W pierwszym tygodniu stycznia każdego roku niespełna 40-tysięczna argentyńska miejscowość Mercedes w położonej na północy kraju prowincji Corrientes przeżywa prawdziwe oblężenie. Przyjeżdżają ludzie z całej Argentyny, a w ostatnich latach nawet przybysze z sąsiednich państw: Paragwaju, Urugwaju, Brazylii. 6 kilometrów za miastem rozstawiają namioty, rozkładają leżaki, tańczą, jedzą, piją i składają ofiary ludowemu bohaterowi. Gauchito Antonio Gil nie jest uznawany przez Kościół za świętego, o jego istnieniu wiadomo jedynie z ustnych przekazów pochodzących z XIX wieku, ale mimo to w opinii Argentyńczyków jest świętym, czyni cuda i opiekuje się tymi, którzy o opiekę proszą.
Kapliczka dla kowboja
Antonio Mamerto Gil Núñez, bo tak brzmi pełne nazwisko ludowego bohatera, był gauchem, czyli argentyńskim kowbojem. Wersji legend na jego temat jest kilka. Jedna z nich, najbardziej spopularyzowana, mówi, że pełnił funkcję argentyńskiego Robin Hooda. Kradł bydło bogatym, żeby pomóc biednym. Zdezerterował z wojska podczas wojny domowej. Został złapany i stracony w okolicach Mercedes około 1840 roku.
Według legendy jego kat powiesił go na drzewie za nogi i poderżnął mu gardło. Wcześniej usłyszał jednak od Gila, że jego dziecko jest śmiertelnie chore i wyzdrowieje, jeżeli będzie go o to prosił. Kat uwierzył dopiero wtedy, gdy wrócił do domu i zobaczył dziecko w bardzo złym stanie. Modlił się, prosząc nieżyjącego już Gila o pomoc, i syn ozdrowiał. Wdzięczny swojej ofierze kat zaczął szerzyć jej kult.
Trudno stwierdzić, ile prawdy jest w tej historii. Nie ma nawet absolutnej pewności, czy Gil rzeczywiście istniał. – Nie dysponujemy żadną dokumentacją historyczną, która by to potwierdzała. Historia była opowiadana przez ojców dzieciom i wnukom, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Została ona spisana w lokalnej kronice dopiero w latach 70. XX wieku – mówi José Miceli, antropolog z Biura Badań Antropologicznych prowincji Corrientes.
Na półeczce sklepiku z pamiątkami obok siebie stoją zapakowane w folię figurki Gauchito Gila i Matki Boskiej. Gotowe do sprzedaży. Kto zdecyduje się na kupno obu razem, może nawet wytargować kilka peso
To jednak nie przeszkadza Argentyńczykom wierzyć, że Gauchito Gil czyni cuda, uratuje życie w wypadku drogowym czy ozdrowi chorego. Do Mercedes, gdzie według legend został pochowany, przyjeżdżają setki tysięcy wyznawców. Powstało tam największe w kraju sanktuarium tego ludowego świętego.
Blaszane budy rozstawione na ogromnej przestrzeni i przyozdobione czerwonymi flagami symbolizującymi Gila setki figur gaucha w typowych dla zaganiaczy bydła spodniach, w czerwonej przepasce na głowie i z krzyżem za plecami. Płoną miliony czerwonych świec, a na ziemię spływa szeroki strumień czerwonego wosku.
Pielgrzymi przynoszą kwiaty, a nawet kładą pod figurą Gila papierosy i cygara – żeby też sobie zapalił. Znoszą karty z podziękowaniami i prośbami. Jako wotum zostawiają kule, wózki inwalidzkie, gipsy, suknie ślubne. Kierowcy, którzy szczególnie upodobali sobie Gila jako patrona, ofiarowują tablice rejestracyjne, zderzaki, opony.