety, wpis Donalda Tuska po wyborach, że „ani kroku wstecz” brzmi jak nakaz: jedziemy tak jak dotychczas, nic nie zmieniamy, twórczo brniemy w kampanię negatywną.  Zabrakło nam w kampanii Rafała Trzaskowskiego, który zamiast puszczać oko do eurosceptyków, kwestionując Zielony Ład, powiedziałby: Zielony Ład to tylko ustawa, ustawę można naprawiać, ale zmiana klimatu to fakt. Czy temu pan zaprzecza, panie Nawrocki?

Wybory prezydenckie: chuligan jest jeden

Coś z podwórkowego chuligana, to, co u Trzaskowskiego jest sztuczne, ma natomiast Karol Nawrocki. Przyłapany na nieludzkich zachowaniach wobec starszego człowieka pozostał wiarygodny, bo to do niego jakoś pasuje i wszystko trzyma się kupy. A Trzaskowski, który nie został złapany na żadnym istotnym świństwie, ale z własnego wyboru udawał w kampanii, że jest kimś innym, niż jest, znalazł się na granicy ostatecznej utraty swojej wiarygodności. A kiedy polityk straci wiarygodność, gdy ludzie uznają, że nie wiedzą, kim on jest, to po nim.

Prawdopodobnie w końcu dojdzie do decydującej debaty i staną do niej z równymi szansami na sukces. Choć dynamika kampanii zdaje się być po stronie Karola Nawrockiego, to obie opcje wciąż są możliwe.

Kandydat Koalicji Obywatelskiej i kandydat obywatelski popierany przez PiS dostali bonus w postaci dwóch tygodni nowej szansy. Żaden z nich na ten bonus nie zasłużył. A jednak któryś z panów dostanie po tych dwóch tygodniach na pięć lat posadę prezydenta naszego pięknego i wyjątkowego kraju.


Jeśli Rafał Trzaskowski w najbliższym telewizyjnym starciu będzie się prezentował tak jak w czasie ostatniej debaty w TVP, przegra wybory. Musi dużo zmienić, żeby wszystko wygrać.

Z kolei Karol Nawrocki niby ma łatwiej, bo jest na fali. Ale to może go uśpić. On też potrzebuje nowego pomysłu, bo drugi raz takiej łaski niebios, jakiej niezasłużenie doświadczył w czasie tej pamiętnej debaty 12 maja, może się nie doczekać.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Marek Migalski: Faworytem w wyborach jest Nawrocki. Trzaskowski musi ryzykować
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Prawicy nikt z ksenofobii nie rozlicza
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”