Polacy wpadli przez aplikację FBI, która mogła działać jak Pegasus. Trwa bezprecedensowy proces

FBI pod przykrywką sprzedawała przestępcom aplikację, która pomogła rozpracować polski gang narkotykowy. Obrona oskarżonych uważa, że mogła ona działać jak Pegasus, a inwigilacja bez zgody sądu jest bezprawna. Dobiega końca bezprecedensowy proces.

Publikacja: 04.03.2024 13:20

Siedziba FBI w Waszyngtonie

Siedziba FBI w Waszyngtonie

Foto: PAP/Abaca

Sprzedawana pod przykrywką aplikacja Anom (ANØM) – instalowana w telefonach oferowanych na czarnym rynku – pozwalała FBI przechwytywać wymieniane przez przestępców wiadomości. Dla nich samych była ona wiarygodna – miała zapewniać im pełną anonimowość, bo aby móc z niej korzystać trzeba było zostać poleconym przez aktywnego już użytkownika.

Z aplikacji korzystali też członkowie polskiego gangu sprowadzającego z zagranicy narkotyki, które następnie wprowadzał do obrotu w Polsce. Przestępcy wpadli po tym, jak amerykańskie służby – na mocy tzw. umowy waszyngtońskiej z 2019 r. - przekazały informacje o ich biznesie polskiemu CBŚ, co pozwoliło postawić ich przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Część z nich poszła na współpracę z organami ścigania, pozostałych Sąd Okręgowy w Tarnowie nieprawomocnym wyrokiem, za przemyt i handel, skazał na kary więzienia – od trzech do dziewięciu lat. Nakazał im też zapłacić kary grzywny – do 100 tys. zł, a zyski z narkotykowego biznesu przepadły.

Czytaj więcej

Śledztwo w sprawie zakupu Pegasusa zostało wszczęte na nowo

Czy Anom działał jak Pegasus? 

Ostatecznie dziewięciu z oskarżonych odwołało się od wyroku, a proces toczy się przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie. Najpoważniejsze wątpliwości obrony dotyczą uznania dowodów z inwigilacji przeprowadzonej bez zgody polskiego sądu, co – jej zdaniem – naruszać mogło m.in. konstytucyjną wolność i ochronę tajemnicy komunikowania się oraz przepisy ustawy o policji, mówiące o kontroli operacyjnej.

–  Podkreślić należy, iż do przeprowadzenia jakiejkolwiek inwigilacji w Polsce potrzebna jest zgoda sądu, a w tym przypadku nie została ona wydana – mówi „Rzeczpospolitej” mec. Michał Barwacz, obrońca jednego z oskarżonych. – Moim zdaniem sąd apelacyjny powinien zweryfikować, czy dowody przeciwko oskarżonym, czyli materiały pochodzące z podsłuchów, mogą zostać wykorzystane przeciwko nim – precyzuje adwokat.

Jego poważne wątpliwości dotyczą też działania samej aplikacji. – Nie znamy faktycznych możliwości programu Anom, nie wiemy, czy nie działa on podobnie jak Pegasus, który może np. zmieniać treść wiadomości lub aktywować urządzenie i wejść w rolę administratora – wylicza mecenas.

Adwokat przypomina, że Pegasus przez ekspertów uznawany jest za oprogramowanie bardzo agresywne, zaś obrona oskarżonych w sprawie tarnowskiej nie ma pewności, czy Anom nie działa podobnie. – SO odrzucił ten argument. Dał wiarę stronie amerykańskiej wskazującej, iż wiadomości z telefonów, na których zainstalowany był Anom, trafiały na serwer nieznanego kraju trzeciego – wyjaśnia.

Według relacji mecenasa, „z opracowania sporządzonego przez osobę zajmującą się tematyką hackingu wynika, iż dane z telefonu trafiały na serwer końcowy, lecz za pośrednictwem szeregu innych serwerów i adresów IP, w tym tych znanych z działalności komercyjnej”. A to powoduje, że – zdaniem obrońcy – dostęp do wiadomości teoretycznie mogły też mieć „osoby trzecie”

Czytaj więcej

Wiceminister sprawiedliwości: Za Pegasusa zapłacono z Funduszu Sprawiedliwości

Niedługo mowy końcowe w procesie gangu 

Podczas poniedziałkowej rozprawy zeznania złożyli świadkowie powiązani z jednym z oskarżonych. Sąd odroczył ją do 21 marca; możliwe, że wtedy przewód sądowy zostanie zamknięty, co oznacza, że rozpocznie on odbieranie mów końcowych. 

Opracowanie i wykorzystanie Anoma pozwoliło amerykańskim służbom w latach 2018-2021 na przeprowadzenie operacji „Trojan Shield”, w którą zaangażowanych było tysiące funkcjonariuszy organów ścigania z wielu krajów, również państw europejskich. Akcja zakończyła się masowymi zatrzymaniami przestępców. 

Sprzedawana pod przykrywką aplikacja Anom (ANØM) – instalowana w telefonach oferowanych na czarnym rynku – pozwalała FBI przechwytywać wymieniane przez przestępców wiadomości. Dla nich samych była ona wiarygodna – miała zapewniać im pełną anonimowość, bo aby móc z niej korzystać trzeba było zostać poleconym przez aktywnego już użytkownika.

Z aplikacji korzystali też członkowie polskiego gangu sprowadzającego z zagranicy narkotyki, które następnie wprowadzał do obrotu w Polsce. Przestępcy wpadli po tym, jak amerykańskie służby – na mocy tzw. umowy waszyngtońskiej z 2019 r. - przekazały informacje o ich biznesie polskiemu CBŚ, co pozwoliło postawić ich przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Część z nich poszła na współpracę z organami ścigania, pozostałych Sąd Okręgowy w Tarnowie nieprawomocnym wyrokiem, za przemyt i handel, skazał na kary więzienia – od trzech do dziewięciu lat. Nakazał im też zapłacić kary grzywny – do 100 tys. zł, a zyski z narkotykowego biznesu przepadły.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konsumenci
Sąd Najwyższy orzekł w sprawie frankowiczów. Eksperci komentują
Prawo dla Ciebie
TSUE nakłada karę na Polskę. Nie pomogły argumenty o uchodźcach z Ukrainy
Praca, Emerytury i renty
Niepokojące zjawisko w Polsce: renciści coraz młodsi
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Aplikacje i egzaminy
Postulski: Nigdy nie zrezygnowałem z bycia dyrektorem KSSiP