Decyzje o ostatecznej treści art. 212 k.k. zapadną najwcześniej 27 sierpnia. Wówczas to Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości, spotka się po raz drugi z wydawcami, dziennikarzami, redaktorami naczelnymi, Helsińską Fundacją Praw Człowieka i Stowarzyszeniem Gazet Lokalnych. Wszyscy oni są zagorzałymi przeciwnikami pozostawienia w kodeksie karnym artykułu przewidującego karę do roku pozbawienia wolności za zniesławienie w środkach masowego przekazu. Zgodnie twierdzą, że dla ochrony dóbr osobistych zupełnie wystarcza droga cywilna.

Pierwsze spotkanie odbyło się wczoraj. Przeciwnicy art. 212 przekonywali ministra, że  przepis jest nadmierną i niepotrzebną sankcją za słowo. Padały przykłady kuriozalnych procesów właśnie z tego artykułu. Minister Jarosław Gowin nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji, ale jak wiadomo, nie należy on do zwolenników wykreślenia artykułu z kodeksu. Podczas spotkania przedstawiciele resortu przywoływali badania przeprowadzone wśród sędziów. Tylko w pięciu sądach opowiedziano się za wykreśleniem art. 212, reszta była temu przeciwna.

Rezygnacja z kary więzienia za zniesławienie jest praktycznie przesądzona. Co do tego zgodni są zarówno szefowie resortu sprawiedliwości, jak i Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego. Prawie pewna jest też korekta przepisu. Chodzi o ograniczenie jego działania tylko do umyślnego podawania nieprawdy, stawiania nieprawdziwych zarzutów. Tam, gdzie w grę wchodzi ocena czy opinia, właściwa byłaby jedynie droga cywilna.

Przeciwnicy przepisu zorganizowali wspólną akcję społeczną pod hasłem „Wykreśl 212". Twierdzą, że artykuł często uderza w odpowiedzialnych obywateli, którzy ujawnili opinii publicznej nieprawidłowości lub fakty związane z osobami pełniącymi funkcje publiczne, a uczynili to w dobrej wierze, w interesie społecznym. Zwracają także uwagę, że źle funkcjonujące instytucje publiczne (w tym policja, prokuratura, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Fundusz Ochrony Środowiska, inne urzędy) pozywają do sądu z art. 212 k.k. osoby ośmielające się je krytykować. Nawet wypowiadanie opinii o ich złym funkcjonowaniu naraża ich klientów, petentów i bezstronnych obserwatorów, jakimi są np. dziennikarze, na procesy karne.