- Nie przyznaję się do jakiejkolwiek winy, nie zasługuję na karę. Działałem ściśle w zgodzie z moimi obowiązkami, które nakłada na mnie pełnienie mandatu posła, wcześniej na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, dziś polskiego posła do Parlamentu Europejskiego – przekonywał Grzegorz Braun, podczas poniedziałkowej rozprawy przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Pragi Południe. Polityk zapewniał też, że działał „w interesie publicznym, przejawiając troskę o zachowanie standardów cywilizacyjnych i standardów praw ustrojowych” oraz zasad konstytucji.
Czytaj więcej
Poseł Konfederacji Grzegorz Braun na sejmowym korytarzu użył gaśnicy. Użył jej, by zgasić świece...
Grzegorz Braun odpowiada za zgaszenie świec chanukowych gaśnicą w Sejmie. „Chlubię się tym, że staję przed sądem”
Zarzuty, które legły u podstaw aktu oskarżenia przeciwko Braunowi, dotyczyły nie tylko użycia gaśnicy w Sejmie i zgaszenia świec chanukowych, ale też m.in. wtargnięcia do budynku Narodowego Instytutu Kardiologii i zaatakowania jego dyrektora, dr. Łukasza Szumowskiego oraz zniszczenia choinki w budynku krakowskiego sądu okręgowego. Wszystkie swoje czyny Braun postrzega jednak zupełnie inaczej niż prokuratura.
– Chlubię się tym, że staję przed sądem dlatego, że ośmielałem się występować w interesie moich rodaków, Polaków, w obronie moich współobywateli. Bo bronię przed uciskiem reżimu covidowego, przed rytualną przemocą i pedagogiką wstydu, uprawianą najbezczelniej przez Niemców w Polsce – mówił Braun. – I broniłem moich rodaków przed rytualnym – dosłownie i w przenośni – manifestowaniem żydowskiej supremacji na terenie Rzeczypospolitej Polskiej w miejscu tak istotnym, kluczowym, centralnym dla stanowienia prawa w Polsce – podkreślał.
Europoseł – w przysługującej mu jako oskarżonemu swobodnej wypowiedzi przed sądem – przekonywał, że postępowanie w jego sprawie to „proces polityczny”, zaś on sam został w nim już oskarżony i skazany. A „wyrok śmierci, co najmniej cywilnej” jest wykonywany na nim codziennie „przez media i władzę”.