O instytucji prezydenckiego prawa łaski było ostatnio głośno za sprawą niepełnosprawnego Radka Agatowskiego, w którego sprawach zapadło siedem prawomocnych wyroków za kradzież. Wniosek o jego ułaskawienie jest już u prezydenta, ale ten nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. Bronisław Komorowski bardzo oszczędnie korzysta z prawa łaski. Za poprzednich prezydentów na wolność wychodzili skazani za kradzieże, oszustwa, śmiertelne wypadki samochodowe, a także gangsterzy.
Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że 22 lata temu do prezydenta trafiało 1,2 tys. wniosków o ułaskawienie. W minionym było ich 5,7 tys. To już trzeci rok, kiedy takich wniosków przybywa. Ze statystyk wynika jednak, że były lata dużo bardziej obfite – w 2001 r. wniosków było 8,1 tys.
Ułaskawienie to wyjątkowa instytucja. Polega na darowaniu kary lub złagodzeniu wyroku. Niektórzy uważają, że niepotrzebnie.
Prawo łaski ma swoich zwolenników i przeciwników. Pierwsi uważają, że jest konieczne i historycznie uzasadnione. Drudzy, że niepotrzebne, a bywa, że i szkodliwe. Dotychczasowi prezydenci korzystali z tej instytucji z różnym zaangażowaniem. Lech Wałęsa ułaskawił 3454 osoby, Aleksander Kwaśniewski – 3295 w pierwszej kadencji urzędowania i 993 osoby w drugiej, Lech Kaczyński 202, a prezydent Komorowski do tej pory niewiele ponad 80 osób. Prezydent ułaskawia często osoby, które i tak przebywają na wolności, korzystając przykładowo ze wstrzymania albo odroczenia wykonania kary. Ułaskawił pięć takich osób w połowie kwietnia i dwie latem tego roku.
Prawo łaski to wyjątkowa instytucja i powinno się z niej rzadko korzystać