Uchodźcy to zadanie dla państwa

Z przyjmowaniem uchodźcy jest trochę jak z urodzeniem dziecka. To decyzja na całe życie. A uchodźcy mają zazwyczaj żony, dzieci i rodziców, tak więc jest to decyzja porównywalna z założeniem rodziny wielodzietnej.

Publikacja: 12.10.2015 21:58

Uchodźcy to zadanie dla państwa

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Tak to wygląda z punktu widzenia tych, którzy mają zapewnić przybyszom z zagranicy mieszkanie, zadbać o ich wykształcenie i znaleźć dla nich pracę. Czyli z punktu widzenia gospodarzy gmin.

To na samorządy rząd chciałby zrzucić obowiązek roztoczenia opieki nad uchodźcami, choć to on wziął na siebie to zobowiązanie, ulegając naciskom Berlina i Brukseli.

Efekty spychania odpowiedzialności na najniższy szczebel administracji opisujemy w dzisiejszej „Rzeczpospolitej" – na razie prawdopodobnie ledwie kilka gmin wyraziło gotowość przyjęcia uchodźców. Skoro gmin jest w Polsce prawie 2,5 tysiąca, a mieszka w nich 38 milionów ludzi, to nawet „minimalne zainteresowanie" nie wydaje się tu właściwym określeniem.

Gminy słusznie uważają, że pomoc dla uchodźców, podobnie jak dla repatriantów, to zadanie dla państwa, dla najwyższego szczebla administracji. To tam mają się pojawiać odpowiednie pomysły (ciągnąca się przez dekady kwestia repatriacji najlepiej pokazuje, że rzadko się pojawiają) i stamtąd powinny pochodzić pieniądze na ich realizację.

Oczywiście będą tacy, którzy powiedzą, że niechęć gmin do udostępniania uchodźcom mieszkań komunalnych i załatwiania im pracy jest dowodem na to, w jak rasistowskim i ksenofobicznym społeczeństwie żyjemy.

Ale się mylą (co oczywiście nie oznacza, że w Polsce nie ma ksenofobii). Uchodźcy nie przyszli do Polski i nie zostali z niej wyrzuceni. Przyszli gdzie indziej, a Polska część z nich przyjmie. Rząd nie umiał jednak wyjaśnić, że zgadzamy się na to, aby nie dostarczyć Niemcom i Junckerowi argumentu do odrzucania na forum unijnym wszystkich polskich postulatów w przyszłości. To sensowne tłumaczenie, ale go nie użyto we właściwym momencie.

Może być więc tak, że zabawa w spychanie odpowiedzialności doprowadzi do tego, że zostaniemy ze stosunkowo niewielką liczbą uchodźców, którymi nie ma się kto zająć. Mogliby to uczynić najżarliwsi zwolennicy całkowitego otwarcia kraju na imigrantów, ale oni, jak się okazuje, nie mają w domu miejsca (są tam już psy i koty), dlatego, choć nienawidzą Kościoła, to podchwytują słowa papieża i ochoczo wysyłają przybyszów do parafii. Jakby nagle stali się zwolennikami sojuszu państwa i Kościoła.

Najwyraźniej są świadomi, że emocje, które dziś nimi kierują, szybko wyparują. A dzieci i uchodźcy zostają na zawsze, wymagają więc przemyślanych decyzji.

Tak to wygląda z punktu widzenia tych, którzy mają zapewnić przybyszom z zagranicy mieszkanie, zadbać o ich wykształcenie i znaleźć dla nich pracę. Czyli z punktu widzenia gospodarzy gmin.

To na samorządy rząd chciałby zrzucić obowiązek roztoczenia opieki nad uchodźcami, choć to on wziął na siebie to zobowiązanie, ulegając naciskom Berlina i Brukseli.

Pozostało 85% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

analizy
Jacek Nizinkiewicz: Zbigniew Ziobro ma siłę, żeby stanąć przed komisją ds. Pegasusa
analizy
Wojna Rosji z Ukrainą dobiega końca. Zachód szuka salomonowego rozwiązania
Publicystyka
Artur Bartkiewicz: Jarosław Kaczyński niczego nie zapomniał i niczego się nie nauczył
analizy
Rafał Trzaskowski stawia na bezpieczeństwo, KO ogłosi kandydata na początku grudnia
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Ursula von der Leyen proponuje „pisizm” w sprawie funduszy regionalnych