Parlament Europejski i Rada UE przygotowały projekt rozporządzenia w sprawie ustanowienia Prokuratury Europejskiej (PE). Projekt zakłada, że Prokuratura Europejska będzie prowadziła wszystkie postępowania karne dotyczące przestępstw finansowych popełnionych na szkodę UE. Obecnie postępowania te są prowadzone przez krajowe organy prokuratury w poszczególnych państwach zgodnie z właściwością miejscową. Po wejściu w życie rozporządzenia sprawy te należałyby już wyłącznie do PE, składającej się z delegowanych do niej prokuratorów z państw UE. Sprawę, która dotychczas należała do właściwości np. polskiej prokuratury, będzie od tej pory prowadził polski prokurator delegowany do PE. Akt oskarżenia trafi tak jak dotychczas do sądu krajowego. Tu się nic nie zmienia. Jeżeli sprawę będzie prowadził polski prokurator delegowany do PE, to akt oskarżenia zostanie skierowany do polskiego sądu i sprawa będzie rozpoznawana według krajowego porządku prawnego.
W tym stanie rzeczy wyłania się kluczowe pytanie o sens funkcjonowania PE w takim kształcie, skoro sprawa będzie rozpoznawana według procedury krajowej, a czyny będą kwalifikowane na podstawie przepisów prawa karnego materialnego danego państwa.
Jedyna widoczna zmiana to powołanie nowej kosztownej instytucji, która przejmie zadania, wykonywane dotychczas przez prokuratury krajowe. Tego rodzaju działania wcale nie doprowadzą ani do unifikacji prawa na obszarze UE, ani nie wyznaczą ram prawnych pozwalających na taką samą we wszystkich państwach ocenę prawną tych samych zachowań przestępczych. A podobno temu miało sprzyjać utworzenie PE. Mam poza tym poważne wątpliwości, czy tego rodzaju instytucja, składająca się z prokuratorów delegowanych z poszczególnych krajów członkowskich, będzie w stanie podołać tak dużej liczbie prowadzonych śledztw. Z danych za 2012 r. wynika, że w Polsce prowadzono 2825 spraw karnych dotyczących przestępstw popełnionych na szkodę interesów finansowych UE. Przy wejściu w życie rozporządzenia sprawy te należałyby do kompetencji PE, ale prowadzone byłyby przez polskiego prokuratora delegowanego do tej instytucji. Jest to fizycznie niemożliwe, aby przy tak dużej liczbie spraw zadaniu temu mogło podołać nawet kilkunastu prokuratorów delegowanych z jednego państwa. Dotychczas takiego problemu nie było, ponieważ sprawy te były prowadzone przez jednostki organizacyjne prokuratury w całym kraju, obsadzone przez około 6 tys. prokuratorów. Łatwo przewidzieć, że w takiej sytuacji PE dość szybko zostanie zmuszona do rezygnacji z zapisanej w rozporządzeniu zasady wyłącznej jurysdykcji do prowadzenia tego rodzaju spraw.
Komplikacje o charakterze prawnym i organizacyjnym będzie również wywoływać przepis rozporządzenia pozwalający delegowanemu prokuratorowi na zlecanie czynności dochodzeniowych krajowym organom ścigania. Trudno mi sobie to wyobrazić, w jakim trybie i na jakiej podstawie delegowany prokurator będzie zlecał wykonanie czynności krajowym organom ścigania w całym kraju, które nie są mu organizacyjnie i hierarchicznie podporządkowane.
Jeżeli już podjęto decyzję polityczną o utworzeniu w niedalekiej przyszłości Prokuratury Europejskiej, to jej zadania powinny się ograniczyć wyłącznie do śledztw o charakterze transgranicznym. Tymczasem projekt, choć przewiduje możliwość prowadzenia postępowań o charakterze transgranicznym przez kilku delegowanych prokuratorów europejskich z różnych państw, a nawet tworzenie wspólnych zespołów śledczych, to jednak nie rozstrzyga, przed którym sądem sprawa będzie się toczyć i według jakiego porządku prawnego prowadzone ma być w takim przypadku postępowanie dowodowe.