Michał Królikowski o deregulacji w zawodach prawniczych

Deregulacja nie zawiera postulatów kwestionujących byt i rolę samorządów zawodowych. To tylko korekta obecnego modelu – dowodzi podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, Michał Królikowski

Aktualizacja: 14.10.2012 09:38 Publikacja: 19.03.2012 08:17

Michał Królikowski o deregulacji w zawodach prawniczych

Foto: Rzeczpospolita, paweł gałka Paweł Gałka

Red

Przesłane do konsultacji środowiskowych propozycje ministra sprawiedliwości wzbudziły wiele kontrowersji. Jest to dla mnie sprawa zrozumiała i nie odbieram ich z zaskoczeniem. Spróbujmy jednak w sposób nieco mniej emocjonalny przyjrzeć się istocie tych propozycji. Jestem zdania, że w formułowanych publicznie sprzeciwach wybrzmiewa przede wszystkim echo kontrowersji, które towarzyszyły pierwszym istotnym zmianom w dostępie do uprawnień radcy prawnego, adwokata i notariusza. Zasadnicza reforma w dostępie do wykonywania wspomnianych zawodów miała już bowiem miejsce. Formułowane obecnie propozycje ministra sprawiedliwości stanowią korektę wdrożonego modelu, pełniej realizując cele, które przyświecały jego twórcom.

Przede wszystkim, co warto jednoznacznie stwierdzić, proponowane zapisy nie zawierają postulatów kwestionujących byt i rolę samorządów zawodowych. Co więcej, inaczej być nie może, bo o tym właśnie rozstrzyga konstytucja. Wymaga ona, by samorządom przekazać mocą ustawową minimum kompetencyjne i zapewnić, by elementem systemu funkcjonowania prawa były tak a nie inaczej zorganizowane zrzeszenia profesjonalnych prawników. Nie można tym bardziej kwestionować potrzeby zapewnienia odpowiedniej jakości usług z zakresu ochrony prawnej i zastępstwa procesowego, co jest podstawowym zadaniem i przedmiotem zainteresowania tych korporacji. Usługi te wobec rosnącej komplikacji świata prawa stanowią o poziomie bezpieczeństwa prawnego, które powinno być, zgodnie z konstytucyjną zasadą zaufania obywateli do państwa, troską władz publicznych i samych zawodów zaufania publicznego. Adwokaci, radcowie prawni i notariusze z pewnością do nich należą.

Interes partykularny i publiczny

Samorządy zawodowe prawników mają istotną funkcję do spełnienia – reprezentowanie profesjonalnych prawników wobec obywateli i organów państwa oraz staranie o zapewnienie należytego wykonywania zawodów, podejmowanych w granicach interesu publicznego i dla jego ochrony. Istotą działalności tych podmiotów jest zatem uzgodnienie interesów partykularnych osób wykonujących daną profesję z interesem publicznym. Konstytucyjne zadanie sprawowania pieczy nad należytym wykonywaniem zawodu kierunkuje minimum kompetencyjne samorządów na owo „wykonywanie zawodu", działalność radcy prawnego, adwokata, notariusza, asesora notarialnego, a w ograniczonym zakresie aplikantów – do granic powierzenia im czynności procesowych. Jedynie pośrednio występuje związanie kształtu aplikacji tą podstawową kompetencją samorządów.

Propozycja skrócenia aplikacji jest konsekwencją obniżenia wymogu praktyki zawodowej z pięciu do trzech lat

Zasadniczy zamysł wprowadzonego już modelu sprowadza się do tego, że nie jedna tylko aplikacja będzie umożliwiać przystąpienie do egzaminu zawodowego. Prawidłowość takiego założenia potwierdził kilka dni temu, 7 marca 2012 roku, Trybunał Konstytucyjny, przesądzając o możliwości przechodzenia między jednym a drugim zawodem prawniczym, stąd rozstrzygając o kluczowej roli egzaminu zawodowego, a nie szkolenia poprzedzającego przystąpienie do niego. Proponowane obecnie zmiany w procesie nabywania uprawnień zawodowych prawników sprowadzają się do reformy idei aplikacji, formuły i znaczenia egzaminu zawodowego, wprowadzeniu dodatkowych lub ułatwieniu istniejących ścieżek dojścia do możliwości przystąpienia do egzaminu zawodowego bez kończenia aplikacji. W tym zakresie większość zarzutów wobec propozycji resortu ma bardziej emocjonalny niż racjonalny charakter.

Waga egzaminu

Proszę, by nie demonizować wprowadzania kolejnych ścieżek umożliwiających przystąpienie do egzaminu. To on będzie rozstrzygał o uzyskaniu uprawnień, a dotychczasowe doświadczenia w jego przygotowaniu w komisjach składających się w połowie z przedstawicieli samorządu i w połowie przedstawicieli ministra sprawiedliwości (zasadniczo sędziów) dają mocne podstawy do tego, by na niego przenieść ciężar selekcji. Jeżeli ktoś kwestionuje propozycję możliwości przystąpienia do egzaminu po praktyce legislacyjnej przy tworzeniu aktów normatywnych, twierdząc, że legislator lub ekspert prawny pracujący przy tworzeniu ustaw i rozporządzeń nie zdobywa doświadczenia potrzebnego do stosowania prawa, to tym samym kwestionuje zasadność wielu czynności wykonywanych przez radców prawnych lub adwokatów. Jedynie część z nich zajmuje się zastępstwem procesowym, wielu natomiast obsługuje klientów przez analizę problemów prawnych i opiniowanie zgodności danego zachowania z przepisami prawa.

Zaproponowana obecnie konstrukcja egzaminu zwiększa nawet oczekiwania wobec kandydatów do zawodu – obok czterech części praktycznych (prawo cywilne, karne, administracyjne i gospodarcze oraz następujące rodzaje wypowiedzi prawniczych: apelacja, pozew, umowa i skarga) wprowadza w miejsce testu piątą część o odmiennym jakościowo charakterze. Mam na myśli zadanie polegające na napisaniu opinii prawnej zawierającej ocenę deliktu etycznego w zachowaniu pełnomocnika procesowego, a zatem egzamin z deontologii danego zawodu prawniczego. Tym samym wymaga od kandydatów do danej profesji prawniczej znajomości roli i granic właściwego działania według zasad wykonywania określonej profesji. Znaczenie testu nie było duże, jego zdawalność bowiem  przekraczała nawet 90 proc. A skoro proponujemy zwiększenie liczby lub ułatwienie ścieżek, które umożliwią przystąpienie do egzaminu, to jednocześnie – co chcę mocno podkreślić – szanujemy prawo samorządów zawodowych do określania zasad deontologii oraz potrzebę zapewnienia odpowiednich kwalifikacji osób wchodzących do wykonywania zawodu i nabierających praw członków odpowiedniej korporacji. Dlatego tę część egzaminu mają przygotowywać ci członkowie komisji, którzy są przedstawicielami odpowiedniego samorządu zawodowego. Propozycja skrócenia aplikacji jest konsekwencją obniżenia wymogu praktyki zawodowej z 5 do 3 lat, która bez odbycia tego szczególnego szkolenia umożliwia przystąpienie do egzaminu. W trakcie rozmów z samorządami zawodowymi przyglądam się formułowanym przez nie uwagom o możliwości organizacji odpowiedniego szkolenia i dopuszczam określenie długości jej trwania na 2,5 roku (a nie 2 lat, jak to ma miejsce w projekcie).

Bez odbierania aplikacji znaczenia

Jednocześnie proponowane przepisy jednoznacznie określają cel aplikacji – jest nią wykształcenie umiejętności z zakresu zastępstwa procesowego, sporządzania pism procesowych, umów i opinii prawnych, nie zaś  przekazywanie wiedzy (co wciąż jest normą na szkoleniach aplikanckich). Nie odbieramy aplikacji jej znaczenia – obecnie w grupie aplikantów egzamin zdaje około 75 – 80 proc. przystępujących do niego, zaś w grupie osób bez aplikacji 35 – 40 proc. To atrakcyjność szkolenia w samorządach zawodowych oraz uprawnienia procesowe aplikantów będą decydowały o wyborze tej ścieżki. Nie wydaje mi się, by możliwe było organizowanie równie interesujących kursów – by były dostatecznie praktyczne, musieliby je przecież prowadzić członkowie samorządów zawodowych. Podnoszone zarzuty o braku części ustnej egzaminu też nie są zasadne – przecież zdecydowana większość kolokwiów na aplikacjach także nie ma postaci sprawdzianów ustnych, a pisanie pism procesowych (apelacji, kasacji) stanowi na razie raczej element fakultatywny, a nie obowiązkowy. W coraz lepiej organizowanych szkoleniach aplikacyjnych, jak ma to miejsce np. w Warszawie, następuje stopniowe przechodzenie na budowanie programu zajęć wokół metody konstruowania pisma procesowego, ale jest to wciąż początek zasadniczej zmiany koncepcji aplikacji.

Po oddzieleniu emocji, przy otwartości ministra sprawiedliwości na profesjonalizację sądownictwa dyscyplinarnego w samorządach zawodowych oraz reorganizację wewnętrzną korporacji – zgodnie z oczekiwaniami tych środowisk – reforma systemu dojścia do wykonywania zawodu czy zrównanie uprawnień radców prawnych i adwokatów w sprawach karnych nie daje racjonalnych podstaw do wzburzenia.

Autor jest karnistą, doktorem nauk prawnych, członkiem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego (kadencja 2009 – 2013), w latach 2006  – 2011 był dyrektorem Biura Analiz Sejmowych

Przesłane do konsultacji środowiskowych propozycje ministra sprawiedliwości wzbudziły wiele kontrowersji. Jest to dla mnie sprawa zrozumiała i nie odbieram ich z zaskoczeniem. Spróbujmy jednak w sposób nieco mniej emocjonalny przyjrzeć się istocie tych propozycji. Jestem zdania, że w formułowanych publicznie sprzeciwach wybrzmiewa przede wszystkim echo kontrowersji, które towarzyszyły pierwszym istotnym zmianom w dostępie do uprawnień radcy prawnego, adwokata i notariusza. Zasadnicza reforma w dostępie do wykonywania wspomnianych zawodów miała już bowiem miejsce. Formułowane obecnie propozycje ministra sprawiedliwości stanowią korektę wdrożonego modelu, pełniej realizując cele, które przyświecały jego twórcom.

Pozostało 91% artykułu
Opinie Prawne
Rafał Dębowski: Zabudowa terenów wokół lotnisk – jak zmienić linię orzeczniczą
Opinie Prawne
Fila, Łabuda: O sensie i bezsensie zmian prawnych wokół medycznej marihuany
Opinie Prawne
Joanna Ćwiek: Fiskus nie tylko dobija szpitale, zabiera też czas potrzebny na leczenie
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Morał ze skandalu na wyspie Kos
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Łyk piwa za asystentów osób niepełnosprawnych
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką