We wtorek Trybunał Sprawiedliwości UE nałożył na Polskę karę w wysokości 1 mln euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych z 14 lipca o zamrożeniu Izby Dyscyplinarnej. Nie oznacza to jednak automatycznie, że Polska nie dostanie 36 mld euro z Krajowego Planu Odbudowy.
Droga do pieniędzy
W czwartek przewodnicząca Komisji Europejskiej po raz pierwszy powiedziała wyraźnie, czego oczekuje od rządu w zamian za akceptację KPO: musi on wpisać do samego KPO jasne zobowiązania do likwidacji Izby Dyscyplinarnej, zreformowania systemu dyscyplinarnego i rozpoczęcia procesu przywracania do orzekania usuniętych sędziów.
– To warunek sine qua non – powiedziała Ursula von der Leyen. Jej słowa należy interpretować w kontekście ostatniej Rady Europejskiej, w czasie której przeważyła opinia Angeli Merkel, popieranej m.in. przez Emmanuela Macrona, o konieczności deeskalacji konfliktu z Polską. Co prawda wszyscy zgadzają się, że KPO nie może zostać zaakceptowany bez jakiegoś ruchu Polski, ale ocenę tego pozostawili KE. A ta, jak widać po wczorajszej wypowiedzi von der Leyen, nie oczekuje rzeczy niemożliwych, tylko zapisanej w KPO deklaracji, którą Morawiecki może podjąć nawet bez konsultacji z koalicjantami ze Zjednoczonej Prawicy.
– Ostatnia Rada Europejska omówiła tę sprawę, ale powstrzymała się od wyciągania pochopnych wniosków. Moim zdaniem słusznie. Łatwo wspiąć się na drzewo, ale o wiele trudniej z niego zejść – mówi „Rzeczpospolitej" Jim Cloos, ekspert ds. unijnych, w latach 1995–2021 wysoki rangą urzędnik unijnych instytucji, najpierw w Komisji Europejskiej, a potem przez wiele lat przygotowujący unijne szczyty w Radzie UE. Według niego wstrzymanie pieniędzy z KPO byłoby poważnym błędem. Do sankcji finansowych w powiązaniu z praworządnością powinno się – według niego – używać niedawno uchwalonego mechanizmu warunkowości.
Udowodnić będzie trudno
Aby z niego skorzystać, trzeba wykazać, że wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego zagraża interesom finansowym UE. Nie będzie to bynajmniej łatwe do udowodnienia, zwłaszcza że Polska ma szczególnie dobre wyniki w wydatkowaniu unijnych pieniędzy. Najgorsze, co może się wydarzyć to, że sam TSUE musiałby odrzucić tak pochopny ruch – powiedział Cloos.