Przyjmowanie nazwiska żony przez męża to zjawisko, które nie umyka uwadze ekspertów i urzędników, choć trudno uchwycić je w konkretne statystyki. Zwykle przybiera ono formę utworzenia nazwiska dwuczłonowego: jeden to to pozostawione przez mężczyznę kawalerskie, drugi – to, które dostaje po partnerce. Przyjęcie takiego rozwiązania – jak pokazał ostatnio przykład astronauty Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego, męża posłanki KO Aleksandry Uznańskiej-Wiśniewskiej – wciąż budzi jednak żywe zainteresowanie (fraza dotycząca tego aspektu życia Polaka, który poleci w kosmos, biła rekordy popularności wśród tych wyszukiwanych przez internautów w sieci), a czasem i krytykę.
Czytaj więcej
Zainteresowanie kwestią podwójnego nazwiska astronauty Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego to dowó...
– Osobiście nie mam nic przeciwko temu, by to zjawisko się upowszechniało. Sam jestem przykładem osoby, która drugi człon swojego nazwiska przyjęła od żony, choć ona pozostała przy swoim panieńskim. Dla mnie był to wyraz miłości, szacunku, uznania dla tradycji rodzinnych, równouprawnienia, po prostu naturalnych zmian społecznych – komentuje dr Mirosław Boruta Krakowski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie.
Tradycja trzyma się mocno? Urzędy stanu cywilnego nie liczą, ale szacują
Danych dotyczących liczby konkretnych przypadków próżno szukać w urzędach stanu cywilnego. Jak informuje kierownik gdyńskiego USC Inocenta Nycz, oba warianty takiego rozwiązania (kiedy to mąż przejmuje nazwisko żony lub oboje przyjmują to dwuczłonowe), to wciąż przypadki sporadyczne.
– Ostatni taki przypadek odnotowaliśmy w tym miesiącu; wówczas to mąż przyjął nazwisko żony – podkreśla.