Mimo wyroku badano dalej sprawę?
Tak. IPN kontynuował śledztwo Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce z lat 1969–1972. Zostało ono zawieszone po ustaleniu, że sprawca zbrodni jest nieznany. W lipcu 2005 r. otrzymaliśmy je od Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu z poleceniem wyjaśnienia tej sprawy. Nie można było bowiem tolerować, by śledztwo pozostawało bezterminowo w fazie zawieszenia.
Niemcy badali tę zbrodnię?
Tak, zajmowała się tym prokuratura w Dessau-Roßlau. ?W 1996 r. sąd w Ludwigsburgu zarządził wszczęcie postępowania w sprawie śmierci Stefana Starzyńskiego. Śledztwo miało zbadać dwie hipotezy: śmierć w obozie Baalberge lub rozstrzelanie wraz z grupą innych więźniów na nabrzeżu Łaby w Wittenberdze. ?Na skutek informacji z niemieckich prokuratur dowiedziałam się, że także te hipotezy się nie potwierdziły. Wszystko zweryfikowały szczegóły – kwestia znajomości przez prezydenta Starzyńskiego języków obcych, jego wygląd czy wiek w chwili śmierci.
Jak przebiegała współpraca ze stroną niemiecką?
Weryfikując posiadane przez IPN informacje, skierowałam do RFN kilkanaście wniosków o wykonanie pomocy prawnej – ujawnienie materiałów archiwalnych czy przesłuchanie świadków. Zakres kwerendy był bardzo duży, obejmował ponad 100 tomów akt. Choć upływ czasu nie dopingował zbytnio prokuratorów niemieckich, jednak w ramach możliwości kadrowych starali się oni sprawnie realizować nasze wnioski. Zdarzały się też pomyłki, np. przy badaniu jednego z wątków wysłaliśmy do RFN wniosek o przesłuchanie świadka. Okazało się jednak, że syn osoby, którą się interesowaliśmy, nosił to samo imię i nazwisko. W efekcie przesłuchana została niewłaściwa osoba, która nie mogła udzielić nam żadnych istotnych informacji.
Ale to chyba nie pomyłki były największym problemem tego śledztwa?
Nie, najgorszy był upływ czasu. W tym roku minie 75 lat od aresztowania i zamordowania prezydenta Starzyńskiego. To spowodowało trudności z dotarciem do żyjących świadków. Ustaliłam wiele osób, które mogły mieć wiedzę o śmierci prezydenta Warszawy. Po sprawdzeniu danych tych osób w bazie PESEL okazało się, że znaczna część już nie żyje. Kilku potencjalnych świadków nie zostało przesłuchanych przez Główną Komisję Ścigania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce, stąd do niektórych informacji nie zdołano dotrzeć.
W śledztwie pojawiło się sporo zeznań, które okazały się niewiarygodne. Z czego to wynikało – z niepamięci, koloryzowania?
Trudno ustalić podłoże podawania przez te osoby niewiarygodnych informacji. Po tak długim czasie od zakończenia drugiej wojny światowej nie jest możliwe ustalenie, co nimi kierowało i jaką miały motywację.
Czy możliwe jest jeszcze odkrycie miejsca pochówku prezydenta Starzyńskiego?
Praktycznie nie. Przed opuszczeniem Pawiaka został mu wydany depozyt, który przed egzekucją został przez gestapowców najprawdopodobniej odebrany i zniszczony. Dlatego przy zwłokach nie zostały zostawione żadne materiały identyfikujące ofiarę.
Śledztwo formalnie zostało zakończone, ale czy można coś jeszcze ustalić w tej sprawie?
Dokładne miejsce i datę egzekucji, jednak materiały na ten temat mogą znajdować się tylko ?w archiwach niemieckich. Interesująca nas informacja o rozstrzelaniu może być zawarta tam w sposób zawoalowany. Trudno przypuszczać, że w jakimś raporcie będzie bezpośrednio podane nazwisko Starzyńskiego. Może to być jednak informacja np. o egzekucji „nadburmistrza Warszawy", jak wtedy Niemcy określali funkcję pełnioną przez Starzyńskiego. To już daje asumpt do twierdzenia, że może dotyczyć jego osoby. Inną kwestią jest, że powojenne artykuły prasowe podawały, że Polska Misja Wojskowa w 1946 r. miała swoim autorytetem potwierdzić wersję śmierci prezydenta Starzyńskiego w Dachau 17 października 1943 r. Pomimo szerokiej, kilkuletniej kwerendy nie udało mi się dotrzeć do tego komunikatu. Pomimo zakończenia śledztwa cały czas jesteśmy otwarci na nowe dokumenty. Każdy, kto ma informację o dokumencie Polskiej Misji Wojskowej, może się do nas zgłosić.
IPN badał sprawę dziewięć lat. ?To relatywnie długo.
Prowadziliśmy sprawę tak długo, bo musieliśmy czekać, aż Republika Federalna Niemiec rozpatrzy nasze wnioski o udzielenie pomocy prawnej. Czekaliśmy m.in. na przekazanie materiałów, o których udostępnienie prosiliśmy wiele razy. Jeden z wniosków został zrealizowany po niemal trzech latach. To powodowało znaczące przedłużanie tego postępowania.
Czy oprócz pani w śledztwo byli zaangażowani inni prokuratorzy ?z IPN?
Nie, chociaż oczywiście w trakcie śledztwa współpracowali ze mną nasi historycy.
Jaka przyszłość czeka nieprawdziwe postanowienie sądu z 1948 r.?
Wzruszenie tego postanowienia zależy od inicjatywy krewnych Stefana Starzyńskiego. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że najbliższą krewną była bratowa, która zmarła ponad dziesięć lat temu. Dzieci braci prezydenta wyjechały za granicę i nie utrzymują kontaktu z Polską.
Czy pion śledczy IPN zajmuje się wciąż sprawami z okresu okupacji nazistowskiej, czy śmierć prezydenta Starzyńskiego była wyjątkiem wśród śledztw dotyczących PRL?
Tak, wbrew pozorom mamy dużo spraw tego rodzaju. Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się, że nic nie można już w nich ustalić, to jednak nawet po tak wielu latach udaje się odkryć nowe, ważne fakty. Czas jest jednak nieubłagany. Po śmierci ostatnich świadków na zawsze pozostaniemy w sferze przypuszczeń. Stąd właśnie od rezultatu walki z czasem zależą wyniki prowadzonych przez nas spraw.
—rozmawiał Ksawery Wardacki
Małgorzata Kuźniar-Plota jest prokuratorem w Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie