To sedno piątkowego wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego (sygn. VI ACa 841/09), który rozważał, jak daleko sięga odpowiedzialność wojska (Skarbu Państwa) za skutki braku dyscypliny wojskowej.
Sprawę swojej byłej jednostce (jednemu z podwarszawskich dywizjonów) wytoczył Rafał P., były żołnierz poborowy. W dniu, w którym wychodził do cywila, jeden z kolegów uszkodził mu oko (widzi, ale na widoczny defekt). Uszczerbek na zdrowiu wynosi 35 proc. Gdy rezerwiści, w tym on, oddawali tzw. sorty (m.in. mundur, obuwie), jeden z żołnierzy rzucił wieszakiem o ścianę. Następny poszedł jego śladem, a wieszak nieszczęśliwie ugodził Rafała P.
Obecnie pracuje jako magazynier, zarabia 1500 zł, a chciał być zawodowym kierowcą. Teraz już nie może. Domaga się od wojska 250 tys. zł zadośćuczynienia i tzw. renty wyrównawczej. Sprawca nieszczęścia jest bowiem nieuchwytny – wyjechał za granicę.
Sąd I instancji oddalił jego pozew, nie dopatrując się po stronie wojska żadnej bezprawności ani tym bardziej winy: w jednostce wydano na ten szczególny dzień odpowiednie zarządzenia, rozkazy, wytypowano żołnierza do nadzorowania pożegnania rezerwistów. Przesądzając brak odpowiedzialności wojska, sąd nie badał już zakresu zawinienia ani szkody powoda.
Rafał P. złożył apelację.