Doradcy prezydenta – przede wszystkim lojalni

Bronisław Komorowski zawsze dobrze żył z ludźmi lewicy, ale to nie znaczy, że z nich zbuduje swoje zaplecze

Publikacja: 17.08.2010 03:49

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Tomasz Nałęcz doradcą prezydenta ds. dziedzictwa narodowego – to już pewne. Ryszard Kalisz szefem Kancelarii Prezydenta – to z kolei kaczka dziennikarska. Oba doniesienia coś jednak łączy – spekulacje, że prezydent Komorowski będzie rekrutował swoje zaplecze z lewicy.

Widać już wyraźnie, że nie zaprasza ludzi ze swojego dotychczasowego środowiska, czyli PO. Ministrowie z jego kancelarii – Jacek Michałowski, Dariusz Młotkiewicz, Jaromir Sokołowski – są z nim związani od lat. Ale to urzędnicy, nie politycy. Na dodatek prawie zupełnie nieznani opinii publicznej. Lojalni wobec Komorowskiego, a jednocześnie unikający gry na samych siebie.

Czy zatem Komorowski dla uniezależnienia się od PO sięgnie po ludzi związanych wcześniej z Aleksandrem Kwaśniewskim? Takie pogłoski krążyły wśród polityków i dziennikarzy. Argumentem za tym ma być wysunięcie kandydatury Marka Belki na szefa NBP oraz poparcie udzielone Komorowskiemu przez Włodzimierza Cimoszewicza przed pierwszą turą wyborów. Tyle że Belka został nominowany jeszcze przed wyborami – co można interpretować jako kampanijny chwyt. A Cimoszewicz poparł i na razie nic z tego nie wynikło. Niektórzy politycy lewicy drwią nawet, że zrobił to „za bezdurno”, bo Platforma nic mu w zamian nie dała.

Osoba z bliskiego otoczenia prezydenta przekonuje, że nie należy nadinterpretować zaproszenia dla Nałęcza. Uzasadnienie – według naszego informatora – jest prostsze. Prezydent ceni Nałęcza jako historyka (obaj są absolwentami Instytutu Historycznego UW), mieli przyjazne kontakty w Sejmie. Docenia też szerokie znajomości polityka lewicy. Na tę ostatnią zaletę Nałęcza trzeba jednak spojrzeć w kontekście tego, że dziś jest politykiem zmarginalizowanym. Komorowski ratuje go przed odejściem w polityczny niebyt.

Z tego powodu czymś zaskakującym byłby angaż dla Ryszarda Kalisza, cały czas czynnego, brylującego w mediach polityka SLD. Pogłoska o tym, że miałby zostać szefem kancelarii, wzięła się prawdopodobnie z nieporozumienia. Wiadomo, że Komorowski poszukuje prawnika. Kalisz miał zabiegać, aby tę funkcję objął znany warszawski sędzia.

Prezydent nadal jest na etapie kompletowania zespołu współpracowników i doradców. Potrzebuje kogoś, kto zajmie się kontaktami ze światem kultury, rzecznika prasowego, osoby odpowiedzialnej za sprawy społeczne. Na tym ostatnim stanowisku pałac najchętniej widziałby kobietę.

Z łatwością Komorowski mógłby obsadzić te stanowiska ludźmi związanymi z lewicą. Po 1989 r. miał zawsze dobre relacje ze środowiskami postkomunistycznymi. Jednak nie opłaci mu się oparcie się wyłączne na nich. Klucz doboru jest inny: lojalność wobec Komorowskiego, wysoka pozycja w swoim środowisku zawodowym i brak własnych ambicji politycznych.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości