Zasady dotyczące wypłaty tych ryczałtów znalazły się w regulaminie wynagradzania, jaki obowiązywał w tej firmie. W myśl tych regulacji robotnicy zamieszkali w Łodzi mogli liczyć na równowartość zakupu dwóch biletów (ostatnio 2 x 1,7 zł za bilet dziesięciominutowy) za każdy dzień pracy. Osoby dojeżdżające pociągiem otrzymywały ponadto ryczałt w wysokości od 10 do 15 zł dziennie na zakup biletów PKP.
Spółka płaciła od tych ekwiwalentów podatek dochodowy. Nie płaciła zaś składek na ubezpieczenia społeczne.
W myśl § 2 ust 1 pkt 26 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=C84EEB74CF4128B9346EED2ADB51422F?id=77617]rozporządzenia z 18 grudnia 1998 r. w sprawie szczegółowych zasad ustalania podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (DzU nr 161, poz. 1106 ze zm.)[/link], który mówi, że [b]korzyści materialne wynikające z układów zbiorowych pracy, regulaminów wynagradzania lub przepisów o wynagradzaniu, a polegające na uprawnieniu do zakupu po cenach niższych niż detaliczne niektórych artykułów, przedmiotów lub usług oraz korzystaniu z bezpłatnych lub częściowo odpłatnych przejazdów środkami lokomocji, nie wliczają się do podstawy naliczenia składek na ubezpieczenie emerytalno-rentowe.[/b]
[srodtytul]Po kontroli[/srodtytul]
ZUS nie zgodził się jednak z taką interpretacją przepisów, po zakończeniu kontroli wydał 40 decyzji (w stosunku do każdego pracownika osobno), w których zażądał od spółki zapłaty zaległych składek na ubezpieczenia społeczne od dopłat.
ZUS stał na stanowisku, że gdyby firma nadal kupowała pracownikom bilety, wówczas nie musiałaby płacić od tego wydatku składek. Jeśli zdecydowała się na wypłatę ekwiwalentu, wówczas musi zapłacić składki od tych kwot, gdyż trzeba je traktować jak wynagrodzenie pracownika. Jako że w spółce od lat wypłacano pracownikom ekwiwalent na pokrycie kosztów przejazdów do pracy, kwota zaległości z ostatnich dziesięciu lat, których mógł domagać się ZUS, wyniosła aż 200 tys. złotych razem z odsetkami.