[b]Wyroki Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie (sygn. I SA/Wa 2092/09) oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego[/b] w sprawie Ewy G. potwierdziły tę zasadę.
Mimo to sprawa – która w kwietniu stała się tematem interpelacji poselskiej – nie przestała istnieć.
Decyzją węgierskiej Komisji Habilitacyjnej Ewa G., doktor matematyki, wykładająca na jednej z wyższych uczelni, została w 1997 r. ogłoszona "habilitált doktor" w dziedzinie matematyki. Przyznano jej prawo do samodzielnego prowadzenia wykładów akademickich oraz upoważnienie do pracy w węgierskich uczelniach na stanowisku profesora.
W Polsce Ewa G. nie ma takich uprawnień. Od 1998 r., ostatnio w 2009 r., [b]minister nauki i szkolnictwa wyższego konsekwentnie odmawia uznania równoważności węgierskiego dokumentu "habilitalt doktor" z polskim stopniem doktora habilitowanego.[/b] Zgodnie zaś z [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=178901]ustawą z 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym[/link] stanowisko profesora nadzwyczajnego lub wizytującego może zająć tylko osoba ze stopniem naukowym doktora habilitowanego lub tytułem naukowym profesora. Ewa G. takiego stopnia formalnie nie ma.
– Tymczasem wymogi i procedura jego nabywania w Polsce i na Węgrzech są porównywalne – mówi Ewa G. – Musiałam przygotować pracę habilitacyjną, stanąć do kolokwium habilitacyjnego i obronić ją. Mój węgierski dyplom został uznany w Niemczech. A w Polsce nie.