Nic bardziej mylnego. Tematów tyle, że i wybór trudny. Niesatysfakcjonujące chyba nikogo poza Ministerstwem Finansów rozmowy o stawkach za czynności urzędowe radców prawnych i adwokatów, dewastująca rynek usług prawnych ustawa o nieodpłatnej pomocy prawnej czy też projekt nowelizacji ustawy o Policji, który godzi w zasady tajemnicy zawodowej i obrończej.
Można zatem powiedzieć: dzieje się!
Nie wiem, czy wysyp tych problemów spowodowany jest przedwyborczą gorączką, czy też wynika z innych, równie nieracjonalnych powodów. Każdy z tych tematów jest ważny. Każdy uderza lub może uderzać w nasz rynek, zasady wykonywania zawodu czy też naszych klientów. Na łamach „Rzeczy o Prawie" wielokrotnie już omawiano płynące z nich zagrożenia. Refleksji polityków jakoś jednak do tej pory nie widać.
W mojej ocenie jedno z ostatnich wydarzeń – choć na tle pozostałych wydaje się drugoplanowe – wyróżnia się na tyle, że warto o nim napisać. Otóż wiceminister finansów w oficjalnym piśmie do wiceministra sprawiedliwości przedstawiającym stanowisko do projektów nowelizacji rozporządzeń w sprawie opłat za czynności radców prawnych i adwokatów stwierdza, co następuje: „W uzasadnieniu nie przedstawiono w sposób dostateczny zasadności zmiany stawek w tych konkretnych sprawach, a także nie przedstawiono zasadności podwyższenia tych stawek o 100 i 200 proc. (zwłaszcza mając na uwadze, że są to stawki minimalne i odpowiednio wzrosną stawki maksymalne). W związku z powyższym uzasadnienia do ww. projektów powinny być uzupełnione. W szczególności należy wyjaśnić, czy w konkretnych sprawach zawiłość spraw uległa zwiększeniu, ewentualnie z innych powodów wzrósł nakład pracy". Tak, to fakt, a nie wakacyjny żart. Dodajmy, że proponowane zmiany sprowadzają się do podniesienia stawek za – to chcę szczególnie podkreślić – tylko cztery rodzaje spraw, m.in.: o opróżnienie lokalu mieszkalnego czy ze skargi na czynności komornika, a pozornie imponujący wzrost o 100 proc. i 200 proc. dotyczy stawek w kwocie 60 zł za poprowadzenie całej sprawy; o 100 proc. wzrasta też obecna stawka 120 zł za sprawę. Takie zmiany nawet w najmniejszym stopniu nie załatwiają sprawy. Traktujemy je jako bardzo mały krok w kierunku unormowania tej niezdrowej sytuacji.
Po 13 latach od ustalenia wysokości tych stawek. Po 13 latach bez ich najmniejszej waloryzacji – choćby o poziom inflacji. Po burzy medialnej związanej z protestami naszych środowisk. Po dziesiątkach artykułów, wywiadów i felietonów Ministerstwo Finansów prosi o takie wyjaśnienia. Niestety, to stanowisko odzwierciedla naszą rzeczywistość. Obawiam się, że nasze problemy z wysokością stawek za sprawy z urzędu pozostają niezrozumiałe nie tylko dla polityków, ale dla większości społeczeństwa.