Nie tylko niemieckie urzędy ds. młodzieży (Jugendamty) budzą kontrowersje. Postawa polskich instytucji również. W efekcie o tym, czy polski sąd i centrum pomocy rodzinie działały zgodnie z prawem w sprawie Alishy Steward, rozstrzygnie Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu.
Alishę, 14-letnią obywatelkę niemiecko-amerykańską, Jugendamt odebrał rodzicom i zamknął w niemieckim zakładzie opiekuńczym z powodu niewydolności wychowawczej rodziców. Alisha i jej matka uciekły w kwietniu do Polski. W sprawę włączyła się nasza policja, a także wymiar sprawiedliwości. Sąd Rejonowy w Lęborku skierował ?25 kwietnia Alishę do pogotowia rodzinnego w Zielinie. Stąd urzędnicy niemieckiego Jugendamtu odebrali ją i wywieźli w nieznane miejsce. Dotąd niemiecki urząd nie odpowiedział na pismo z prośbą o informację o miejscu pobytu dziewczynki.
Sprawa Alishy zawiśnie na wokandzie w Strasburgu. Pełnomocnik rodziny skierował 28 sierpnia do Trybunału skargę przeciwko Polsce.
– Naruszono m.in. art. 5 i 8 europejskiej konwencji o ochronie praw człowieka, a więc prawo do wolności osobistej i życia rodzinnego – wylicza Markus Matuschczyk, adwokat, pełnomocnik rodziny.
Jego zdaniem postanowienie SR w Lęborku nie ma podstawy prawnej. – Niemiecki urząd nie złożył wniosku o wydanie dziecka, a bez tego nie można było dokonać zabezpieczenia – mówi Matuschczyk. I dodaje, że powinno się tu stosować konwencję haską dotyczącą uprowadzenia dziecka.