Podróbki są wszechobecne na polskim rynku. Od lat mimo zgłaszania przez pokrzywdzonych na policję (szczegóły patrz grafika) zaledwie 20 proc. takich spraw trafia do sądów. Powodów jest kilka. Organy ścigania chętnie np. umarzają postępowania z art. 24 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
Gra niewarta świeczki
– Często postępowanie dotyczy kilku sztuk zajętych bluzek czy kosmetyków. Wartość przedmiotów jest niewielka, a zlecenie ekspertyzy biegłemu przekraczałoby ją kilkakrotnie. Nie opłaca się więc przeprowadzać dowodów. Stąd właśnie tyle umorzeń – tłumaczy policjant Marek Jarmoliński.
Inny powód to, jak wynika z raportu przygotowanego przez Instytut Wymiaru Sprawiedliwości (autorką jest Dagmara Milewicz-Bednarska), swoiste przyzwolenie na wprowadzanie do obrotu skopiowanych produktów i marginalizacja problemu przez policję.
„Ujawnianie przez policję przestępstwa kopiowania zewnętrznej postaci produktów podczas rutynowych kontroli należą zdecydowanie do rzadkości. Prawie 90 proc. zawiadomień o popełnieniu przestępstwa złożyli pokrzywdzeni" – napisano w raporcie.
Przeprowadzone badania pokazały niechęć organów ścigania do wyczerpującego gromadzenia materiału dowodowego i wszechstronnego badania wszystkich okoliczności sprawy.