Tak Sąd Apelacyjny w Krakowie uzasadnił swój wyrok w sprawie sporu między przedsiębiorcą a towarzystwem ubezpieczeń o zapłatę odszkodowania z polisy od kradzieży z włamaniem.
Wyjechał przez zamkniętą bramę
Spółka z o.o. domagała się zasądzenia od pozwanego ubezpieczyciela odszkodowania za ciągnik skradziony przez nieznanych sprawców. Pojazd stał na placu składowym ogrodzonym parkanem z drucianej siatki. W nocy plac był oświetlony, a przez całą dobę monitorowany przez kamerę rejestrującą obraz, zainstalowaną na budynku stojącym na placu. Mimo tych zabezpieczeń pewnej grudniowej nocy, tuż przed godz. 23, nieznany sprawca przedostał się na teren placu, uruchomił ciągnik i wyjechał nim, forsując bramę wjazdową. Zdarzenie zostało nagrane przez kamerę monitoringu.
O kradzieży zawiadomiono policję – śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców, choć sam ciągnik został odnaleziony po siedmiu miesiącach. Tyle że w stanie niekompletnym i uszkodzony. Nie miał tabliczki znamionowej, opona prawego przedniego koła była przecięta i nadawała się do wymiany, podobnie jak lewy tylny błotnik. Prawa strona maski silnika została wgnieciona i zarysowana po obu stronach, uszkodzony był uchwyt na napoje w kabinie, pękło prawe lusterko zewnętrzne.
Był parkan i kamera, nie było człowieka
Zanim ciągnik odnaleziono, spółka zgłosiła szkodę ubezpieczycielowi. Ten odmówił jednak wypłaty odszkodowania twierdząc, że plac nie pozostawał pod stałym nadzorem ubezpieczonego w rozumieniu ogólnych warunków ubezpieczenia. Wskazywały one, że „za pomieszczenie należycie zabezpieczone uznaje się również plac składowy pod stałym nadzorem ogrodzony parkanem z siatki drucianej lub murowanym względnie żelbetonowym płotem i oświetlony w porze nocnej".
Przed sądem spółka domagała się zasądzenia 155,5 tys zł, bo do takiej kwoty ubezpieczyciel ponosił odpowiedzialność zgodnie z umową. Ubezpieczyciel wnosił o oddalenie powództwa. W jego ocenie w czasie kradzieży mienie na placu składowym pozostawało poza jakąkolwiek kontrolą, gdyż pracownicy spółki przebywali w tym czasie na weekendowym szkoleniu. Dopiero po powrocie z tego szkolenia, dwa dni po zdarzeniu, zgłosili kradzież policji.