Modelowe rozwiązanie – jak się dziś szeroko wskazuje - podsuwa m.in. tzw. klauzula rebus sic stantibus, uregulowana w art. 357
1
kodeksu cywilnego. Przypomnijmy, że chodzi o przypadek, w którym z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków spełnienie świadczenia byłoby połączone z nadmiernymi trudnościami albo groziłoby jednej ze stron rażącą stratą – czego strony nie przewidywały przy zawarciu umowy. Wówczas sąd może, po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego, oznaczyć sposób wykonania zobowiązania, wysokość świadczenia lub nawet orzec o rozwiązaniu umowy. Jednak czy powyższa klauzula rzeczywiście może stanowić remedium na problemy przedsiębiorców i pozwoli na uzyskanie orzeczenia w rozsądnym czasie?
Jak do tej pory wydziały gospodarcze sądów były nadmiernie obciążone sprawami, a realnie (z doświadczeń niżej podpisanego) na wyznaczenie rozprawy trzeba było czekać przeciętnie około pół roku. Dodajmy tu, że w Polsce jest około 2 milionów przedsiębiorstw. Nawet, gdyby pozew z powodu nadzwyczajnej zmiany stosunków złożyło tylko 15% przedsiębiorców, oznaczałoby to przypływ w polskich sądach 300.000 nowych spraw. A są to szacunki bardzo ostrożne, przykładowe.