Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozstrzygnął ważną dla polskiej branży elektromobilności kwestię podatkową. W wydanym w czwartek 20 kwietnia br. wyroku przesądził, że ładowanie elektrycznego auta to dostawa towarów, a nie świadczenie usług.
Jaka jest różnica? – VAT wynosi 23 proc. niezależnie od kwalifikacji tej czynności, za wyjątkiem okresu, gdy stawka na dostawę energii elektrycznej była obniżona na podstawie Tarczy antyinflacyjnej do 5 proc. Różnice pojawiają się przy jej rozliczaniu. Inne są miejsce opodatkowania, moment powstania obowiązku podatkowego czy terminy wystawienia faktury – tłumaczy Roman Namysłowski, doradca podatkowy, partner zarządzający w Crido. Dodaje, że generalnie polskim firmom zależało na tym, żeby uznać ładowanie samochodów elektrycznych za świadczenie usług. – Choćby dlatego, że łatwiej rozliczyć taką transakcję, gdy nabywcą jest zagraniczny przedsiębiorca. Na niego bowiem spada ciężar rozliczenia VAT – wskazuje Roman Namysłowski.
Czytaj więcej
W przypadku stosowania współczynnika VAT, podatnik musi najpierw ograniczyć odliczenie z faktur za najem osobowych samochodów elektrycznych do 50 proc., a następnie uzyskaną w ten sposób kwotę pomnożyć przez ten współczynnik.
Po wyroku Trybunału Sprawiedliwości firmy będą musiały jednak zmienić swoje podejście. Unijny sąd nie miał wątpliwości: ładowanie elektrycznego samochodu to dostawa towarów, a nie wykonywanie usług.
Podkreślił, że świadczeniem głównym jest dostarczenie energii do akumulatora pojazdu elektrycznego. Czyli sprzedaż rzeczy (energia elektryczna zgodnie z art. 15 ust. 1 dyrektywy 2006/112/WE jest uważana za rzecz). Czynności pomocnicze, które towarzyszą tej transakcji, nie zmieniają jej kwalifikacji. Są one nierozerwanie związane ze sprzedażą, ale nie stanowią celu samego w sobie, lecz środek służący do jak najlepszego skorzystaniu z dostawy energii elektrycznej niezbędnej do napędu pojazdu.