Z analizy w sobotniej "Rz" wynika, że konwencja chicagowska mogła nie obowiązywać przy badaniu przyczyn katastrofy Tu-154. Nie stosuje się jej do wypadków samolotów państwowych, w tym wojskowych. MAK wziął z niej jedynie procedurę badania katastrof (załącznik 13). Oznacza to, że rząd – wbrew słowom premiera Tuska – może nie mieć jak odwołać się od wyników raportu wynikających z konwencji.

Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski odpowiada: "Nie mamy żadnej deklaracji ze strony rosyjskiej, że konwencja chicagowska strony rosyjskiej nie wiąże. Poczekajmy na informacje". Postawa "poczekamy, zobaczymy" mocno dziwi. Od dziewięciu miesięcy najwyżsi przedstawiciele rządu informowali, że strona rosyjska działa według konwencji chicagowskiej, i jest nią związana. A teraz chce czekać na jej deklarację.

Zatem czy Polacy wiedzą, czy nie, na jakiej podstawie prawnej działał MAK? Czy istnieje jakieś polsko-rosyjskie porozumienie, umowa lub inny dokument wykazujący, że strona rosyjska zobowiązała się do działania według konwencji? Kiedy i między kim zostało zawarte?

Czy rząd zapyta stronę rosyjską, czy ta zamierza respektować przepisy konwencji? Uzyskanie tej deklaracji jest kluczowe, bo dotychczasowe wypowiedzi zdają się temu przeczyć. Według konwencji Polska ma prawo do odwołania, tymczasem MAK twierdzi, że raport jest ostateczny. Czas najwyższy na jasną odpowiedź premiera.