Izba Nadzwyczajna SN zwróciła łódzkiemu Sądowi Okręgowemu do ponownego rozpoznania wyrok skazujący Wojciecha Biedronia, dziennikarza tygodnika „Sieci" i wPolityce.pl, na 3 tys. zł grzywny za pomówienie sędziego Wojciecha Łączewskiego.
Wyrok ten i surowszy pierwszej instancji wywołały gesty solidarności różnych mediów, w tym „Rzeczpospolitej", i Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP, które od lat postulują zniesienie procesu karnego w takich sprawach, by nie służył krępowaniu prasy.
Czytaj też: Łączewski – Biedroń, czubek góry lodowej
Tłem sprawy są głośne swego czasu rzekome wpisy sędziego Łączewskiego na fałszywym koncie twitterowym Tomasza Lisa, czemu sędzia od początku zaprzeczał, powołując się na opinię biegłego. Tę sprawę w wielu tekstach opisywał także Biedroń. Łączewski, wtedy jeszcze sędzia (odszedł z zawodu), postawił dziennikarzowi w prywatnym akcie oskarżenia kilkanaście zarzutów i za kilka Sąd Rejonowy w Łodzi skazał go na 25 tys. zł grzywny na podstawie art. 212 kodeksu karnego. Sąd Okręgowy uznał go za winnego tylko dwóch i zmniejszył grzywnę do 3 tys. zł.
Skargę nadzwyczajną od tego wyroku wniósł prokurator generalny, wskazując, że przeniesienie sędziego do innego wydziału miało bezpośredni związek z medialnymi doniesieniami na jego temat, a różnice między postępowaniem wyjaśniającym i dyscyplinarnym nie są powszechnie znane. Sankcje karne są w tym wypadku zupełnie nieadekwatne.