Rząd nauczy się polskiego

Urzędnicy nie potrafią pisać w języku ojczystym – uważa Kancelaria Premiera i organizuje dla nich szkolenia.

Publikacja: 28.05.2014 09:45

Siedziba Kancelarii Premiera

Siedziba Kancelarii Premiera

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Piszą w sposób trudny w odbiorze, nadużywają unijnych „brukselizmów" i nie radzą sobie z konstrukcją zdań – takie błędy wytknęła przed rokiem urzędnikom Rada Języka Polskiego. Komunikację swoich pracowników ze społeczeństwem chce teraz poprawić rząd. Kancelaria Premiera szuka wykonawcy dla szkolenia „Poprawne językowo redagowanie pism urzędowych".

Ma w nim wziąć udział 256 pracowników rządu i urzędów wojewódzkich, a podjęcie walki z urzędniczym bełkotem pochwala nawet opozycja.

Warsztaty mają się odbyć w drugiej połowie roku. Urzędnicy zostaną podzieleni na niewielkie grupy, z których każda weźmie udział w dwudniowym szkoleniu w jednym z warszawskich hoteli. Będą się uczyć m.in. „poprawności językowej" oraz „precyzyjności, zwięzłości, elastyczności i komunikatywności".

KPRM nie podaje „Rz" wartości zamówienia, tłumacząc, że dopiero trwa rozpoznanie rynku usług szkoleniowych. Jednak z planu szkoleń centralnych w służbie cywilnej na 2014 r. wynika, że na ten cel ma iść ok. 110 tys. zł. Dlaczego szkolenia są potrzebne? „Celem jest podnoszenie jakości usług świadczonych przez administrację i usprawnianie komunikacji z obywatelem" – odpowiada krótko KPRM.

Nieoficjalnie urzędnicy mówią, że wiążą się one ze wspomnianym ubiegłorocznym sprawozdaniem Rady Języka Polskiego. Badaniom poddała ona strony internetowe kilku ministerstw, a z analizy wynika, że urzędnicy „nie umieją bądź nie chcą albo się boją pisać językiem prostym".

Zdaniem Rady „najdotkliwsze dla odbiorcy są usterki w budowie zdania, uniemożliwiające zrozumienie tekstu". Chodzi m.in. o nadużywanie imiesłowów oraz rzeczowników odsłownych, takich jak „opracowywanie", „wdrażanie" i „monitorowanie".

Radę razi też w urzędniczych tekstach „nadmiar wyrazów obcych a modnych". Jako przykład podaje słowo „aplikacja" w znaczeniu „podanie", „kreatywny" w znaczeniu „pomysłowy" i „dedykowany" w znaczeniu „poświęcony". Rada wytknęła też urzędnikom, że często piszą „workshop" zamiast „warsztaty" i „destynacja" zamiast „miejsce docelowe".

– Urzędnicy często uważają, że znakiem ich kompetencji jest umiejętność stosowania trudnej terminologii – mówi wiceprzewodniczący Rady prof. Jerzy Bralczyk.

– Chcą w ten sposób wykazać swoją wyższość nad petentem – dodaje filolog prof. Halina Zgółkowa.

Pod wpływem sprawozdania Rady Języka Polskiego sejmowa Komisja Kultury wysłała w ubiegłym roku dezyderat do premiera Donalda Tuska z wnioskiem o „zapewnienie udziału językoznawców przy redagowaniu wszystkich urzędowych tekstów".

Ówczesny szef służby cywilnej Sławomir Brodziński odpowiedział, że jest to niemożliwe z powodów budżetowych. Zapowiedział jednak szkolenia, których wykonawcy szuka teraz KPRM.

Nad dezyderatem komisji pracowała Barbara Bubula z PiS, która jest jednocześnie przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu Obrońców Języka i Literatury Polskiej. Jej zdaniem w poprawę języka urzędników warto inwestować.

– Jeśli ktoś reprezentuje państwo, powinien poczuwać się do obowiązku dbałości o język, który jest jednym z najważniejszych dóbr narodowych – tłumaczy.

Jednak zdaniem prof. Haliny Zgółkowej urzędnicy mogą podejść do szkoleń z obojętnością. Jej zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie dla nich specjalnych certyfikatów albo sprawdzanie umiejętności językowych podczas naboru do pracy. – W różnych instytucjach bada się znajomość angielskiego, prosząc przykładowo o przeprowadzenie rozmowy telefonicznej. Nie rozumiem, dlaczego gorszy ma być język polski – tłumaczy.

Polityka
Sławomir Mentzen informuje o groźbach, jakie otrzymuje. Grozić mają Ukraińcy
Polityka
Zbrodnia na UW: Donald Tusk wnioskuje o odznaczenie dla interweniującego strażnika
Polityka
Tajemnicze konta wydały na reklamy kandydatów więcej niż oficjalne komitety. NASK ostrzega przed prowokacją
Polityka
Jarosław Kaczyński: Nawrocki realnie miał jedno mieszkanie
Polityka
Dr Kucharczyk: Zdziwiłbym się, gdyby sprawa mieszkania Nawrockiego nie odegrała jakiejś roli