To wniosek z niedawnego [b]wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego (sygn. I ACa 445/09)[/b]. Wyrok jest prawomocny.
Tak się złożyło, że Henryk D. na trzy dni przed śmiercią dokonał zniesienia współwłasności działki z domem w Warszawie, której był współwłaścicielem po połowie z córką. Własność całej nieruchomości otrzymała ona (bez żadnej spłaty), w zamian zaś ustanowiła na rzecz ojca służebność osobistą polegającą na tym, że miał prawo korzystania z domu, w szczególności z warsztatu, który tam prowadził od lat. Jednak bez owej połowy domu (wartej 560 tys. zł) spadek po Henryku D. stopniał do 38 tys. zł, które zmarły przekazał zresztą testamentem w całości córce.
Poszkodowanych poczuło się dwoje wnucząt Henryka D. (dzieci wcześniej zmarłego syna), którzy nie dość, że nie dostali połowy spadku, czyli 1/4 domu, to jeszcze zostali pozbawieni praktycznie zachowku. Zachowek polega na tym, że jeśli nawet zmarły zapisze w testamencie spadek komuś innemu, to spadkobiercy ustawowi mają prawo do zachowku, czyli części schedy (zasadniczo połowy, a jeśli są niepełnoletni bądź trwale niezdolni do pracy – do 2/3 tego, co by normalnie dostali).
Wynikł spór, czy rozporządzenie w kwestii domu potraktować jako darowiznę. Zgodnie bowiem z art. 993 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=B3B3BA93A7544508042F45C4D253B380?id=70928]k.c.[/link] przy obliczaniu zachowku dolicza się do spadku darowizny spadkodawcy (poza drobnymi bądź dokonanymi przed więcej niż dziesięciu laty od otwarcia spadku, jak również darowizn na rzecz osób niebędących spadkobiercami).
Sąd I instancji uznał, że owo rozporządzenie domem można potraktować jako darowiznę, i o jego wartość zwiększył spadek i odpowiednio zachowki wnucząt. Uznał, że ten, kto ustanawia służebność (tutaj obdarowana córka), nic praktycznie nie świadczy, jak np. przy umowie dożywocia.