Rzeczpospolita: Już rok temu kierowany przez pana Instytut Badań Strukturalnych zaproponował wprowadzenie w Polsce jednej umowy o pracę jako remedium na problemy związane z nadużywaniem umów cywilnoprawnych w miejsce etatów. Skąd ten pomysł?
Piotr Lewandowski: Pomysł został przez nas podpatrzony na Zachodzie. Francja, Hiszpania, czy Włochy od lat zmagają się z tzw. dualizmem na rynku pracy, związanym z różnymi uprawnieniami pracowników w zależności od rodzaju umowy, na jakiej są zatrudniani. Co ciekawe, tylko w Polsce ten problem dotyczy kontraktów cywilnych. Na razie jedynie Włosi w marcu tego roku wprowadzili takie rozwiązania w życie.
Jak pan ocenia propozycję przedstawioną przez Platformę Obywatelską w ostatni weekend?
Jest zbyt ogólnikowa, by ocenić ją jednoznacznie. Pamiętajmy jednak o tym, że od przyszłego roku wejdzie w życie nowelizacja kodeksu pracy, która wyrównuje okresy wypowiedzenia dla umów na czas określony i nieokreślony. Nowelizacja ta wprowadza także limit zatrudnienia na umowach terminowych w jednej firmie do maksymalnie trzech lat, czyli trzech miesięcy na okresie próbnym i 33 miesięcy pracy na maksymalnie trzech umowach o pracę. Patrząc na okres wypowiedzenia, nie będzie miało już znaczenia, jaka umowa zostanie zawarta. Pracodawca jednak nadal nie będzie musiał podawać uzasadnienia wypowiedzenia umowy terminowej. Istotna różnica wynikająca z propozycji PO jest taka, że obowiązek uzasadniania wypowiedzenia jednolitego kontraktu dotyczyłby tylko umów trwających dłużej niż trzy lata. To pomysł, z którym trudno się zgodzić, sprzeczny z ideą jednolitego kontraktu.
Na czym polegałoby pogorszenie warunków zatrudnienia pracowników?