W środę w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw podatkowych. Wprowadzają one tzw. estoński CIT, czyli udogodnienia dla inwestorów. I nakładają ten podatek na spółki komandytowe.
– To uproszczenie systemu. Estońskiemu przedsiębiorcy rozliczenia CIT zajmują dziś tylko pięć godzin rocznie, a polskiemu 30 godzin – zachwalał projekt wiceminister finansów Jan Sarnowski. Zadeklarował, że efekty nowego prawa będą co najmniej takie jak w Estonii.
Posłowie opozycji zarzucali projektowi, że w odróżnieniu od estońskiego pierwowzoru nakłada na firmy dodatkowe obowiązki, w tym zatrudnienia co najmniej trzech osób i osiągnięcia odpowiedniego poziomu inwestycji rok po roku.
– Słyszał pan o wyrobach czekoladopodobnych? To jest wyrób estońskopodobny, tor przeszkód dla przedsiębiorcy – drwiła Krystyna Skowrońska z Koalicji Obywatelskiej.
Czytaj także: