Prowokacja dziennikarska: gdzie są granice

Dziennikarze w swojej pracy czasem balansują na granicy prawa. Jak daleko mogą się posunąć bez narażania się na sankcje?

Aktualizacja: 17.09.2012 10:30 Publikacja: 17.09.2012 09:27

Prowokacja dziennikarska: gdzie są granice

Foto: www.sxc.hu

Polskie prawo nie wyłącza odpowiedzialności karnej i cywilnej dziennikarzy za prowokacje, ale orzecznictwo sądów, także w Strasburgu, dopuszcza ją jako jedną, choć wyjątkową, formę ich działalności.

W piątek premier Donald Tusk mówił: – Mamy prawdopodobnie do czynienia z fałszowaniem e-maila i podawaniem się za Kancelarię Premiera, niewykluczone, że także z przestępstwem. Trudno sobie wyobrazić, aby pod pretekstem prowokacji dziennikarskiej fałszowano e-maile i wysyłano zapytania do urzędów. Musimy tę sprawę także od tej strony wyjaśnić.

Chodzi o opublikowaną przez „Gazetę Polską Codziennie" rozmowę prezesa gdańskiego Sądu Okręgowego z osobą, która – podając się za urzędnika Kancelarii Premiera – ustalała z nim szczegóły spraw szefa Amber Gold. Sędzia już złożył zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa: powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych (art. 230 § 1 kodeksu karnego).

Podobny kłopot miał swego czasu reporter TVN Grzegorz Kuczek, oskarżony przez prokuraturę o posługiwanie się podrobionym dowodem, którego użył, by udowodnić luki w systemie weryfikacji dokumentów w banku. Sąd Okręgowy dla Warszawy umorzył postępowanie, wskazując, że to działanie miało przedstawić zjawisko nielegalnego obrotu sfałszowanymi dokumentami. Wiadomo też, że dzięki prowokacji dziennikarskiej doszło do wykrycia wielu patologicznych zjawisk, w tym przestępstw.

Inny przykład: sprawę cywilną o ochronę dóbr osobistych wytoczył Łukasz K., ekspert sztuki i znawca malarstwa Franciszka Starowieyskiego, który dopuścił do sprzedaży fałszywego obrazu. Zamówienie go i wstawienie do domu aukcyjnego było prowokacją dziennikarzy, którzy chcieli pokazać braki polskiego rynku sztuki. Ekspert przegrał proces, a sądy nie podjęły zarzutu, że dziennikarze mogli się dopuścić fałszerstwa.

Według adwokata Krzysztofa Czyżewskiego granicę prowokacji wyznacza granica popełniania przestępstwa i zakaz kreowania rzeczywistości. Z tym że kreacja w gdańskiej sprawie (powołanie się na kancelarię) jest nieistotna prawnie, bo reakcja prezesa nie powinna zależeć od tego, czy dzwonił minister, dziennikarz czy zwykły obywatel. Nie wystarczy jednak samo formalne wypełnienie znamion przestępstwa, np. sfałszowanie dokumentu czy wysłanie fałszywego e-maila, gdyż należałoby dziennikarzowi jeszcze dowieść, że chciał dopuścić się przestępstwa.

Bywa, że prasa dostaje tylko owoce prowokacji obywatela, który np. nagrał przebieg rozprawy bez wiedzy sądu.

– Wtedy dziennikarz wypełnia tylko swoją rolę, przekazując istotne społecznie informacje. Ten zaś, kto dokonał nagrania, nie może się powoływać na prowokację dziennikarską – mówi adwokat Roman Nowosielski. – Może natomiast wskazywać, że inaczej nie mógł wykazać nieprawidłowości w funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości (z tym że powinien to czynić ze względu na interes społeczny, a nie prywatny). Może się też powoływać na znikomą szkodliwość czynu (formalnie naruszającego prawo), a w takim wypadku nie ma mowy o przestępstwie.

Wszyscy nasi rozmówcy są zgodni, że prowokacja dziennikarska może być przeprowadzona tylko wtedy, gdy przemawia za tym ważny interes publiczny, nieskuteczne są zaś  inne środki dziennikarskie.

m.domagalski@rp.pl

Granicą prowokacji dziennikarskiej jest jej cel. Społecznie pożyteczny pozwoli uznać ją za dopuszczalną. Prowokację dziennikarską tak jak policyjną powinno poprzedzać uzasadnione podejrzenie istnienia nieprawidłowości, które chce się „złapać na gorącym uczynku". Jest też do pomyślenia prowokacja, która nie jest poprzedzona uzasadnionym podejrzeniem, lecz ma wyłącznie charakter testu na prawidłowość działania instytucji lub zachowania konkretnego człowieka, urzędnika. Zawsze będziemy mieć do czynienia z cienką granicą dopuszczalnej mistyfikacji, a więc sposobu, w jaki prowokujący dziennikarz kreuje sytuację. Czy granica ta nie została przekroczona, odpowie nam wyłącznie wspomniany cel samej prowokacji, motywacja dziennikarza.

Polskie prawo nie wyłącza odpowiedzialności karnej i cywilnej dziennikarzy za prowokacje, ale orzecznictwo sądów, także w Strasburgu, dopuszcza ją jako jedną, choć wyjątkową, formę ich działalności.

W piątek premier Donald Tusk mówił: – Mamy prawdopodobnie do czynienia z fałszowaniem e-maila i podawaniem się za Kancelarię Premiera, niewykluczone, że także z przestępstwem. Trudno sobie wyobrazić, aby pod pretekstem prowokacji dziennikarskiej fałszowano e-maile i wysyłano zapytania do urzędów. Musimy tę sprawę także od tej strony wyjaśnić.

Pozostało 86% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów