W maju tego roku dostałem od ojca używane bmw, sprowadzone przez niego z Niemiec. Nie zawiadomiłem o darowiźnie urzędu skarbowego, gdyż ojciec twierdził, że udało mu się zapłacić za auto około 8 tys. zł. Ponieważ było stuknięte, ojciec sam je wyremontował. Dwa tygodnie temu urząd skarbowy zażądał ode mnie wyjaśnień, skąd miałem pieniądze na zakup samochodu. Gdy zeznałem, że otrzymałem go od ojca, dowiedziałem się, że muszę zapłacić 20 proc. podatku, gdyż nie zgłosiłem darowizny wartej ok. 40 tys. zł. Czy urząd skarbowy miał prawo sam ustalić, ile kosztował sprowadzony z Niemiec samochód?
Obowiązujące od 1 stycznia 2007 r. przepisy ustawy o podatku od spadków i darowizn nakazują informować urząd skarbowy o otrzymanej od najbliższej rodziny (np. od ojca) darowiźnie, jeżeli jej wartość przekracza 9637 zł. Jeśli urzędnicy wycenili auto (po remoncie wykonanym we własnym zakresie przez pana ojca) na ok. 40 tys. zł, to powstał problem z brakiem zgłoszenia. A do takiej wyceny mieli, niestety, prawo.
Wmyśl przepisów wspomnianej ustawy wartość rynkową rzeczy lub praw majątkowych dla potrzeb podatku od spadków i darowizn ustala się na podstawie przeciętnych cen stosowanych w obrocie na tym samym terenie rzeczami tego samego rodzaju i gatunku, uwzględniając stopień ich zużycia. Nie zawiadamiając urzędu o darowanym samochodzie, a jednocześnie wskazując, że otrzymał go od ojca w maju br., naraził się pan na sankcyjny 20 proc. podatek.
Gdyby umowa darowizny została spisana w formie aktu notarialnego, podatnik nie miałby problemu. Obowiązek zawiadomienia o niej urzędu spada bowiem wówczas na notariusza. Wątpliwe jest tylko, czy notariusz zakwestionowałby wskazaną przez pana i pana ojca wartość pojazdu. Nie jest w tej dziedzinie ekspertem, a poza tym nikt nie nałożył na niego takiego obowiązku.
- Sytuacja, w której podatnik musi płacić 20 proc. wartości auta tylko dlatego, że nie zawiadomił urzędu o darowiźnie, jest bezsensowna. Tym bardziej że zrobił to z przeświadczeniem, iż jej wartość nie przekracza progu, powyżej którego owo zgłoszenie jest niezbędne. Powinien, co najwyżej, odprowadzić podatek właściwy dla I grupy podatkowej, czyli 7 proc. plus odsetki za zwłokę. Przepisy nowej ustawy dają się jednak tak interpretować, że urzędnicy mogą nakładać w podobnych sytuacjach o 13 proc. wyższy podatek sankcyjny - zauważa Adam Mariuk, doradca podatkowy w Deloitte.