Z Ministerstwa Kultury, gdzie w czwartek ogłoszona została „Strategia wspierania kultury pamięci”, do redakcji wracałam spacerem przez plac Piłsudskiego. Akurat rozpoczęła się zmiana warty. Zatrzymałam się, by dołączyć do turystów, którzy znaleźli się w tym miejscu właśnie po to, by ją zobaczyć. Nigdy wcześniej o tym tak nie myślałam: w Warszawie, podobnie jak w innych stolicach, każdego dnia kultywuje się w ten sposób tradycję i dba o pamięć. To więcej niż turystyczna atrakcja. Historia jest ważna.
Kuratorzy wystawy „Nasi chłopcy” wypowiedzieli się politycznie
Na stronie Muzeum Historii Polski, gdzie zawisł wspomniany dokument, czytamy, że „państwo polskie potrzebuje spójnej, przemyślanej i długofalowej polityki historycznej”. Co na to jej przeciwnicy? Nawet jeśli to tylko gra, pojęcie jest w obiegu. Jaką politykę historyczną proponuje dyrektor Marcin Napiórkowski, to inna rzecz. Tekst oczywiście w „Rzeczpospolitej” zrecenzuję.
Postępowi intelektualiści, przeciwni polityce historycznej, generalnie lubią zaklinać rzeczywistość. Zamiast „abrakadabra” mają swoje zaklęcia: „Nie jesteśmy politykami” (choć w kolejnych instytutach i muzeach są z politycznego nadania) i „Nie uprawiamy polityki historycznej” (podczas gdy organizacja takiej, a nie innej wystawy wypełnia jej definicję; nie wspominając już nawet o tym, że brak polityki historycznej jest polityką historyczną). Tak więc kuratorzy prezentowanej w Muzeum Gdańska wystawy „Nasi chłopcy” wypowiedzieli się politycznie – i nic w tym złego, nie rozumiem tylko, po co udawać, że jest inaczej.
Czytaj więcej
Mogła być dyskusja. Jest konkurs na najgłupszy komentarz. Wygrywa Jarosław Kaczyński. Drugie miej...