Tegoroczne wakacje są ostatnimi, kiedy polscy kierowcy podróżujący za granicę i łamiący przepisy na drodze mają szansę na uniknięcie kary. Dziś tylko kilka krajów Unii konsekwentnie ściga kierowców bez względu na miejsce zamieszkania. Są to Niemcy, Austria, Włochy oraz Holandia. Państwa, w których złapany na fotoradar kierowca nie ma się raczej czego obawiać, to Bułgaria, Rumunia, Łotwa i Estonia.
Co robi niemiecka albo holenderska policja, by namierzyć „upolowanego" przez fotoradar Polaka? Zwraca się do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców w Warszawie, która pomaga w ustaleniu danych takiego kierowcy. W 2012 r. nadeszło 15 tysięcy takich zapytań.
Jednak od ujawnienia przez CEPiK danych właściciela auta do ściągnięcia mandatu jest dziś daleka droga. Policja przysyła bowiem wezwanie do właściciela, by albo zapłacił sam, albo wskazał kierowcę. Jeśli nie odpowiada albo odmawia odpowiedzi, wszystko zależy od zagranicznych urzędników.
– Często bacząc na spore koszty poszukiwań i wysokość mandatu, rezygnują z postępowania – mówi „Rz" Janusz Stefanowski, specjalista od bezpieczeństwa ruchu drogowego. Jeśli są uparci – kierują do polskich sądów wnioski o uznanie zagranicznych wyroków i egzekucję przez polskiego komornika.
Ten tryb zmieni się już za kilka miesięcy. 7 listopada wejdzie w życie nowelizacja kodeksu drogowego, którą wymusiła na Polsce unijna dyrektywa. Zobowiązała ona państwa członkowskie do utworzenia krajowych punktów kontaktowych, które będą udzielały informacji o właścicielu auta namierzonego przez fotoradar. Wymiana będzie się odbywać na zasadzie wzajemności.