Wybory prezydenckie w Rosji: Kto nie pogratuluje zwycięstwa Władimirowi Putinowi

Powoli pojawia się pękniecie wśród krajów świata na te, które w pośpiechu gratulują Władimirowi Putinowi zwycięstwa, i te, które oświadczają, że w wybory w Rosji nie były wolne i demokratyczne

Aktualizacja: 18.03.2024 18:51 Publikacja: 18.03.2024 12:35

Władimir Putin i Xi Jinping

Władimir Putin i Xi Jinping

Foto: PAP/EPA

„Drogiego towarzysza, brata i ponownie wybranego prezydenta” pozdrowił już prezydent Nikaragui Daniel Ortega, nie czekając na oficjalne wyniki. Podobnie postąpili inni przywódcy, których nikt nigdy nie podejrzewał o skłonności demokratyczne: z Wenezueli, Kuby, Korei Północnej czy państw Azji Środkowej.

Prezydent Chin poczekał, ale pogratulował Władimirowi Putinowi

Pozostali na razie zachowują wstrzemięźliwość, na przykład Chiny. Władimir Putin najpierw otrzymał gratulacje od chińskiego ministerstwa spraw zagranicznych, ale nie od Xi Jinpinga.

Czytaj więcej

Putin wygrał wybory prezydenckie. Po zwycięstwie mówił m.in. o III wojnie światowej

Dopiero po pewnym czasie Xi Jinping oświadczył, że ponowny wybór Putina na rosyjskiego przywódcę „w pełni odzwierciedla poparcie, jakim darzy go naród rosyjski”.

„Rosja z pewnością odniesie większe osiągnięcia w rozwoju i budowie kraju pod przywództwem Putina” — stwierdził chiński prezydent. Podkreślając, że Pekin przywiązuje wielką wagę do rozwoju stosunków z Moskwą, Xi oświadczył, że Chiny są gotowe utrzymać bliską komunikację z Rosją „w celu promowania trwałego, solidnego, stabilnego i dogłębnego rozwoju wszechstronnego strategicznego partnerstwa Chiny-Rosja”, a współpraca ta „przyniesie korzyści obu narodom i ich obywatelom”.

Polski MSZ i Europa sceptyczne wobec wyniku wyborów prezydenckich w Rosji

Z drugiej strony formuje się grupa państw bardzo sceptycznie nastawionych do zasięgu terytorialnego, przebiegu i wyników rosyjskich wyborów.

„Głosowanie odbywało się w warunkach skrajnych represji wobec społeczeństwa, uniemożliwiających dokonanie swobodnego, demokratycznego wyboru. Wbrew prawu międzynarodowemu 'wybory; zorganizowano również na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy: Autonomicznej Republice Krymu i mieście Sewastopolu, jak również na terytoriach obwodów: donieckiego, ługańskiego, zaporoskiego oraz chersońskiego. Głosowanie przeprowadzono także w mołdawskim Naddniestrzu oraz należących do Gruzji regionach Cchinwali/Osetia Południowa i Abchazja” – tuż po zakończeniu głosowania opisało ich problemy polskie ministerstwo spraw zagranicznych.

Inne państwa zachodnie doszły do tych samych wniosków. Trudno, żeby było inaczej: lider opozycji zamordowany w łagrze miesiąc przed wyborami, jedyny antywojenny kandydat nie dopuszczony do wyborów, kilkaset osób zatrzymanych w ciągu kampanii wyborczej i w dniu głosowania.

Mołdawia i Gruzja wściekłe na to, że Rosja organizuje wybory prezydenckie na ich terytorium

Na razie jednak tylko w Mołdawii część partii politycznych zaczęła domagać się wyrzucenia rosyjskiego ambasadora za to, że Kreml urządził sobie głosowanie w formalnie autonomicznej części kraju, Naddniestrzu. Z podobnego powodu Gruzja potępiła niedzielną rosyjską imprezę (w Osetii Południowej i Abchazji), ale też wezwała do działania społeczność międzynarodową.

Obecnie jednak tylko rosyjska opozycja (głównie skupiona wokół byłych współpracowników Aleksieja Nawalnego) nawołuje do nieuznawania wyników niedzielnego głosowania i nieuznawania Władimira Putina za prezydenta.

Parlament Europejski i Kongres USA milczą w sprawie wyborów prezydenckich w Rosji

Parlament Europejski jeszcze w lutym nie poparł takiej estońskiej propozycji. Teraz zaś oświadczył, że nie będzie ani monitorował wyborów, ani komentował ich rezultatu. Prawdopodobnie dlatego, że efektem jednego i drugiego byłoby właśnie nieuznanie prawomocności kolejnej kadencji Putina.

W USA Kongres w ogóle nie wypowiadał się na ten temat, a jedynie Departament Stanu potępił organizowanie głosowania pod okupacją.

Wydaję się więc, że Zachód – w przeciwieństwie do części krajów bezpośrednio zagrożonych przez Rosję – chce uniknąć ogłoszenia, iż nie uznaje władzy Putina.

Nieuznawanie prezydentów Białorusi i Wenezueli: Gesty, które niewiele znaczyły

Tego rodzaju gesty wykonywane były już pod adresem Aleksandra Łukaszenki, jak i przywódcy Wenezueli Nicolasa Maduro. W tym ostatnim przypadku w 2019 roku znaczna część europejskich krajów (w tym i Polska) za tymczasowego prezydenta uznała lidera opozycji Juana Guaido.

Czytaj więcej

Emmanuel Macron: Tak, odbiorę telefon od Władimira Putina. „To mój obowiązek”

I nic z tego nie wynikło. O Guaido chyba nikt już nie pamięta, a USA obecnie prowadzą bezpośrednie negocjacje z samym Maduro, którego formalnie nie uznają.

Z Łukaszenką nikt co prawda rozmów nie prowadzi, ale sądząc z pewnych pośrednich oznak, wielu miałoby ochotę (również w Polsce).

Co oznaczałoby nieuznanie wyniku wyborów prezydenckich w Rosji?

Nieuznanie Putina oznaczałoby praktycznie jedynie stopniowe obniżanie rangi stosunków dyplomatycznych: z poziomu ambasadorów do poziomu chargé d'affaires. Ci pierwsi bowiem składają listy uwierzytelniające prezydentowi, ci drudzy – w ministerstwie spraw zagranicznych. Wraz z kończeniem się kadencji ambasadorów pojawialiby się więc chargé d'affaires   – i tylko tyle.

Dodatkowo taka decyzja ustawiłaby też Zachód na jednej pozycji z Kijowem, który odmawia rozmów z Putinem.

Kto chce rozmawiać z Władimirem Putinem i o czym

Tymczasem gdzieś za kulisami dojrzewa pomysł podjęcia rozmów z Kremlem, przynajmniej o zawieszeniu broni na Ukrainie. Świadczą o tym zarówno wypowiedzi byłego kanclerza Niemiec, Gerharda Schrödera, jak i szefa frakcji parlamentarnej niemieckiej SPD Rolfa Mützenicha – byłej partii Schrödera. Zdaje się, że Putin jest świadom tych nastrojów wśród europejskich (nie tylko niemieckich) polityków.

Poza wszystkim oficjalne zanegowanie wyników wyborów byłoby ze strony państw demokratycznych rzuceniem rękawicy większości państw świata. Tzw. kraje rozwijające się w większości bowiem uznają Putina. Albo dlatego, że rządzone są przez dyktatury, takie jak rosyjska (np. Wenezuela, Iran, Nikaragua czy Chiny) i z tego powodu sympatyzują Kremlowi, albo z powodu silnych, antyzachodnich resentymentów, umacnianych ostatnio konfliktem w Strefie Gazy. Widać już, że jądrem sprzeciwu wobec Zachodu – niezależnie od motywów – mogłyby być dwa największe kraje na Ziemi: Indie i Chiny. W tej sytuacji Zachód nie chce stawiać sprawy na ostrzu noża – nie jest gotów do sporu mającego udowodnić jego dominację w świecie.

Pozostaje jednak problem rosyjskiej ekspansji terytorialnej, czyli przeprowadzenia wyborów na terenach okupowanych: na Ukrainie, w Mołdawii i Gruzji. Na razie nie widać jego rozwiązania.

„Drogiego towarzysza, brata i ponownie wybranego prezydenta” pozdrowił już prezydent Nikaragui Daniel Ortega, nie czekając na oficjalne wyniki. Podobnie postąpili inni przywódcy, których nikt nigdy nie podejrzewał o skłonności demokratyczne: z Wenezueli, Kuby, Korei Północnej czy państw Azji Środkowej.

Prezydent Chin poczekał, ale pogratulował Władimirowi Putinowi

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Rosja znów będzie głosić kłamstwo katyńskie? Wypowiedź prokuratora
Polityka
Protesty w Paryżu. Chodzi o wojnę w Gazie
Polityka
Premier Hiszpanii podjął decyzję w sprawie swojej przyszłości
Polityka
Szkocki premier Humza Yousaf rezygnuje po roku rządów
Polityka
PE zachęca młodych do głosowania. „Demokracja nie jest dana na zawsze”
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?