Rząd próbuje rozwiązać problem zabezpieczenia emerytalnego osób zatrudnionych na podstawie tzw. umów śmieciowych. Od 2013 r. osoby pracujące na umowę o dzieło i niepracujące, które nie są zarejestrowane jako bezrobotne, będą mogły same płacić składki na emeryturę do ZUS. Takie rozwiązanie zaproponowano w projekcie ustawy wydłużającej wiek emerytalny, którym we wtorek zajmie się rząd.
Dziś prawo do płacenia składek na własną rękę mają tylko na zasadzie kontynuacji ci, którzy wcześniej pracowali na etatach, na umowę-zlecenie lub prowadzili działalność gospodarczą i z tego tytułu podlegali ubezpieczeniu emerytalnemu. Ci, którzy od początku trafili na umowę o dzieło, mogą wykupić ubezpieczenie emerytalne w towarzystwach emerytalnych.
– Zdecydowaliśmy się na dodanie zapisu o dobrowolnych składkach emerytalnych, bo nie chcemy odbierać prawa do świadczenia osobom, które nie pracują na etatach – mówi Marek Bucior, wiceminister pracy. Na razie nie wiadomo, jak wysoka będzie ta składka. Osoby samozatrudnione wnoszą co miesiąc do ZUS 623,05 zł.
Tzw. umowy śmieciowe to dziś jeden z największych problemów rynku pracy. Z danych resortu finansów wynika, że na podstawie umów-zleceń i o dzieło pracuje ok. 800 tys. osób. Wyliczenia Forum Obywatelskiego Rozwoju wskazują zaś, że gdyby umowy o dzieło obciążyć składkami, do budżetu FUS co roku trafiałoby dodatkowo od 500 mln do 1 mld zł.
Wprowadzenie ubezpieczenia emerytalnego dla tych osób to pierwszy krok do rozwiązania problemów z umowami cywilnymi. Jesienią Michał Boni, dziś szef MAC, zaproponował, by wprowadzić obowiązkowe składki emerytalne dla umów o dzieło. To spotkało się z krytyką ekonomistów. – Umowy o dzieło z założenia są przeznaczone dla twórców i nie powinny być obciążone dodatkowymi składkami – mówi Agnieszka Chłoń-Domińczak, ekonomistka z SGH. Była wiceminister pracy zdaje sobie jednak sprawę z tego, że tzw. umowy śmieciowe są na rynku pracy nadużywane. – To patologia i należy z nią walczyć, ale nie w ten sposób – tłumaczy.