Taki wniosek płynie z analizy aktualnej sytuacji i perspektyw rozwoju układów zbiorowych pracy w Polsce, która była omawiana na czwartkowym połączonym posiedzeniu zespołu ds. prawa pracy i zespołu ds. rozwoju dialogu społecznego Rady Dialogu Społecznego ( RDS).
Przypomnijmy, że układy zbiorowe pracy to porozumienia, w których pracownicy (reprezentowani przez związki zawodowe) oraz pracodawcy ustalają wzajemne prawa i obowiązki w sposób odmienny, niż wynika to z przepisów kodeksu pracy. Dzięki temu np. sposób wynagradzania i premiowania w firmie może być lepiej dostosowany do specyfiki działania danego przedsiębiorcy. Ustalone w układzie zasady nie mogą być jednak mniej korzystne dla pracowników niż przepisy powszechnie obowiązujące. Ze wspomnianej analizy wynika jednak, że nie cieszą się one dużą popularnością.
– Jeśli chodzi o dynamikę zawierania układów ponadzakładowych [mogących obejmować dowolną liczbę różnych zakładów – przyp. red.], to po 2014 r. aktywność w zasadzie zamarła. W 2014 r. zarejestrowano bowiem dwa ostatnie układy wielozakładowe – wskazywał prof. Łukasz Pisarczyk, jeden z autorów raportu.
Czytaj więcej
Wielu pracowników administracji państwowej i samorządowej nie może być objętych układem zbiorowym pracy.
Nie lepiej wygląda też sytuacja zakładowych układów zbiorowych (zawieranych na poziomie danego przedsiębiorstwa). Co prawda w latach 1995–2019 zarejestrowano ich ponad 14 tys., jednak w ostatnim czasie było ich niewiele (w 2021 r. 48 układów, natomiast w 2020 r. – 49).