Liczą się relacje z darczyńcą i musi to być rażąca niewdzięczność.
Nie jest nią nieutrzymywanie kontaktów z darczyńcą czy wrogość, jeśli ten daje sobie radę w życiu. Brak troski będzie jednak zupełnie inaczej zakwalifikowany, gdyby darczyńca potrzebował opieki, był chory, a pomocy nie dostał. Wtedy byłaby to rażąca niewdzięczność obdarowanego wobec darczyńcy – stwierdził warszawski Sąd Apelacyjny w dość dramatycznej sprawie o odwołanie darowizny mieszkania.
Dodajmy, że nie ma ogólnej reguły pozwalającej na uznanie zachowania obdarowanego za rażącą niewdzięczność (a ona uzasadnia odwołanie darowizny). O tym decydują okoliczności konkretnej sprawy.
Helena K., obecnie lat 78, przed kilku laty podarowała swoje mieszkanie w Warszawie dalszej krewnej, z zawodu szpitalnej salowej, w zamian za opiekę, z zastrzeżeniem, że będzie tam mieszkać do końca życia. Po spisaniu umowy notarialnej znakomite do tej pory relacje pogorszyły się. A stały się wrogie (tak przynajmniej ocenia je Helena K.), gdy poszła do spółdzielni, by zameldować przyjaciela, opiekuna. Okazało się, że bez zgody kuzynki (nowej właścicielki) nie może tego zrobić.
Były też ostrzejsze w formie zarzuty: nie opiekuje się nawet swoimi dziećmi, zostawia je z babką, a sama ugania się za kochankiem, "ale jak ktoś dostaje mieszkanie za 300 tys. zł, to i z czworgiem dzieci znajdzie kochanka. Boję się, że za którymś razem, gdy będę potrzebowała lekarza, nie zdążę wezwać karetki".