Prawa do tego zadośćuczynienia przechodzi na najbliższych, ale córka rotmistrza nie wystąpiła o nie, a syn otrzymał połowę z „oszacowanej” krzywdy wyrządzonej temu bohaterowi jako człowiekowi – podkreślała sędzia Monika Łukaszewicz.
Ten przedwojenny oficer WP dobrowolnie dał się zatrzymać niemieckim okupantom w łapance na warszawskiej ulicy, by dostać się do Auschwitz i zdobyć informacje o zbrodniczej działalności Niemców w obozie, skąd uciekł i walczył w powstaniu warszawskim. 8 maja 1947 r. został jednak aresztowany przez służby PRL i po ponadrocznym skrajnie brutalnym szykanowaniu w mokotowskim więzieniu i sfingowanym procesie, skazany został na śmierć. 25 maja 1948 r. został rozstrzelany i potajemnie pogrzebany. Dopiero w 1990 r. Sąd Najwyższy uniewinnił go pośmiertnie i zasądził na rzecz jego żony, córki i syna Andrzeja 500 mln starych zł odszkodowania. Wtedy była to wysoka kwota. Zadośćuczynienie przewidziała dopiero tzw. ustawa lutowa z 1991 r., które w razie śmierci represjonowanego za działalność na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego przechodziło na ich najbliższych. Na podstawie tej ustawy syn rotmistrza zażądał od państwa 26 mln zł zadośćuczynienia.
Czytaj więcej
Drugą i ostatnią rozprawę ws. zadośćuczynienia dla syna ofiary mordu sądowego zajęły kwestia jakie zadośćuczynienie byłoby w tej sprawie sprawiedliwe.
Kluczowa stała się kwota zadośćuczynienia. Już na początku uzasadnienia wyroku sędzia wskazała, że nie chodzi o wynagrodzenie za działalność niepodległościową Witolda Pileckiego, ale jego cierpienia jako człowieka. Dlatego sąd wyjątkowe zasługi rotmistrza i nośność tej sprawy musiał zostawić za drzwiami i rozpatrywać jak szereg podobnych spraw.
Przechodząc do samej kwoty, sędzia wskazała, że musi brać pod uwagę kwoty zasądzane w podobnych sprawach, w których zadośćuczynienie „wyceniane” jest na ok. milion zł, oraz wymierzać je w kontekście sytuacji ekonomicznej i społecznej zwykłych obywateli. Przechodząc do konkretów, liczy się czas zadawania cierpienia (Pilecki przebywał w więzieniu nieco ponad rok, a niektórzy znacznie dłużej). Za to w skrajnie ciężkich warunkach: bicie, pozbawienie kontaktu z rodziną. – Nawet po śmierci „system” nie zostawił go w spokoju – powiedziała sędzia, nawiązując do ukrytego miejsca pochówku rotmistrza. Stąd kwotę zadośćuczynienia ustaliła na 3 mln zł, z czego synowi zasądziła połowę. Tyle, o co wnosił prokurator Filip Wolski. Wyrok nie jest prawomocny, a pełnomocnik Andrzeja Pileckiej mec. Anna Bufnal powiedziała, że o tym, czy ewentualnie będzie apelacja, zadecyduje po konsultacji z nim.