Wprowadzenie tzw. inteligentnych liczników u 80 proc. odbiorców energii do końca 2020 r. zakłada projekt nowelizacji Prawa energetycznego, nad którym pracować będzie sejmowa Komisja Gospodarki. Bez konsultacji i w mało transparentny sposób posłowie wprowadzić chcą do naszych domów technologię poważnie zagrażającą prywatności. Projekt zakłada również stworzenie centralnej bazy danych o zużyciu energii przez Polaków.
Inteligentne liczniki, w poselskim projekcie nowelizacji Prawa energetycznego (druk sejmowy nr 946) nazywane licznikami „zdalnego odczytu", to urządzenia umożliwiające przekazywanie w czasie rzeczywistym danych pomiarowych (m.in. o zużyciu energii elektrycznej). Z liczników dane trafiać mają do Operatora Informacji Pomiarowych (OIP), który będzie prowadził ich centralną bazę.
Dostawcy energii twierdzą, że szczegółowe informacje o bieżącym zużyciu pozwolą zracjonalizować jej produkcję. Cena energii mogłaby być również mocno zróżnicowana w zależności od godziny i aktualnego na nią zapotrzebowania. Jednak szczegółowe dane pomiarowe (zbierane np. z częstotliwością co 15 minut) głęboko wkraczają w naszą prywatność – można na ich podstawie stworzyć precyzyjny profil zużycia energii. Inteligentne liczniki mogą też (w ramach tzw. sfery HAN = „home area network") rozpoznawać zużycie energii przez poszczególne urządzenia domowe.
Dane chronione
Według Europejskiego Inspektora Ochrony Danych dane zbierane w tzw. inteligentnych sieciach są danymi osobowymi i jako takie powinny podlegać ochronie. A więc pierwszym krokiem przed decyzją o ich zbieraniu musi być analiza, czy jest to niezbędne w demokratycznym państwie prawa.
Z konstytucyjnej zasady ochrony autonomii informacyjnej jednostki wynika bowiem, że do zbierania danych przez państwo nie wystarczy ich przydatność – musi ono być niezbędne w demokratycznym państwie prawnym. Uzasadnienie projektu milczy na ten temat.