Obowiązujący od kilku dni system podzielonej płatności (ang. split payment) to jedna z nowinek technicznych, które odmieniają oblicze podatku od towarów i usług. Ale przed dzisiejszą rewolucją techniczną podatnicy przeżyli jeszcze dwie inne.
Czytaj także:
VAT: 25 lat zmagań z reformami i oszustami
Pierwszą było oczywiście samo wprowadzenie podatku od towarów i usług w 1993 r. Wcześniej jego reguły mało kto znał, ale za ich naruszenie groziła drakońska 500-procentowa sankcja. Za naruszenie ustawy uważano nawet błędy na fakturach. I to nie co do stawki podatku, ale kodu pocztowego i adresu odbiorcy. Ministerstwo Finansów opracowało wówczas nawet legendarną „listę błędów mniejszej wagi", które mogły uchodzić podatnikom na sucho.
Druga rewolucja nastąpiła w 2004 r., gdy Polska przyjęła standardy europejskie wynikające z dyrektywy VAT. Wówczas zmieniły się m.in. zasady opodatkowania handlu z krajami UE. Jak przypomina Dorota Pokrop, doradca podatkowy i partner w EY, oznaczało to istotne uproszczenia, bo towary nie stały już w kolejce na granicy i trafiały od razu do przedsiębiorcy. Zauważa ona jednak, że ta swoboda zaowocowała też patologiami w postaci wyłudzeń podatku.
– Ich ofiarą jest nie tylko budżet państwa, ale też uczciwi przedsiębiorcy. Bywają bowiem ofiarami niesłusznych często oskarżeń o udział w karuzelach VAT – mówi ekspertka.