Co to jest zasada negatywnej wolności związkowej

Pracownicy mają prawo pozostawać poza związkiem i informacji o nich nie wolno przekazywać organizacjom wbrew woli tych osób. To tzw. zasada negatywnej wolności związkowej

Publikacja: 29.03.2013 02:00

Polega ona na tym, że każdy pracownik ma prawo być poza organizacją i nie może ona ingerować w sprawy indywidualne niezrzeszonych.

Reguła ta wynika z art. 3 ustawy, a jej istotą jest swoboda pracownika w zakresie niewstępowania lub niekorzystania z pomocy związków zawodowych i nie może on ponosić za to żadnych negatywnych konsekwencji. Podkreśla ją art. 59 Konstytucji oraz wiele aktów międzynarodowych (m.in. art. 20 ust. 2 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka; art. 8 Międzynarodowego Paktu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych oraz w art. 11 Wspólnotowej Karty Podstawowych Praw Socjalnych Pracowników).

Nie ulega wątpliwości, że kierowanie przez pracodawcę indywidualnych pytań w każdym wypadku narusza zasadę negatywnej wolności związkowej u nieobjętych obroną organizacji. Dzieje się tak niezależnie od tego, jakie informacje pracodawca przekazuje związkowi (czy są to tylko imię i nazwisko pracownika, czy także informacja o zamierzonej przez szefa czynności wobec tej osoby).

Argument dotyczący ochrony danych osobowych pojawił się w dyskusji stosunkowo niedawno. Moim zdaniem, to jedynie wygodny pretekst używany przez związki, które jeszcze przed uchwaleniem ustawy o ochronie danych osobowych, a w szczególności przed wydaniem (opartej na błędnym rozumieniu pojęcia „inywidualnej sprawy") interpretacji GIODO odmawiały przedstawiania imiennych list pracowników.

Robiły to z innego, ważnego powodu, czyli obawy przed ujawnieniem rzeczywistych rozmiarów uzwiązkowienia. W praktyce w niektórych zakładach bywa ono znacznie mniejsze niż wynika z przedstawianych pracodawcom informacji o liczbie związkowców na podstawie art. 251 ustawy.

Potwierdzenie można znaleźć choćby w tym, że przedstawianiu zbiorczych list przeciwstawiają się (powołując się na ochronę danych osobowych pracowników) związki, a nie sami uzwiązkowieni pracownicy jako główni zainteresowani.

Przekazywanie imiennych list osób objętych obroną w sposób oczywisty ujawnia rzeczywisty rozmiar członkostwa związkowego. Brak realnego mechanizmu jego weryfikacji powoduje dużą swobodę organizacji w określaniu poziomu uzwiązkowienia. Dlatego uważam, że obrona przed wdrożeniem realnego i sprawnego sposobu sprawdzenia tego poziomu jest dla organizacji sprawą najwyższej wagi.

Odmawianie pracodawcom prawa żądania imiennych list objętych obroną związkową i kamuflowanie w ten sposób swojej przynależności związkowej nie może też stanowić narzędzia ochrony przed potencjalnymi szykanami pracodawcy. Każdy pracownik wstępujący do związku musi i liczy się z tym, że szef dowie się o tym i wykorzysta tę informację zgodnie z jej celem. Prawo przewiduje natomiast odpowiednie instrumenty obronne na wypadek szykanowania podwładnego przez szefa w związku z jego członkostwem w organizacji.

Kierowanie indywidualnych pytań do związków powoduje ponadto, że na zwolnienia lekarskie idą ci, którzy zostali uprzedzeni przez związki o zamierzanym ich zwolnieniu. W ten sposób uniemożliwiają pracodawcy rozwiązanie umowy o pracę. To jeden z głównych powodów liczebności umów na czas określony, których zamiaru wypowiedzenia nie trzeba konsultować. Interpretacja SN wspierająca konieczność kierowania indywidualnych pytań do związków przysporzy dodatkowego argumentu dla dalszego zwiększenia tych angaży.

SN w uzasadnieniu uchwały z 21 listopada 2012 r. w ogóle nie odnosi się do tych problemów praktycznych. Tymczasem są one kluczowe przy wykładni art. 30 ust. 21 oraz funkcjonowaniu związków.

Tu jeszcze warto odnieść się do stwierdzenia SN, że pracownik powinien być informowany o wystąpieniu pracodawcy do związku z pytaniem o objęcie go obroną oraz o udzieleniu szefowi takiej informacji. Biorąc pod uwagę ustawę o ochronie danych osobowych, należy zgodzić się ze stanowiskiem SN.

Niemniej jednak kierowanie indywidualnych pytań do związków i informowanie o tym zatrudnionych rodzi szczególne ryzyko nadużyć, gdyż uprzedzeni pójdą na zwolnienia lekarskie. Nadużyciom tym można zapobiec, przyznając pracodawcy prawo żądania imiennej listy. Przekazując wykaz, związek zawodowy informowałby o tym pracownika. Szef uzyskiwałby natomiast informację o objęciu podwładnego obroną i nie musiałby występować z indywidualnym pytaniem, minimalizując tym samym ryzyko nadużyć ze strony podwładnego.

Nie da rady zastosować

Sąd Najwyższy pomija też kwestię wykonalności zaproponowanej przez siebie wykładni art. 30 ust. 21 ustawy.

W zakładach, gdzie działa kilkadziesiąt różnych organizacji związkowych (np. w Poczcie Polskiej czy PKP), kierowanie przez pracodawcę indywidualnych pytań o objęcie obroną każdego pracownika do każdego związku jest po prostu niewykonalne.

Przyjmując zatem wykładnię SN, w wielu wypadkach pracodawca zostałby pozbawiony fizycznej możliwości wykonania swojego obowiązku wynikającego z tego przepisu albo przynajmniej jego realizacja spowodowałaby nadmierne, nieuzasadnione trudności.

Polega ona na tym, że każdy pracownik ma prawo być poza organizacją i nie może ona ingerować w sprawy indywidualne niezrzeszonych.

Reguła ta wynika z art. 3 ustawy, a jej istotą jest swoboda pracownika w zakresie niewstępowania lub niekorzystania z pomocy związków zawodowych i nie może on ponosić za to żadnych negatywnych konsekwencji. Podkreśla ją art. 59 Konstytucji oraz wiele aktów międzynarodowych (m.in. art. 20 ust. 2 Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka; art. 8 Międzynarodowego Paktu Praw Gospodarczych, Społecznych i Kulturalnych oraz w art. 11 Wspólnotowej Karty Podstawowych Praw Socjalnych Pracowników).

Pozostało 87% artykułu
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP