Pięć lat kontroli, sztuczne wydłużenie okresu przedawnienia i zignorowanie dowodów dostarczonych przez podatnika – tak wyglądało starcie z fiskusem giełdowej spółki Komputronik SA, prowadzącej sieć sklepów z elektroniką użytkową. „Rzeczpospolita" poznała szczegóły tej sprawy.
Pięć lat kontroli
Kontrola dotycząca VAT w Komputroniku zaczęła się jeszcze w 2014 r. i trwała – w wyniku wielokrotnego jej przedłużania – aż do lutego 2020 r. Kontrolerzy badali różne dokumenty, ale – jak informuje spółka – przez pierwsze trzy lata de facto ich działalność była mało widoczna. W tym czasie pod koniec 2018 r. przeciwko Komputronikowi wszczęto postępowanie karne skarbowe.
Czytaj także: Fiskus idzie tam, gdzie świeci światło
Był to jednak prawdopodobnie tylko taktyczny wybieg władz skarbowych, obliczony na zatrzymanie biegu przedawnienia VAT. Od wszczęcia tego postępowania nie nastąpiły bowiem żadne przesłuchania świadków, nie postawiono też konkretnych zarzutów żadnym osobom, nie wykonano żadnych dodatkowych czynności w postępowaniu.
W 2017 r. sporządzono protokół kontroli, w którym zarzucono firmie fikcyjny obrót towarami i zasugerowano, że uczestniczyła w oszukańczym łańcuchu wyłudzeń VAT. Komputronik dostarczył zatem obszerną dokumentację dostaw, którą i tak prowadził ze względów niezależnych od spraw podatkowych, a raczej biznesowych. Miał w niej bowiem dokładne rejestry przyjęć i wydań towaru z odnotowaniem numerów serii opakowań.