Największe w historii fałszerstwo. Jak wygrał Władimir Putin

Rosyjskiemu przywódcy dopisano od 20 do 31 milionów głosów, twierdzą rosyjscy niezależni eksperci i dziennikarze

Publikacja: 19.03.2024 14:55

Władimir Putin

Władimir Putin

Foto: AFP

„Liczba dziwnych głosów oddanych na Putina przy tradycyjnym głosowaniu papierowymi kartami do głosowania wynosi 22 miliony. I to przy ostrożnym szacowaniu” – pisze rosyjski programista Iwan Szukszyn, który współpracował z organizacją „Gołos”.

Organizacja zajmowała się od ćwierć wieku monitoringiem wyborów w Rosji, ale po rosyjskiej napaści na Ukrainę jest prześladowana przez władzę, a jej strona internetowa została zablokowana.

Tak jeszcze nie fałszowano wyborów, nawet w Rosji

Putin zaś obecnie oficjalnie miał dostać 76,3 mln głosów. Jeśli Szukszyn – oraz inni analitycy – nie mylą się, to prawie jedną trzecią (w innych obliczeniach – prawie połowę) dosypano mu. Wszyscy oni posługują się „metodą Szpilkina”, rosyjskiego fizyka, który od 2007 roku obserwuje wybory i szacuje skalę fałszerstw na nich. Stworzył własny sposób obliczania ilości „dosypanych” głosów.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Prezydent, dyktator, zbrodniarz? Kim jest dla nas Putin

„Historyczna wielkość fałszerstw” – konstatują rosyjscy dziennikarze. „Gołos” zaś w swym oświadczeniu stwierdził, że „w Rosji do tej pory nie było kampanii wyborczej tak bardzo odległej od konstytucyjnych standardów”.

Cuda elektroniczne i pod okupacją

Analitycy szacując wielkość fałszerstw nie doliczają głosów oddanych elektronicznie – taki system jest dość powszechny w Rosji i obejmuje ok. 1/3 regionów kraju. W zgodnej opinii ekspertów jest całkowicie niekontrolowalny i nie sposób nawet ocenić, ile tam sfałszowano głosów.

Czytaj więcej

Wybory prezydenckie w Rosji: Kto nie pogratuluje zwycięstwa Władimirowi Putinowi

Sam Szukszyn nie liczył też głosów, które Putin miał dostać na okupowanych terenach Ukrainy. Tam zaś działy się prawdziwe „cuda nad urną”, trudne nawet do oszacowania. Według oficjalnych danych do głosowania było tam uprawnionych 4,5 mln ludzi, przy tym dorosłych mieszkańców na tych terenach jest ok. 2,5 mln.

Podobne wyniki do Szukszyna otrzymał inny niezależny ekspert Roman Udot – 20-22 miliona „dziwnych” głosów oddanych na Putina. Także dziennikarze portalu „Ważnyje Istorii” doliczyli się 21,9 mln dosypanych głosów. Ale już ekipa z portalu „Nowa gazeta. Europa” pisze o 31,6 miliona sfałszowanych głosów. Obiecuje jednak później opublikować sposób, w jaki doszła do takiego wyniku, znacznie różniącego się od innych.

Urzędowe fałszerstwo

Bez wątpienia jednak Kreml dysponuje już specjalną machiną biurokratyczną do fałszowania wyniku wyborów i skorzystał z jej usług. Szukszyn twierdzi, że „frekwencja była totalnie „rysowana” (popularne w Rosji określenie na dopisywanie głosów wyborczych — red.), podobnie jak i wyniki Putina – z pomocą kalkulatorów”.

Czytaj więcej

Sondaż: Polacy nie chcą, by Polska uznała wyniki wyborów prezydenckich w Rosji

„Administracja prezydenta stawiała przed władzami regionów zadanie otrzymania 80 proc. głosów na Putina przy frekwencji 70 proc. (ogłoszono, że wyniosła ona 77,4 proc.-red.)” – pisze rosyjski portal Meduza, przypominając, że już wcześniej publikował takie pisma rozsyłane z Kremla do regionów.

Cuda działy się nie tylko z wynikami Putina i jego konkurentów, ale i z frekwencją na wyborach.

Putin wyprzedził nawet Łukaszenkę

 „Putin dostał 87,3 proc. głosów, co stawia go w jednym rzędzie z takimi politykami wagi ciężkiej jak (zmarły w 2006 roku dyktator Turkmenistanu) Saparmurat Nijazow, (prezydent Azerbejdżanu) Hejdar Alijew czy (prezydent Tadżykistanu) Emomali Rachmon” – piszą Rosjanie. Tamtejsi dyktatorzy dają sami sobie zazwyczaj 90 proc. głosów.

Czytaj więcej

Putin wygrał wybory prezydenckie. Po zwycięstwie mówił m.in. o III wojnie światowej

„Ale bratniego Łukaszenkę nawet wyprzedził” – dodają Rosjanie. Na sfałszowanych białoruskich wyborach w 2020 roku (po których Europa przestała uznawać Łukaszenkę za prezydenta) wąsaty dyktator dostał 72 proc.

Komu odebrano głosy

- To nie były tylko fałszerstwa, one były absolutnie rekordowe, nawet nie dające się porównać ze wszystkimi, jakie były na poprzednich wyborach – podsumował rosyjskie głosowanie szef „Nowej gazety.Europa” Kiriłł Martynow.

Czytaj więcej

Borys Akunin: Tak, jesteśmy winni, że Rosja stała się potworem

Szukszyn oszacował na podstawie wyników z dwóch regionów Rosji, że zaniżono wyniki trzeciego, najmłodszego i najmniej znanego konkurenta Putina, lidera niewielkiej partii Nowi Ludzie Władisława Dankowa. Oficjalnie przypisano mu 3,8 proc. głosów, gdy w rzeczywistości mógł otrzymać nawet 11 proc.

Cudowne rozmnożenie wyborców

Cuda działy się nie tylko z wynikami Putina i jego konkurentów, ale i z frekwencją na wyborach. Dziennikarze portalu Ważnyje Istorii zauważyli, że w ponad 6,5 tys. komisji wyborczych liczba głosujących chwilami przewyższała 100 osób na godzinę (ponad jeden wyborca na minutę). Najbardziej tłoczno było w jednej z komisji w Kraju Krasnodarskim, gdzie miało głosować 700 osób na godzinę (ponad 11 na minutę).

Czytaj więcej

Wybory w Rosji. Xi Jinping i Narendra Modi pogratulowali wygranej Władimirowi Putinowi

- Wydaje mi się, że gubernatorzy, regionalne władze i regionalne komisje wyborcze dostały wskaźniki z Kremla: jaka powinna być frekwencja i ile głosów na Putina. Pod nieobecność żywych wyborców zaczęli energicznie wypełniać karty do głosowania – uznając, że nie mają już czego się obawiać. W normalnej sytuacji wszystko to doprowadziłoby do serii śledztw i procesów sądów, no i anulowania wyborów – mówi Martynow.

A Putinowi się podoba

Kreml jednak niczego się nie obawia i świętuje. „(Na Kremlu) nie uważają (takich wyników wyborów) za przegięcie. Cokolwiek tam kto mówił, że przesolili, czy tam coś – to za zwycięstwo nie karzą. Najważniejszemu (Putinowi) podoba się. On uważa, że naprawdę tak go popierają (wyborcy)” – powiedział jeden z anonimowych, kremlowskich urzędników portalowi Meduza.

„Liczba dziwnych głosów oddanych na Putina przy tradycyjnym głosowaniu papierowymi kartami do głosowania wynosi 22 miliony. I to przy ostrożnym szacowaniu” – pisze rosyjski programista Iwan Szukszyn, który współpracował z organizacją „Gołos”.

Organizacja zajmowała się od ćwierć wieku monitoringiem wyborów w Rosji, ale po rosyjskiej napaści na Ukrainę jest prześladowana przez władzę, a jej strona internetowa została zablokowana.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Péter Magyar: Węgrom nikt nie pomagał. Dlaczego teraz my mamy pomagać Ukrainie?
Polityka
Rośnie fala przemocy wobec polityków. „To przypomina najciemniejszą erę Niemiec”
Polityka
Wielka Brytania skręca w lewo. Czarne chmury nad konserwatystami
Polityka
Morderstwa, pobicia, otrucia, zastraszanie. Rosja atakuje swoich wrogów za granicą
Polityka
Boris Johnson chciał zagłosować w wyborach. Nie mógł przez wprowadzoną przez siebie zmianę
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej