Reklama

Reforma PIP: Gra o miliardy z KPO, decydującą rolę odegra PiS?

Reforma Państwowej Inspekcji Pracy staje się jednym z najtrudniejszych testów dla koalicji. Od jej losów zależą miliardy złotych z KPO, ale też przyszłość rynku pracy w Polsce. Polityczna gra rozegra się w Sejmie, gdzie decydującą rolę może odegrać PiS.

Publikacja: 08.12.2025 17:00

Od głosów PiS zależeć może reforma PIP

Od głosów PiS zależeć może reforma PIP

Foto: PAP

W tej historii jest wszystko. Miliardy złotych z Krajowego Planu Odbudowy, czyli z flagowej obietnicy Koalicji Obywatelskiej. Przepychanki wewnątrz rządu, tożsamość Lewicy w Polsce, ambicje i plany. A także – co mało kto dostrzega – przyszłość polskiej gospodarki. Bez dwóch zdań procedowana obecnie reforma Państwowej Inspekcji Pracy oceniana jest jako jedna z największych zmian prawa pracy od dekad. To jeden z najważniejszych dziś projektów ministry Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Zmobilizowały się przeciwko niemu potężne siły i środki nacisku, również takie, których nie widać na pierwszy rzut oka. Bardziej przebija się to, że rozwiązanie jest kontrowersyjne dla niektórych przedsiębiorców i koalicjantów.

Czytaj więcej

Włodzimierz Czarzasty będzie skrzydłowym Donalda Tuska? Koniec miękkiej gry w Sejmie

Miliardy z KPO w rękach PiS? Sejmowe starcie w styczniu 

Na początku grudnia projekt został zatwierdzony przez Stały Komitet Rady Ministrów (SKRM). Kolejnym krokiem jest dyskusja na temat projektu na posiedzeniu rządu, co zgodnie z naszymi informacjami ma nastąpić jeszcze w grudniu. Po tym, jak projekt opuści Radę Ministrów, zaczyna się kolejny etap gry – czyli starcie w Sejmie. Przypomnijmy: to jest projekt rządowy. A w umowie koalicyjnej zapisano jasno, że projekty rządowe mają być głosowane w Sejmie pod rygorem dyscypliny.

Posłowie zajmą się projektem w styczniu przyszłego roku, czyli na kilkanaście miesięcy przed wyborami. I tu zaczynają się schody. W czwartek, 4 grudnia, tuż przed posiedzeniem Stałego Komitetu Rady Ministrów, w trakcie którego projekt został przyjęty (w złagodzonej wobec pierwotnych pomysłów formie) odbyła się konferencja PSL i przedstawicieli niektórych organizacji pracodawców oraz organizacji rolniczych. Ludowcy zapowiedzieli sprzeciw wobec projektu.

Reklama
Reklama

Przeciwni będą też niektórzy politycy Polski 2050 – zwłaszcza ci zgromadzeni wokół Ryszarda Petru. „Za” będą zapewne politycy partii Razem. Jeśli nic się w tych szacunkach nie zmieni, losy ustawy będą zależeć od tego, jaką decyzję podejmą posłowie PiS. Z naszych rozmów wynika jednak, że projekt Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie może w tej chwili liczyć na automatyczne poparcie polityków ugrupowania Kaczyńskiego. – Będą podziały w klubie. Dużo zależy też od ostatecznego podejścia Solidarności – mówi nasz dobrze poinformowany rozmówca. I zwraca uwagę, że do projektu nie będą przekonani liberalni (w sensie gospodarczym) posłowie, którym gospodarczo bliżej jest do Konfederacji. Skrzydło „solidarne” powinno być łatwiejsze do przekonania. 

Jeśli projekt wyjdzie z Sejmu, to trafi na biurko prezydenta Karola Nawrockiego. Tu również postawa Piotra Dudy, lidera Solidarności może okazać się kluczowa. Nasi rozmówcy z PiS wskazują, że obecne stanowisko Solidarności jest takie, że chociaż „S” popiera oczywiście kierunek, to ma uwagi, co do samego sposobu realizacji  postulatu zwiększającego uprawnienia PIP. Ostatecznie jednak trudno wyobrazić sobie, by związkowcy byli realnie przeciw takiej reformie. Bez poparcia PSL i części Polski 2050 rząd potrzebuje około 40 głosów, by reforma inspekcji pracy trafiła na biurko prezydenta. I to muszą być głosy PiS, bo wsparcie Konfederacji jest mało prawdopodobne. 

Debata o PiS dopiero się zaczyna. Rząd nie ma zbyt wielkiego pola manewru 

Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro projekt jest tak kontrowersyjny, to może rząd powinien sobie „darować” jego forsowanie. Tyle że nie ma takiej możliwości. Po pierwsze dlatego, że projekt realizuje kamienie milowe z KPO – zamiast pełnego ozusowania umów cywilnoprawnych, które wpisał jeszcze rząd Mateusza Morawieckiego, obecny rząd zdecydował się na wprowadzenie reformy PIP. A to oznacza, że brak jego szybkiej realizacji będzie skutkować  – co podkreśla też resort funduszy i rozwoju regionalnego kierowany przez Katarzynę Pełczyńską-Nałęcz – utratą miliardów z Krajowego Planu Odbudowy i późniejszymi karami dla Polski. Resort funduszy odpowiadał za rewizję KPO.

– To jest KPO? – dziwił się jeden z naszych rozmówców z PiS, gdy pytaliśmy go o poparcie dla tego projektu. Debata jeszcze się nie rozpoczęła. Uzyskanie środków z KPO to był i jest flagowy projekt, obietnica wyborcza Koalicji Obywatelskiej i jej sojuszników. 

Ale jest też argument dotyczący stabilności budżetowej, podkreślanej przez resort finansów i Andrzeja Domańskiego w licznych dokumentach rządowych, które Rada Ministrów już przyjęła, a które zawierają jako element stabilizacji fiskalnej państwa w średnim terminie (kluczowe dla KE) reformę PIP. Ministerstwo Finansów szacuje, a resort rodziny akcentuje, że konwersja umów B2B i zleceń na umowy o etat – rdzeń nowych kompetencji PIP – przyniesie znaczne wpływy do budżetu. To sugeruje, że Andrzej Domański wewnątrz rządu po cichu liczy na wejście w życie reformy. – Trudno sobie wyobrazić, że łatwo będzie komukolwiek stanąć przeciw funduszom z KPO, liczonym w miliardach złotych – mówi nam rozmówca z Lewicy. 

Reklama
Reklama

Więcej niż PIP. Debata o rynku pracy w Polsce nawet się nie zaczęła

Zmiana uprawnień PIP to nie tylko jedna z sektorowych polityk rządu. Ale też sprawa dużo szersza. I bardzo sprawnie komunikujący się resort rodziny może uderzyć w wiele tonów w tej debacie w 2026 r. Jeden zasadniczy dotyczy tego, jaki ma być model rozwoju Polski. Bo skoro ekonomiści wieszczą koniec tego, że Polska może konkurować niskimi kosztami pracy, to ucywilizowanie i koniec z segmentacją rynku pracy wychodzi temu naprzeciw.

Ale to dopiero początek. Druga kwestia to oczekiwania młodych ludzi. A jak już pisaliśmy, bez młodych trudno zdobyć lub utrzymać władzę siłom politycznym, nawet jeśli liczniejsi w Polsce są starsi wyborcy. Cała koalicja rządząca musi się z tym liczyć. A jak wynika z raportu WorkWarZ opisywanego w tym roku przez „Rzeczpospolitą” aż 74 proc. młodych ludzi z pokolenia Z wskazało, że etat jest ich preferowaną formą zatrudnienia, a tylko 3 proc. woli elastyczne formy zatrudnienia. To łączy się z trzecim tematem, który znajduje się dziś w centrum debaty ekonomicznej i częściowo politycznej – z demografią.

Alarmujące dane demograficzne w Polsce eksperci łączą nie tylko z kwestią mieszkalnictwa, ale też z niestabilną sytuacją na rynku pracy. Te wszystkie ważne argumenty polityczne mogą być podnoszone w Sejmie przez zwolenników reformy PIP. To starcie być może zdefiniuje początek roku w polskiej polityce.

A ponieważ to rok przedwyborczy – każdy argument, każda złotówka z KPO i każda przyjęta ustawa będą na wagę złota. 

 

Reklama
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
PiS chce przekonać młodzież. Partia Kaczyńskiego odwołuje się do pomysłu Charliego Kirka
Polityka
Kaczyński mówi, że PiS będzie chciał przekonywać do siebie głosujących na Brauna
Polityka
Polska ma być na rok zwolniona z relokacji migrantów. Rząd ogłasza sukces
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Jacek Sasin: Donald Tusk wpędza nas w izolację, jesteśmy w potężnej opresji
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama