Sprawa dotyczyła 8 tys. zł kary za wykonywanie transportu drogowego bez wymaganego zezwolenia. Wszystko zaczęło się od zatrzymania do kontroli pojazdu, na którego drzwiach i masce był napis „drewno kominkowe i opałowe". Przewożone nim było pocięte drewno.
Inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego ustalili, że auta nie prowadził jego właściciel. Była nim osoba prowadząca działalność. Potwierdzał to wygenerowany przez kontrolujących wydruk z Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej.
W protokole wskazano, że zatrzymanie miało miejsce na drodze gminnej. Kierujący nie miał zaświadczenia na przewozy drogowe na potrzeby własne, licencji na transport drogowy rzeczy ani zezwolenia na wykonywanie zawodu przewoźnika drogowego. Nie przedstawił badań lekarskich, psychologicznych. Nie okazał też dokumentu przewozowego potwierdzającego, skąd i dokąd przewożone jest drewno ani kto jest jego właścicielem. Okazało się, że kierowca jest synem właścicielki pojazdu, który odmówił odpowiedzi na pytania (podpisał protokół z kontroli).
To był przejazd kontrolny
Matka kierowcy wyjaśniła, że w dniu kontroli pojazd był naprawiany przez jej syna. Ten po zakończeniu naprawy dokonał próby drogowej wymagającej przejazdu z ładunkiem drewna w celu obciążenia tylnego zawieszenia. Tłumaczyła, że w dniu kontroli towar nie był sprzedawany ani rozładowywany. Przejazd miał charakter prywatny, nie był związany z działalnością firmy. Był wykonywany przez syna, który jest współwłaścicielem auta i nie musi informować jej, gdzie się nim porusza.
Syn nie jest związany z jej firmą żadną umową. Ma uprawnienia do naprawy pojazdów i tylko pomaga jej w firmie. Tłumaczyła, że nie wiedziała o konieczności posiadania zaświadczenie na wykonywanie przewozów na potrzeby własne. Uzyskała je później. Wcześniej jej firma go nie posiadała, podobnie jak licencji na wykonywanie transportu drogowego rzeczy.