Udało nam się porozmawiać, gdy przyjechał na krótki odpoczynek do nowego mieszkania w Lizbonie, po recitalu w Petersburgu, a przed koncertami z orkiestrą La Scali, brytyjską Philharmonią oraz japońskim tournée. W Lizbonie Piotr Anderszewski czuje się teraz najlepiej, choć nie wie, czy osiądzie na stałe. Jest nieustannym wędrowcą. Życiowym i artystycznym.
[srodtytul]Niedokończony dyplom[/srodtytul]
Obok Krystiana Zimermana to najbardziej znany dziś w świecie polski muzyk, koncertujący w najlepszych salach. Obaj mają kontrakty z największymi koncernami fonograficznymi, zdobywali nominacje do nagrody Grammy. Może w przyszłości dołączy do nich Rafał Blechacz.
Piotr Anderszewski urodził się w Warszawie, potem z rodziną mieszkał we Francji, gdzie rozpoczął studia w Lyonie i Strasburgu. Wrócił do Warszawy, by je kontynuować, ale porzucił Akademię Muzyczną przed dyplomem. Zrezygnował ze zdawania egzaminu z tzw. repertuaru obowiązkowego.
– Nie byłem w stanie zagrać czegoś, do czego nie byłem przekonany, na przykład utworów Paderewskiego – tłumaczył potem. – Publiczność natychmiast by to wyczuła. Myślę, że w mojej grze jest pewnego rodzaju szczerość, zresztą uważam, że to jakaś forma upośledzenia. Zazdroszczę nieraz muzykom, którzy potrafią wykonać wszystko i do tego dobrze.