W Polsce byłoby gorzej beze mnie - mówi Magdalena Środa

Każde głupstwo wypowiedziane przez utytułowanego księdza, mimo że jest w sukience ?(a nic tak ostatnio ?nie porusza hierarchów, ?jak myśl o chłopcach przebranych w sukienki) ?– jest przyjmowane jako prawda objawiona – mówi Elizie Olczyk filozofka.

Aktualizacja: 11.01.2014 18:10 Publikacja: 11.01.2014 12:00

Magdalena Środa

Magdalena Środa

Foto: Fotorzepa/ Dominik Pisarek

Jak pani odebrała prowokację Katarzyny Bratkowskiej, która oznajmiła, że przerwie ciążę w Wigilię, „żeby było śmieszniej"?

W zalewie głupstwa, które nas otacza, prowokacje są czasami konieczne. Znam Katarzynę Bratkowską od wielu lat i wiem, że lubi prowokować. W wielu sprawach ma radykalne poglądy, których nie podzielam, w tej jednak – nie jestem oburzona.

Ostatnio na łamach „Rzeczpospolitej" przyznała się do tego, że jest komunistką.

Ma bardzo mocno lewicowe przekonania. Ale w porównaniu z radykalizmem prawicy Kasia Bratkowska nie reprezentuje żadnej skrajności. Jej prowokacja jest niczym, przy – na przykład – wypowiedziach księdza Dariusza Oko, który opowiada, że gender jest jak nazizm i maoizm, i że gotów jest umrzeć w walce z nim. To jest dopiero prowokacja! Albo hucpa.

Katolikom nie było do śmiechu, gdy usłyszeli zapowiedź pani Bratkowskiej w kontekście wigilii Bożego Narodzenia. Była to więc prowokacja ciężkiego kalibru.

Nie sądzę, by wigilia Bożego Narodzenia była jakimś dniem szczególnie „antyaborcyjnym"

Katolikom? Wszystkim? Ktoś zrobił badania? Nie. Tu chodzi raczej o kilku katolickich publicystów, których oburza nawet prezerwatywa i to w roboczy dzień. Sądzę poza tym, że to właśnie katolicy mają problem z niechcianą ciążą, bo liberałki i kobiety lewicy używają środków antykoncepcyjnych. Wiele katoliczek w – na przykład – wielodzietnych rodzinach przeżyło bezradność i traumę związaną z niechcianą ciążą i próby pozbycia się jej. Poza tym nie sądzę, by wigilia Bożego Narodzenia była jakimś dniem szczególnie „antyaborcyjnym". U nas nastroje antyaborcyjne wynikają nie z religijnej wiary, tylko z tego, że jakiś ważny polityk rozgląda się za wsparciem przed wyborami i dostrzega je wśród hierarchów, wtedy mamy wzmożenie prac nad projektami ustaw rygoryzujących prawo aborcyjne albo nasłuchiwanie krzyków zamrażanych zarodków. Zrobił na tym karierę Gowin, teraz robi ją Zoll. I to jakoś nikogo nie dziwi. A tylu dziwi się Kasi Bratkowskiej, która uchyliła rąbka tajemnicy: Tak, kobiety robią aborcję! Nawet w dni święte (lekarze mają wtedy więcej czasu, a ludzie mniej podejrzeń). A wracając do debaty. Jestem za jej przyzwoitą i rozsądną wersją, ale to nie radykalna lewica, która w Polsce składa się najwyżej z 10 osób, jest głównym „potworem". Najwięcej „potworów" jest dzisiaj wśród politycznych aktywistów Kościoła i hierarchów. Nie mam na myśli wspólnoty duchowej, jaką jest Kościół, a jego rozbudowane „ministerstwo propagandy". Przecież wypowiedzi biskupa Michalika, Hosera, księdza Oko, którzy manipulują ludźmi, strasząc „gender", powodują, że ci rzeczywiście boją się jakiejś tajemniczej „ideologii". Której nie ma! Każde chyba głupstwo wypowiedziane przez utytułowanego księdza, mimo że jest w sukience (a nic tak ostatnio nie porusza hierarchów, jak myśl o chłopcach przebranych w sukienki) – jest przyjmowane jako prawda objawiona! Choć tak naprawdę nie mogę się nadziwić, że gender wyszło poza mury uczelni.

Ale wyszło i dostało się np. do przedszkoli.

To nie akademickie gender, tylko edukacja równościowa. Ona jest w Polsce konieczna! A Kościół robi z tego summum malum.

Nie tylko Kościół przestrzega przed gender. Amerykanka Camille Paglia, która określa się jako feministka w opozycji, uważa, że gender prowadzi do ignorowania różnic między mężczyznami a kobietami i jest systemowym zastraszaniem mężczyzn.

Teza o zacieraniu różnic między płciami jest niepoważna. Mnie nie zależy na zacieraniu różnicy między mną a mężem, bo to pożyteczna ?i przyjemna różnica, tylko na tym, żeby on również sprzątał. Czy to jest zastraszanie mężczyzn?! ?Że jak będą sprzątali, to staną się kobietami? Nie. Staną się partnerami.

Myśli pani, że można to osiągnąć, przebierając chłopców za dziewczynki?

To jest nieuczciwe upraszczanie. Wychowanie równościowe służy przełamaniu szkodliwych stereotypów. Szkodliwych tak dla jednostek, jak i społeczeństwa. A jeśli chodzi o sukienki, to nie widzę nic złego w doświadczeniu, że pewien sposób ubierania (sukienki) ogranicza nas, a inny (spodnie) wyzwala. Pamięta pani czasy, gdy Kościół prowadził batalię o to, by kobiety nie chodziły w spodniach?! Spodnie – jakież to było grzeszne! Wychowanie równościowe otwiera horyzonty i wyzwala ze stereotypów, ale nie z płci! Wszędzie na świecie się je prowadzi! Cywilizowany świat otwiera się na równość i różnorodność.

Francja to bardzo nowoczesny multikulturowy kraj, a jednak odbywały się tam ogromne protesty przeciwko małżeństwom gejowskim.

Można się buntować, bo różnorodność na tym polega. Ale we Francji takie małżeństwa są zgodne z prawem. Jesteś katolikiem – buntuj się przeciw liberalnym zasadom, jesteś gejem – żeń się, jeśli chcesz. Na tym polega liberalna demokracja. Irlandia niedawno uchwaliła prawo do przerywania ciąży.

Tylko w sytuacji, gdy zagrożone jest życie kobiety. W Polsce prawo aborcyjne jest bardziej liberalne.

Pani żartuje! W Polsce oprócz prawa są – w każdym szpitalu – księża i strach, że przeprowadzenie zabiegu legalnej aborcji złamie karierę lekarzowi. Mamy sporo procesów w Strasburgu, dotyczących łamania prawa kobiet, które miały prawo zrobić aborcję, ale „system" nie zadziałał, bo lekarze się bali. Teraz będzie strach przed wykonywaniem badań prenatalnych, bo prof. Zoll zaczął nagle bardzo bać się o życie „dzieci poczętych". Całe życie się nie bał, a dziś – jakoś tak przed wyborami – zaczął. Gdy partie „Pana Boga" i ich liderzy dojdą do władzy, kobiety mogą w ogóle stracić część praw.

Demonizuje pani i Kościół, i prawicę.

Nie. Gdy np. Zoll zostanie prezydentem, wprowadzi na pewno oficjalną kontrolę płodności (jak w Rumunii) i zakaz spożywania alkoholu i jazdy na rowerach dla kobiet. Za kilka lat pracodawcy nie będą chcieli zatrudniać kobiet, bo to jest... gender. W przedszkolach chłopcy będą wychowani na prawdziwych macho, a dziewczynki na posługaczki. Będzie zgodnie z tradycją. Gdyby jednak Kościół był rozsądny, to wiedziałby, że feministki są jego największym sojusznikiem. Feministkom tak samo jak Kościołowi nie podoba się np. „seksualizacja" dziewczynek. Kiedy są małe, daje im się kosmetyki do zabawy, urządza się konkursy missek, a gdy są trochę większe, spędzają przed wyjściem do szkoły godzinę przed lustrem, żeby zrobić z siebie obiekt seksualny. Stoi za tym wielki przemysł. Kościół miałby w nas sojusznika, gdyby chciał temu przeciwdziałać. Tyle że Kościół woli oskarżać „gender" o seksualizację dzieci niż walczyć z konsumpcyjnym systemem, który z takiej seksualizacji żyje.

Zapewne chodzi o edukację seksualną od przedszkola.

Edukacja to nie jest seksualizacja, to jest ochrona przed seksualizacją i przed pedofilią. Edukacja jest niezbędna, żeby dzieci rozumiały, jak są wykorzystywane i przez konsumpcjonizm, i przez pedofilów. Dlatego trzeba edukować już od przedszkola.

Część rodziców tego nie akceptuje. Chyba mają do tego prawo?

Gdyby rodzice nie chcieli uczyć dzieci zasad higieny (a zdarzało się tak), to też mieliby do tego prawo? Dlaczego? Jestem pewna, że wielu rodziców, gdyby mogło, nie pozwoliłoby na nauczanie dzieci np. matematyki, bo to ich zakompleksia, biologii, bo jest ewolucjonistyczna, lub fizyki, bo sami jej nie rozumieją. Czy na to też mamy pozwolić? Z seksualnością jest podobnie. Nie widzę powodu, dla którego jedne dzieci mogą posiadać wiedzę o ciele i procesach, które w nim zachodzą, a inne nie.

Czy pewne sfery wychowania, np. edukacja seksualna, nie powinny być zarezerwowane dla rodziców?

To raczej wychowanie religijne powinno być zarezerwowane dla rodziców, bo wiara ma charakter emocjonalny i irracjonalny, a seksualność jest przedmiotem wiedzy, której rodzice często nie posiadają. Większość rodziców nie potrafi rozmawiać z dziećmi o ich fizjologii, a co dopiero o seksie, i to najczęściej ci rodzice nie życzyliby sobie również, by robił to nauczyciel. Dlaczego jedne dzieci mają więc żyć w kompletnej ignorancji, ?a drugie mogą posiadać wiedzę? Wszystkie dzieci i tak mają łatwy dostęp do pornografii, kto je może przed tym ochronić? Obowiązkiem szkoły jest prowadzenie edukacji seksualnej, bo wiedza jest zawsze pewną ochroną.

Można odnieść wrażenie, że jedyną rolą, jaką pani widzi dla kobiety, jest urodzić dziecko, a reszta należy do państwa.

Nieprawda. Rodzina jest ważna, buduje relacje, przekazuje uczucia, to ma ogromną wartość. Ale wiedza (np. na tematy seksualne czy moralności życia publicznego) i pewne umiejętności (np. obywatelskie) są i powinny być domeną szkoły.

To dlatego feministki nie poparły akcji państwa Elbanowskich w sprawie posłania sześciolatków do szkół?

Decyzja w tej sprawie nie powinna należeć do rodziców, tylko do specjalistów. Różne są powody zatrzymywania dzieci w domu i nie jest powiedziane, że każda rodzina tylko dlatego, że jest rodziną, zapewnia dzieciom należytą opiekę i wiedzę. Jedni rodzice to robią, inni – nie. Dzieci mają prawa i nie są już własnością rodziców, choć przez setki lat były. Rozwijają się szybciej niż powszechnie się myśli i szybciej niż dawniej trzeba je wdrażać w relacje i wartości społecznego współżycia. A akcja państwa Elbanowskich to udany przypadek rodzinnego biznesu, ale dzieciom to nie służy.

Czy gender będzie elementem tegorocznej kampanii wyborczej?

Możliwe, bo świetnie się nadaje do nawalanki między politykami, podlizywania się Kościołowi, a poza tym każde głupstwo w sobie pomieści. Politycy to kochają.

Kto pani zdaniem wygra wybory do Parlamentu Europejskiego?

Czarnym koniem wyborów mogą być młodzi nacjonaliści, którzy wymknęli się spod kontroli PiS. Zbiorą dużo głosów w kościołach i na stadionach, co niestety może dać im sukces.

O pani też była mowa – że będzie pani kandydowała do Parlamentu Europejskiego z list Twojego Ruchu.

Myślę o tym. Jednak moje plany są bardziej naukowe niż polityczne. Nie jestem zbyt zainteresowana europarlamentem. Bardziej martwi mnie sytuacja w Warszawie niż w Brukseli. Tak sobie myślę, że w Polsce byłoby gorzej beze mnie.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości