Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach uwzględnił skargę spółki, która spierała się z fiskusem o tzw. podatek u źródła od pośrednictwa reklamowego.
Z wniosku o interpretację wynikało, że podatniczka w ramach działalności nabywa przestrzeń reklamową na portalach internetowych od kontrahentów zagranicznych, którzy nie mają w Polsce ani zarządu ani siedziby. Podkreśliła, że w sieci nie umieszcza własnych reklam, tylko odsprzedaje powierzchnię reklamową po wyższych cenach. Można to sklasyfikować jako "pośrednictwo w sprzedaży miejsca lub czasu na cele reklamowe w internecie", czy "usługi związane z reprezentowaniem mediów".
Odsprzedaż miejsca pod e-reklamę...
Spółka ma licznych zagranicznych kontrahentów, ale żaden z nich nie jest zlokalizowany w kraju stosującym szkodliwą konkurencję podatkową. Do tej pory kupowała przestrzeń reklamową m.in. od firm z krajów unijnych, a także Argentyny, Australii, Bangladeszu, Indonezji, USA czy Wietnamu.
Spółka podkreśliła, że nie ingeruje w zamieszczane treści, nie świadczy również żadnych usług reklamowych. Może za dodatkową opłatą przygotować opracowanie treści artykułu sponsorowanego na rzecz klienta. Dlatego chciała potwierdzenia, że nabycie przestrzeni reklamowej na portalach celem ich dalszej odsprzedaży, nie podlega opodatkowaniu podatkiem u źródła.
Inaczej uznał fiskus. Odwołując się do orzecznictwa unijnego, zauważył, że żeby coś było usługą reklamową wystarczające jest jej związanie z rozpowszechnianiem wśród odbiorców informacji o istnieniu firmy oraz jakości oferowanych produktów lub usług w celu zwiększenia ich sprzedaży. Powiązanie może być pośrednie. Usługi reklamowe nie muszą być też wykonywane przez tego, kto ma wpisane ich świadczenie w zakresie swojej działalności, czy tego kto profesjonalnie zajmuje się ich świadczeniem. Dlatego zdaniem fiskusa kwoty wypłacane kontrahentom za zakupioną powierzchnię reklamową będą stanowić wynagrodzenie za świadczenie usług reklamowych.