Reklama

Diabelski dylemat: większe zadłużenie, czy wyższe podatki. Populizm w Polsce ma się dobrze

Położenia na stole podwyżki podatków w 2026 r. przez Ministerstwo Finansów można właściwie było się spodziewać. Oczywiście, na wszystko możemy – jako państwo – pożyczyć. Chętni się znajdą. Tak samo jak ekonomiści i politycy, którzy temu przyklasną.

Publikacja: 25.08.2025 05:02

Minister finansów Andrzej Domański

Minister finansów Andrzej Domański

Foto: Simon Wohlfahrt/Bloomberg

Najbardziej w 2026 r. wzrosnąć ma danina płacona przez banki, którym stawka podatku CIT poszybuje w górę z 19 do 30 proc., większa ma być akcyza na alkohol (wzrost o 15 proc. w porównaniu do 2025 r.) oraz papierosy, do tego wyższy podatek cukrowy oraz od wygranych losowych (z 10 do 15 proc.). Ale na tym nie koniec szukania dodatkowych przychodów do budżetu państwa. I tak, w 2026 r. wyższa będzie składka zdrowotna, zmniejszony zostanie limit wydatków w firmach na samochody z silnikiem spalinowym i wejdzie w życie obowiązek korzystania z Krajowego Systemu e-Faktur (KSeF), co ma uszczelnić system podatkowy i dać dodatkowe miliony (miliardy?) budżetowi państwa.

Czytaj więcej

Ministerstwo Finansów podniesie podatek dla banków o ponad 50 proc.

Ile pieniędzy brakuje w budżecie państwa

Ale rzeczywistość nie zostawia rządowi innego wyjścia. Oto po siedmiu miesiącach tego roku dochody budżetu wyniosły 313,8 mld zł, czyli tylko niespełna połowę planu na 2025 r. Rozczarowują wpływy z podatku VAT i akcyzy, bo przecież w danych nie widać, aby konsumenci nagle złapali się mocniej za portfele. Dlatego – choć wydatki z budżetu idą właściwie zgodnie z planem – deficyt jest już na poziomie 54,3 proc. założonego na cały ten rok.

Nie dziwi więc, że na wieść o takim stanie kasy państwa pojawiły się głosy o możliwej potrzebie nowelizacji tegorocznego budżetu. Jednak resort finansów dość szybko odpowiedział, że nad nią nie pracuje. Pozostaje więc dokręcenie śruby, aby poprawić skuteczność w zbieraniu podatków i przesunięcie części wydatków na przyszły rok. Ale też tylko takich, których efektu nie odczują na własnej skórze wyborcy.

Czytaj więcej

Wielkie poszukiwania pieniędzy do zasypania wielkiej dziury w budżecie
Reklama
Reklama

Ćwiczenia z populizmu przed wyborami w 2027 r. 

Rząd jest bowiem pod presją, bo przecież wszystkie zachwyty premiera i ministra finansów nad tym, w jakim tempie rośnie polska gospodarka (słuszne, bo jest to faktem i duża część Europy nam tego zazdrości) i że już za chwil kilka przegonimy światowe potęgi i że wejdziemy do G20, czyli klubu 20 najbogatszych państw świata wyborcy odbierają w większości jako komunikat o nadlatujących helikopterach z pieniędzmi. Dla wszystkich i na wszystko.

Presję wzmaga opozycja, od Konfederacji, przez Prawo i Sprawiedliwość po partię Razem, dla których nie ma raczej znaczenia, na jak wielki kredyt będziemy żyć, bylebyśmy tylko szastali na lewo i prawo pieniędzmi, a o spłatę zadłużenia niech się martwią inni, w kolejnej kadencji Sejmu. Zresztą, przykład dał już rząd Mateusza Morawieckiego.

Swoje dokłada również prezydent Karol Nawrocki, którego jedną z pierwszych inicjatyw ustawodawczych jest projekt wprowadzenia zerowego PIT-u dla rodzin z dwójką i więcej dzieci dla dochodu poniżej 140 tys. zł. na osobę. Pomysł zarówno kosztowny dla budżetu (według szacunków MF – 29,1 mld zł), jak i nietrafiony, bo nie zyskają na nim rodziny, które najbardziej potrzebują pomocy. Na tym się pewnie kreatywność prezydenta Nawrockiego nie skończy. A biorąc pod uwagę postulaty, z jakimi szedł w kampanii do Pałacu, może nas srogo kosztować. Jak policzyliśmy w „Rzeczpospolitej”, w pesymistycznym scenariuszu nawet 125 mld zł.

Czytaj więcej

„Pancerz podatkowy" Nawrockiego. Ile to będzie kosztować?

Lista wydatków: wojna, droga energia, wyścig technologiczny

Ale największą presję na budżet wywiera otoczenie. Trudno dziś oczekiwać – choć bardzo wszyscy byśmy tego chcieli – że wojna Rosji z Ukrainą skończy się lada dzień. Musimy się zbroić, by Putin za kilka lat nie wskazał palcem swym żołnierzom Polski. Niewiele czasu zostało nam też na przeprowadzenie energetycznej transformacji, inaczej polski biznes, przywalony kosztami energii, nie będzie w stanie konkurować na światowych rynkach. Poważnie musimy stanąć w globalnym wyścigu technologicznym, inaczej – jeśli nam się to uda – do G20 wejdziemy, ale tylko na chwilę, przywitać się.

Oczywiście, na to wszystko możemy – jako państwo – pożyczyć. Chętni, by otworzyć nam linię kredytową z wysokim limitem się znajdą. Tak samo jak ekonomiści i politycy, którzy temu przyklasną. Tylko czy sami żyją na kredyt? I czy przyznają szczerze, że są po prostu populistami?

Najbardziej w 2026 r. wzrosnąć ma danina płacona przez banki, którym stawka podatku CIT poszybuje w górę z 19 do 30 proc., większa ma być akcyza na alkohol (wzrost o 15 proc. w porównaniu do 2025 r.) oraz papierosy, do tego wyższy podatek cukrowy oraz od wygranych losowych (z 10 do 15 proc.). Ale na tym nie koniec szukania dodatkowych przychodów do budżetu państwa. I tak, w 2026 r. wyższa będzie składka zdrowotna, zmniejszony zostanie limit wydatków w firmach na samochody z silnikiem spalinowym i wejdzie w życie obowiązek korzystania z Krajowego Systemu e-Faktur (KSeF), co ma uszczelnić system podatkowy i dać dodatkowe miliony (miliardy?) budżetowi państwa.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama